Forum www.zbuntowane.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Amigas para siempre
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.zbuntowane.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
andzia




Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:25, 20 Mar 2009    Temat postu: Amigas para siempre

Czy często zdarza się by dwie osoby zakochały się w jednej? Jednak czy obie te osoby na pewno są zakochane? Ważniejsza jest przyjaźń czy miłość? Co wybierzesz?
To historia opowiadająca o miłości dwóch przyjaciółek do jednego chłopaka. Jak to się potoczy ? Co z tego będzie? Która wygra?


Bohaterowie:
Dulce Maria Espinoza(Dul) – wesoła, siedemnastoletnia dziewczyna mająca wiele dziwnych i szalonych pomysłów. Jej najlepsza przyjaciółka to Anahi. Znają się od dziecka. Kocha śpiewać, choć się z tym kryje. Pochodzi ze zwyczajnej rodziny.
Anahi Portilla (Annie)- szalona dziewczyna. Tak jak Dul ma 17 lat. Traktuje swoją wiewióreczkę, jak siostrę. Nie ma rodzeństwa. Skrycie marzy o księciu z bajki. Ma obsesję na punkcie zakupów.
Christopher Uckermann( Ucker)- spokojny, miły 18-letni chłopak. Jego pasją jest granie na gitarze. Ma za złe rodzicom, że się przeprowadzili. Nie lubi nowego miejsca, do pewnego czasu… Ma młodszą siostrę- Mayte.
Alfonso Espinoza (Poncho)- ma skończone 18 lat. Jest bardzo opiekuńczy. Kocha swoją siostrę całym sercem i jest gotów oddać za nią życie. Skrycie podkochuje się w przyjaciółce swojej siostry- Anahi, jednak ta nie zwraca na niego uwagi.
Maite Perroni(May)– dopiero co skończyła 17 lat. Bardzo ciekawa świata, miła, pomocna dziewczyna. Marzy o prawdziwej miłości.
Christian Chavez.(Chris )- wesoły 18-latek. Chodzi do klasy z Alfonsem i jest jego najlepszym kumplem. Jego motto życiowe : „Żyj tak, jakby jutro miał się skończyć świat”


To opowiadanie piszę także na innym forum. Mam nadzieję, że wam się spodoba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dul18




Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: prosto z koncertu RBD!:P

PostWysłany: Pią 20:33, 20 Mar 2009    Temat postu:

Tak wiem ze piszesz i niexle ci to wychodzi:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marlenka ;*




Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Łodzi

PostWysłany: Pon 13:55, 23 Mar 2009    Temat postu:

ja też czytam twoje opko i wiem, że jest świetne ;***

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dul18




Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: prosto z koncertu RBD!:P

PostWysłany: Pon 15:55, 23 Mar 2009    Temat postu:

No dawaj tu 1 rozdział:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzia




Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:04, 24 Mar 2009    Temat postu:

R.1
Siedziałam z Anahi u mnie w ogrodzie. Często tak przesiadałyśmy i po prostu rozmawiałyśmy. Kocham z nią spędzać czas. Jest dla mnie jak siostra. Trochę szalona, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Gadając jak zwykle o chłopakach lub o modzie, śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy. Annie jest wyjątkowa i jedyna. Nigdy nie mogłam pojąć, dlaczego mój brat nie może wyznać jej uczuć. Przecież widzę, jak do niej wzdycha i potajemnie uśmiecha. Zawsze jednak zaprzecza i uważa, że wyolbrzymiam. Jego zdaniem to ja powinnam sobie znaleźć faceta. W sumie racja, już dawno z nikim nie byłam, ale nie chcę pakować się w kolejne związki. Poczekam na tego właściwego.
Anahi jest raczej przeciwieństwem mnie. Co jakiś czas widuję ją z jakimś innym chłopakiem, a Poncho coraz bardziej to przeżywa. Mówiłam mu tyle razy „ Zaproś ją do kina, na kolację. Powiedz, że ją lubisz! Cokolwiek!!” Ale on nigdy nie chce mnie słuchać. Dobra, skoro woli cierpieć jego sprawa. Nie rozumiem tylko, dlaczego ludzie dobrowolnie skazują się na cierpienie, skoro wystarczy zrobić jeden krok, a można być szczęśliwym. Ja zrobiłabym wszystko, by walczyć o miłość, oczywiście nie krzywdząc przy tym innych. Ale coraz bardziej wątpię, że się zakocham. Przynajmniej tak naprawdę. Mam 17 lat, a nadal jestem sama. Czasami wydaję mi się, ze moi rówieśnicy nie rozumieją mnie. Dla nich liczy się dobra zabawa, alkohol. Nie powiem, ze jestem święta. Także chodzę na imprezy i lubię wypić, ale dla mnie są ważniejsze wartości w życiu. Chcę coś osiągnąć. Ale na razie pozostaje mi się cieszyć z tego co mam- czyli z najlepszej przyjaciółki i ukochanego brata. Tylko im w pełni ufam i mogłabym zrobić dla nich wszystko, nawet kosztem własnego szczęścia.
Siedząc na leżakach z Anahi, oglądałyśmy jakiś najnowszy magazyn z modą.
- Co sądzisz o tej niebieskiej sukience?- zapytała Anahi, pokazując mi ubranie w czasopiśmie. Przyjrzałam się jej dokładnie. Była w moim ulubionym kolorze. Nie jestem taką maniaczką na punkcie mody jak Annie, ale muszę przyznać, że ta sukienka mnie oczarowała.
- Jest cudowna.- odpowiedziałam uśmiechając się.- Musimy się wybrać na zakupy.
- Och tak!!- ucieszyła się blondynka, a w jej oczach pojawiły się małe iskierki. Uwielbiam, jak cieszy się, gdy chcę iść z nią na zakupy. Wtedy już cały dzień nie opuszcza ją dobry humor, a ja wiem, ze przyczyniłam się do tego jej szczęścia. Przynajmniej w jakiejś części.
- Cześć dziewczyny.-powiedział Poncho wchodząc do ogrodu z sokiem i siadając obok nas. Zawsze dziwiło mnie, że Annie nie zwraca na niego uwagi. Przecież był bardzo przystojny, przynajmniej według mnie. Na początku, gdy poznała Alfonsa wydawało mi się, że coś z tego będzie, ale teraz coraz częściej się zastanawiam, czy wtedy coś mi się nie przywidziało. Być może zdarzyło się wtedy coś, co przekreśliło ich szanse na jakikolwiek związek. W każdym razie o niczym takim nic mi nie wiadomo. Wydaję mi się, że gdyby coś takiego miało miejsce Annie powiedziałaby mi. Przecież jesteśmy przyjaciółkami i nie mamy przed sobą tajemnic. Jednak ta sprawa daje mi wiele do myślenia.- Co robicie?
- A jak zwykle, oglądamy czasopismo z modą.- odpowiedziałam. Spojrzałam na Annie. Zauważyłam, że nawet nie spojrzała na mojego brata. Tępo patrzyła w gazetę.
- Słyszałyście, że mamy nowych sąsiadów?- zapytał mój brat, popijając sok.- Dzisiaj wstawiają już im meble do domu. Wiem od rodziców, że mają syna w moim wieku i córkę w waszym.
- Ciekawe. –uśmiechnęłam się.- Może zaprzyjaźnimy się z tą nową, co ty na to Annie?
- Jasne.- odpowiedziała.- Ja jestem ciekawa co to za chłopak. Może jakiś przystojniak.- zaśmiała się. No nie!! Ona jak zwykle zaczyna. Czasami sama nie wiem, jak z nią wytrzymuję. Ale może dlatego, ze jest taka szurnięta to ją kocham?! Zerknęłam na Poncha. Na jego twarzy pojawił się wyraźny grymas bólu i rozczarowania. Myślałam, że przyzwyczaił się do tego, ze Annie tak bardzo interesuje się płcią przeciwną. Jak widać, myliłam się.
- Och, kochana, nie licz na to! Przestaniesz mnie odwiedzać, ale będziesz łazić obok? Co to, to nie!- powiedziałam z udawanym wyrzutem. Uśmiechnęłyśmy się do siebie, po czym Annie powiedziała starając się mówić poważnie.
- Ciebie nigdy nie opuszczę. Jesteś ważniejsza od jakiegokolwiek chłopaka.
- Miło mi to słyszeć. Ale może rzeczywiście masz rację. Fajnie by było, gdyby był to jakiś przystojniak.
- A nie mówiłam!!- ucieszyła się blondynka.- Moja krew!!!
Poncho spojrzał na nas i wyszedł. Mruknął tylko coś pod nosem, co przypominało mi trochę „Cześć”. Razem z Annie spojrzałyśmy na siebie zdziwione. Ja wiedziałam o co mu chodzi, ale nie mogłam nic powiedzieć przyjaciółce. Widać było, że przejęła się zachowaniem mojego brata. Nie rozumiem jak on może zachowywać się jak idiota!! Zrobił Annie przykrość. Przecież to nie jej wina, że nic do niego nie czuje. Powinien to zaakceptować.
Mimo wszystko było mi przykro patrząc jak Poncho cierpi. Chciałabym, żeby był szczęśliwy. Odkąd poznał Annie był weselszy, pełen życia. Jednak po jakimś czasie coś między nimi pękło i teraz zachowują się wyłącznie jak znajomi. Podchodzą do siebie bardzo neutralnie.
Chciałabym im pomóc, ale nie wiem jak. To wszystko jest takie skomplikowane


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dul18




Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: prosto z koncertu RBD!:P

PostWysłany: Śro 7:08, 25 Mar 2009    Temat postu:

Noooo ile na zbuntowane masz juz rodziałów tego opka?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzia




Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:29, 26 Mar 2009    Temat postu:

R. 2.
Obudziłam się z samego rana. Podniosłam się lekko na łóżku i zerknęłam na zegarek, który wskazywał 10.00. Było dość wcześnie zważając na to, że są wakacje. Wstałam i założyłam swoje kapcie po domu. W dość krótkiej, błękitnej koszulce przed kolana skierowałam się na dół.
Od ostatniego incydentu między Annie a Ponchem minęły dwa dni. Od tamtej pory się nie widzieli. Widać, unikali się jak tylko było to możliwe. Annie nawet nie chciała do mnie przyjść, prosząc, bym tym razem to ja przyszła do niej. Nie rozumiem ich idiotycznego zachowania, zupełnie jak małe dzieci.
Alfonso od tego czasu wychodził gdzieś na całe dni. Wątpię, by spotykał się z Chrisem, bo ten wyjechał na kilka dni do Monterrey, do kuzyna. Ale nie musiał mi się tłumaczyć. W sumie był już pełnoletni.
Zeszłam po schodach i skierowałam się do kuchni. Wiedziałam, że rodziców nie ma. Oboje w pracy. Tata w własnej formie, mama także. Nie należeliśmy do najbiedniejszych ludzi. Podobnie zresztą jak większość osób mieszkających w tej dzielnicy, w tym też Annie i Chris. Christian jest najlepszym przyjacielem mojego brata. Ma wielkie poczucie humoru i za to go uwielbiam.
Wyjęłam z szafki szklankę i złapałam butelkę z wodą. Nalewając picia usłyszałam czyjeś kroki. Pomyślałam, że to Poncho, więc powiedziałam :
- Nareszcie jesteś, dostaniesz kiedyś!! Musimy porozmawiać o tym jak potraktowałeś Anahi!!- odwróciłam się i przeżyłam szok. Nie stał tam mój brat, tylko jakiś chłopak, którego nie znałam.
Uśmiechnął się do mnie. Poczułam się zażenowana, zdając sobie sprawę z tego, ze jestem w tak krótkiej koszulce, a wzrok chłopaka wodzi po całym moim ciele. Starałam się ukryć moje skrępowanie. Kto to w ogóle był? I co robił u mnie w domu o 10?
- Przepraszam.- powiedziałam w końcu.-Myślałam, że to Poncho.
- Nie ma za co. Christopher Uckermann.- powiedział wyciągając do mnie rękę.- Jestem waszym nowym sąsiadem.
- Miło mi cię poznać. Dulce Maria Espinoza.- podałam mu rękę. Przez chwilę poczułam falę ciepła, gdy nasze ręce się splotły. Spojrzałam na niego. Wyglądał, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał. Znowu poczułam się skrępowana. Na szczęście w tym momencie do kuchni wszedł Poncho.
- Hej !! Widzę, że się już poznaliście.- powiedział patrząc na nas.
- Tak.- odpowiedziałam.- Przepraszam, ale muszę się iść przebrać. Poza tym miałam zadzwonić do Annie. To pa, do zobaczenia.
Ostatni raz spojrzałam na Christophera. Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech, po czym wyszłam z kuchni. Zdążyłam jedynie usłyszeć słowa Uckera:
- To była twoja siostra?!?!
Uśmiechnęłam się mimowolnie i pobiegłam do swojego pokoju. Nie wiem co się ze mną działo, ale ten chłopak zrobił na mnie ogromne wrażenie. Był tak bardzo przystojny. I do tego te jego brązowe, hipnotyzujące oczy. Boże, o czym ja myślę!! Chyba rzeczywiście jest ze mną coś nie tak.
Weszłam do pokoju i przebrałam się. Zadzwoniłam do Annie i umówiłyśmy się, że spotkamy się na mieście. Znowu nie chciała do mnie przyjść. To było nie do zniesienia.
Ubrana zbiegłam po schodach. W salonie nadal siedział mój brat i jego nowy kolega. Chyba będę musiała się przyzwyczaić do jego towarzystwa.
- Wychodzę.- powiedziałam do Alfonsa.- Powiedz rodzicom, że umówiłam się z Annie na mieście. Biedaczka nie chce tu już przychodzić, po twoim ostatnim zachowaniu. Mam nadzieję, że ja przeprosisz, bo to moja przyjaciółka.
- Nie wiem o co jej chodzi.- powiedział Alfonso udając obojętność. Spojrzałam na niego surowo.
- Jeżeli uważasz, że wymigasz się od spotkania z Annie, to grubo się mylisz. Przyprowadzę ją tu dzisiaj, nawet siłą! Wtedy sobie na spokojnie pogadacie. A ty masz nie próbować żadnych sztuczek. I błagam, nie zachowuj się jak ostatnio.
- Dobra, Dul, wyluzuj. Jeżeli tak bardzo ci na tym zależy, to z nią pogadam. A ostatnio to sama mnie wyprowadziła z równowagi…- mówił mój brat.
- Aaaa!- ucieszyłam się.- Wiedziałam, że byłeś zazdrosny!! Boże, tak się cieszę.- powiedziałam wesoło.
- Nie, to nie tak!! Dul!!- krzyczał, ale ja nie słuchałam go. Teraz byłam pewna, że mój brat kocha Anahi!! Tak bardzo się cieszyłam. Spojrzałam na Uckera. Był wyraźnie rozbawiony naszą rozmową.
- Wiesz co, braciszku?! Tylko winni się tłumaczą.- zaśmiałam się.- Pa chłopaki.
Wyszłam z domu i na pieszo udałam się do Annie. Mieszkałyśmy niedaleko siebie, więc nie było problemu. Ciągle rozpamiętywałam tego całego Uckera. Był bardzo przystojny, a ten jego wzrok. Boże, był inny niż reszta chłopaków. Dojrzalszy, ładniejszy, milszy. I co najważniejsze wydaję mi się, że moglibyśmy się doskonale rozumieć. Już wtedy w kuchni poczułam się jakoś inaczej. To było jak uderzenie piorunem. Tak, jak czytywałam w różnych książkach dla nastolatek. O nie!! O nie mógł mi się podobać!! A może?!!
PS. Na zbuntowane jest już 10 rozdziałów. :P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dul18




Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: prosto z koncertu RBD!:P

PostWysłany: Wto 6:22, 31 Mar 2009    Temat postu:

wiem czytam:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzia




Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:07, 10 Kwi 2009    Temat postu:

R. 3
Razem z Anahi łaziłyśmy po sklepach. Wybierałyśmy różne ciuchy. Oczywiści blondynka kupiła ich więcej ode mnie, choć i tak mi wciskała niektóre na siłę. Cóż, miałam za swoje. Przecież sama zaproponowałam zakupy. Czasami w ogóle nie myślę. Musiałam się jakoś trzymać i przeżyć te kilka godzin łażenia po sklepach.
Po wyczerpujących zakupach poszłyśmy do kawiarni. Siedząc tam, odezwałam się do niej:
- Wiesz co, Annie? Może poszłybyśmy do mnie?
- No nie wiem. Nie chcę się spotkać się z twoim bratem. Wolę się z nim nie kłócić i tym samym psuć sobie humoru.- odpowiedziała blondynka.
- Nie przejmuj się nim. Zresztą ostatnio w ogóle go w domu nie ma. Jak coś, to pójdziemy do mnie do pokoju i nie będziesz musiała nawet na niego patrzeć.- miałam nadzieję, że to zadziała. Musiałam coś zrobić, by ich zbliżyć do siebie. Wiem, że nie będzie to łatwe, ale chcę spróbować.
- No dobra.- Annie uśmiechnęła się niepewnie. Wiedziałam, że nie była przekonana co do swojej decyzji.
- Aaa cudownie!- ucieszyłam się i przytuliłam ją.- Nie pożałujesz. A teraz chodźmy!!
Złapałam ją za rękę i poszłyśmy w stronę mojego domu. Czekało mnie sporo pracy, ale czego nie robi się dla najbliższych?
Doszłyśmy do domu. Pociągnęłam ją do drzwi, bo za bardzo sama nie chciała wejść. Czasami jest uparta jak osioł. Jednakże ja wygrałam.
Weszłyśmy do mieszkania. W środku było cicho. Za cicho. To wywołało u mnie pewne podejrzenia. Czyżby Poncho się wystraszył i polazł gdzieś? Boże, czasami zastanawiam się po kim mój brat odziedziczył inteligencję.
- Chyba nikogo nie ma.- powiedziała Anahi,
- To chyba dobrze dla ciebie.- odpowiedziałam krótko.
- Tak.- powiedziała niepewnie. Nie wiem czy mi się wydawało, czy ona chciała by był tu mój brat? Ciekawe. Może nie będzie tak ciężko jak myślałam.
- Cześć.- powiedział Poncho podchodząc do nas. Wraz z nowym kolegą wyszli z salonu. Czy ten cały Ucker będzie mnie prześladował?
- O cześć.- uśmiechnęłam się.- Annie, to Christopher, nasz nowy sąsiad, a to moja przyjaciółka Anahi.
Blondynka uśmiechnęła się do Uckera, on odpowiedział tym samym. Poncho spojrzał się na nich podejrzanie. Ja również baczniej się przyglądałam. Teraz miałam pewność- Ucker spodobał się Annie. Znam ją od dziecka i wiem, kiedy kimś się interesuje. W tej chwili zrozumiałam, że chłopak, który mi się podoba, zauroczył moją przyjaciółkę. Nic gorszego nie mogło mnie spotkać. Pięknie, po prostu pięknie!!
- Yyy wydaję mi się, że Poncho chciał z tobą pogadać.- powiedziałam do Anahi.
- Ja??- zdziwił się brunet.
- Tak, ty!!- krzyknęłam.- Idźcie już. Macie sobie wiele do wyjaśnienia.
- To chodźmy do salonu.- powiedział Alfonso. Anahi udała się za nim. Jak widać żadne z nich nie było tym zachwycone. Annie pomachała Uckerowi i weszła do salonu.
Spojrzałam na Uckera. Z jego wyrazu twarzy nie mogłam nic wyczytać. Czy był zawiedziony, że Annie poszła z Ponchem? Spodobała mu się?
Dlaczego ja zawsze muszę natrafiać na najgorszych facetów.
Zresztą nie ma co się dziwić Uckerowi. Annie jest ładna i zawsze ma każdego chłopaka, który jej się spodoba. Szkoda tylko, że podoba nam się ten sam. W takim wypadku nie mogę nic zrobić. Wiem, że mój brat cierpi, podobnie jak ja. Zresztą co mnie obchodzi jakiś tam Ucker? Mało jest chłopaków?
Nie ma sensu się tym dłużej zadręczać, bo zwariuję.
- Chcesz się czegoś napić?- zaproponowałam. Chłopak kiwnął twierdząco głową.
- Dobra, to chodź do kuchni.- dodałam. Nie chciałam z nim gadać. Nie chciałam się do niego przywiązywać. Najlepiej by było, jakby całkowicie wyleciał mi z głowy. Wiem jednak, że to niemożliwe.
Weszliśmy do kuchni. Czułam się nieswojo w jego towarzystwie. Na dodatek przyglądał mi się w taki sposób…trudno było to określić. Nie wiem, to wszystko takie nierealne. Już od dawna żaden chłopak nie zrobił na mnie takiego wrażenia, a teraz okazuje się, że moja najlepsza przyjaciółka jest nim zainteresowana.
- Coś się stało?- zapytał Ucker przyglądając mi się.
- Nie, nic.- odpowiedziałam szybko. Za szybko, bo Ucker chyba to wyczuł. Spojrzał na mnie podejrzliwie, po czym powiedział:
- Na pewno? Nie wydajesz się przekonująca.
- Przecież mówię.- powiedziałam oschle. Niech zapomni o mnie, a ja zapomnę o nim. Nie mogę robić sobie złudzeń. Anahi nikt się nie oprze, a nawet jeśli, to nie chcę jej ranić, nawet poświęcając samą siebie.
- Dobra, nie chcesz nie mów.- odparł Ucker. Po chwili uśmiechnął się do mnie promienne.- I proszę cię, nie bądź na mnie zła. Cokolwiek zrobiłem, to przepraszam za to.- dodał po chwili.
Dlaczego to spotyka mnie? Dlaczego ja mam takiego pecha? Czy kogoś zabiłam? Trzeba być idiotką by krzyczeć na takiego przystojniaka, na dodatek stara się być miły.
- Nic nie zrobiłeś.- mruknęłam zażenowana.- Po prostu mam za dużo na głowie i niepotrzebnie wyżywam się na tobie.
- Tak sobie pomyślałem, czy nie przyszłabyś jutro do mnie.- zaproponował lekko się uśmiechając. Co on mówił? Nie, nie mogłam się na to zgodzić. Widząc wyraz mojej twarzy dodał pospiesznie.- Oczywiście chcę, żebyś poznała moją młodszą siostrę. Wiesz, ona czuje się tu jeszcze nieswojo. Gdybyś mogła…
- Jasne.- przerwałam mu.- Jutro do ciebie przyjdę.
- Świetnie. To tak ok. 15 przyjdź z Ponchem.- odparł z uśmiechem. W tym momencie do kuchni „wleciała” Anahi. Zaraz za nią Poncho.
- A gdzie idziecie?- zaciekawiła się blondynka.- Mogę też iść?
R.4
W jednej chwili poczułam się, jakby ktoś walnął mnie z całej siły w głowę, a potem rzucił na ziemię. Czułam jak robi mi się gorąco. Wyczekująco spojrzałam na Uckera. Chyba był tak samo zdziwiony jak ja. Teraz swój wzrok przeniosłam na blondynkę, uśmiechała się wyczekując odpowiedzi. Nagle olśniło mnie, że mój brat wyszedł z pomieszczenia. Widocznie miał dość flirtującej Annie. Ja w sumie już też. Ta cała sprawa wydawała mi się taka dziwna i nierealna. W końcu odważyłam się i powiedziałam:
- Poncho przychodzi jutro do Uckera, a ja mam poznać jego siostrę Maite.- wyjaśniałam w sumie zgodnie z prawdą. Nie wiem czemu, denerwowałam się wypowiadając te słowa. Annie wyraźnie się zmieszała. Na pewno nie chciała spotkać się moim bratem, nawet gdyby mogła wtedy siedzieć z Uckerem. Wyczułam to. Nie trudno było rozgryźć blondynkę. Zresztą znamy się już tyle lat.
- Yy, to ja dam sobie spokój. I tak sobie przypomniałam, że jutro mam kosmetyczkę.- uśmiechnęła się blondynka.
- Dobra, Annie, chodźmy do mojego pokoju. Musimy pogadać.- powiedziałam do Anahi i pociągnęłam ją za rękę. Christopher został sam w kuchni.
Weszłyśmy do mojego pokoju. Rzuciłam się na swoje miękkie łóżko i spojrzałam wyczekująco na przyjaciółkę. Ta tylko niepewnie usiadła na jasno-fioletowym fotelu, po czym powiedziała :
- Ten Ucker jest całkiem przystojny, nie sądzisz?
Co miałam powiedzieć? Tak Annie, jest przystojny jak cholera. Nie, nie mogłam jej powiedzieć, że też jestem nim zainteresowana. No bo w sumie nie jestem. A przynajmniej jestem w trakcie wybijania go sobie z głowy. Nie jest to jednak takie łatwe jak mi się wydawało.
Na dodatek pozostawała kwestia mojego brata.
- Chłopak, jak chłopak.- powiedziałam, udając obojętność. W głębi serca poczułam ból. Czy rzeczywiście, aż tak mi na nim zależało? Przecież znałam do zaledwie kilka dni.
- Och Dul!- pisnęła blondynka.- On jest cudowny, boski, miły, seksowny…ach, nie wiem, ale on mógłby być dla mnie chłopakiem na całe życie.
Poczułam jak robi mi się słabo. Czy ja dobrze słyszałam? Teraz wiem, że muszę wybić sobie z głowy Uckera. Żeby nie ranić Annie, ani sama nie cierpieć. To jedyne rozsądne rozwiązanie. Tylko pytanie, czy możliwe?
- Z pewnością Annie, ale nie możesz powiedzieć, że jest on miłością twego życia, skoro znasz go jeden dzień.- powiedziałam, starając się, by wyszło to naturalnie i żeby blondynka nie wyczuła mojego zdenerwowania.
- Wcale nie mówię, że go kocham. Powiedziałam, że mogłabym się w nim zakochać. On jest ideałem. Myślisz, że umówiłby się gdzieś ze mną?- zapytała Annie pełna nadziei.
- Tak, masz u niego wielkie szanse.- powiedziałam smutno. Teraz pozostaje cieszyć mi się szczęściem przyjaciółki. Przecież obiecałyśmy sobie, że żadne facet nie stanie na naszej drodze.
- Ach, dziękuję Dul! Jesteś najlepszą przyjaciółką.- krzyknęła blondynka i przytuliła mnie z całej siły. Teraz naprawdę cieszyłam się jej szczęściem, mimo, że czułam ból w sercu.
- Nie przesadzaj.- powiedziałam próbując wyrwać się z jej uścisku.- Opowiedz mi lepiej o rozmowie z moim bratem.
- Ach, nawet mi nie przypominaj. – blondynka usiadła obok mnie na łóżku.
- No mów! Jestem ciekawa co mój inteligentny brat ci powiedział.- ciągnęłam. Chciałam wiedzieć wszystko. Musiałam, tak po prostu.
- No cóż. Przeprosił mnie za swoje zachowanie wtedy, gdy odszedł od nas no i za to, że był dla mnie niemiły.
- Tylko tyle?- zdziwiłam się. Boże, mój brat to rzeczywiście okaz inteligencji i elokwencji.
- Tak. Chwile jeszcze gadaliśmy i postanowiliśmy przyjść do was.- odpowiedziała Annie wzruszając ramionami.
- Ja go chyba kiedyś zabiję.- mruknęłam do siebie.
- Co?- zdziwiła się Anahi.
- Nie, nic.- powiedziałam szybko. Nie chciałam się jej tłumaczyć. A na pewno nie mówić, że próbowałam ją swatać, ze swoim bratem, ale plan poszedł na marne, bo ona zainteresowała się jego kumplem Uckerem.
- Dul, wydaję mi się, że jesteś smutna.- powiedziała blondynka, wyraźnie zmartwiona.
- Nie, naprawdę nic mi nie jest.- odpowiedziałam z naciskiem.
- Ok., jak chcesz. Pamiętaj, ze zawsze możesz na mnie liczyć.- uśmiechnęła się do mnie, po czym zamyśliła.- Chyba nie martwisz się, że jak zacznę spotykać się z Uckerem, to przestanę cię odwiedzać. Nie martw się, jesteś i będziesz zawsze na pierwszym miejscu.
„ Jak zacznę spotykać się z Uckerem”- te słowa Annie ciągle słyszałam w głowie. Znowu poczułam, jakbym dostała w twarz. Odkąd pojawił się ten cały Christopher nic nie jest takie samo i już nie będzie. Czuję, że on namiesza jeszcze o wiele więcej. Aż boję się myśleć, co jeszcze może się zdarzyć. I jak przeżyję być może związek Annie i Uckera. Przecież muszę się psychicznie przygotować. Inaczej czuję, że zwariuje. Na dodatek jutro czeka mnie wizyta w jego domu. Zapowiada się ciężki dzień. Czy to przeżyję, dopiero się okaże.
- Nie Annie. To nie o to chodzi. – powiedziałam sztucznie się uśmiechając.- Naprawdę wszystko w porządku.
- Och, Dulce!! Ty też spotkasz jeszcze miłość swego życia, zobaczysz. – Annie chciała mnie pocieszyć. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że tymi słowami jeszcze bardziej mnie dobiła. – Czasami wystarczy bardziej się rozejrzeć, a można spotkać miłość!!
I kto to mówi? Mój brat usycha z miłości do niej, a ona mówi to mnie.
Teraz przypominając sobie moje wszystkie wcześniejsze związki dochodzę do wniosku, że nie mam szczęścia w miłości .Może taki mój los?
Chyba za często żyję w marzeniach, by dostrzec, ze tak naprawdę to jestem samotna. Brakuję mi chłopaka, który byłby dla mnie podporą. Ktoś kto dawałby mi siłę, by żyć dalej mimo przeciwności losu. Annie ma rację. Ale ja chyba nikogo takiego nie znalazłam. A nawet jeśli, to ta osoba nie jest dla mnie. Nie potrafię krzywdzić osób, które kocham. A Annie jest dla mnie jak siostra.
R.5
W nocy nie mogłam w ogóle spać. Przekręcałam się z boku na bok, myśląc nad rozmową z Annie. Czy to możliwe, że tak naprawdę jest ona zainteresowana Uckerem? Chyba tak, widząc jej radość, gdy go widzi.
Usnęłam dopiero nad ranem, ale to chyba już z przemęczenia. Mimo to, wstałam dość wcześnie. Dzisiaj czekał mnie okropny dzień. Miałam iść do Christophera i poznać jego siostrę. Ciekawa jestem, jaka ona jest. Mam nadzieję, że się dogadamy.
Zeszłam do kuchni. Siedział tam mój brat, na szczęście sam:
- Hej.- powiedziałam siadając na krzesełku.
- Cześć.- Poncho uśmiechnął się.- Chcesz?- zapytał po chwili, częstując mnie kanapkami, które najprawdopodobniej sam przyrządził.
- Chętnie.- odpowiedziałam biorąc jedną do ręki.
- Dul…- zaczął niepewnie Alfonso. Wiedziałam, że coś się za tym kryje. Cos go gryzło, ale nie umiał rozpocząć rozmowy. Zauważyłam, że się denerwuje. Mam nadzieję, że nie powie czegoś głupiego.- Podoba ci się Ucker, prawda?
Zakrztusiłam się kanapką, którą jadłam. Co on mówi? Czy to aż tak bardzo widać?
- Co ty mówisz!?- oburzyłam się.- Możesz być pewny, że nikt jak na razie mi się nie podoba.
- Och, Dulce, daj spokój. Przecież to widać. Ty też się mu podobasz…
- Poncho, nie mówmy o tym.- powiedziałam sucho. Nie chciałam gadać na temat Uckera. Pragnęłam o nim zapomnieć, ale nikt mi w tym nie pomagał.
- Dobra, jak chcesz. Ale czasem pomyśl o sobie. Nie możesz robić wszystkiego, by uszczęśliwiać innych. Wtedy nigdy nie spotkasz miłości.- powiedział, po czym wyszedł. Doskonale wiedziałam, o co mu chodzi. Oczywiście miał na myśli Annie. Nie rozumiem jednak, dlaczego kazał być mi egoistką. Nie mogę, nie potrafię krzywdzić Anahi. Widziałam, jak cieszyła się, gdy powiedziałam jej, że ma szanse u Uckera. Poncho nie miał racji. Moje szczęście nie miałoby sensu, gdybym straciła przyjaciółkę. To zupełnie nie miało sensu.
Zresztą, mój brat namawia mnie, bym walczyła o Uckera, a sam nie walczy o Annie. Bądź co bądź, ma podobną sytuację do mnie. Jakoś nie stosuje się do swoich rad. Zawsze łatwiej jest powiedzieć, niż zrobić.
Nieubłagalnie zbliżała się 15.00. Już od dłuższego czasu wybierałam ciuchy do wyjścia. Po dłuższej chwili wybrałam zwiewną sukienkę w kwiatki. W sumie sama nie wiem dlaczego tak się stroiłam.
Razem z Ponchem udaliśmy się do domu państwa Uckermann. Z tego co mówił mi Alfonso, rodziców Uckera miało nie być.
Weszliśmy do ładnego i nowoczesnego domu. Z budowy przypominał trochę nasz. Było tu równie ładnie i czuło się atmosferę.
- Cześć.- powiedział Ucker, witając nas.- Wchodźcie.
- Cześć.- rzucił wesoło Poncho i rozejrzał się po domu.
- Hej.- powiedziałam spokojnie. Widziałam, jak Ucker przygląda mi się. Muszę przyznać, że krępowało mnie to.
- Napijecie się czegoś?- zapytał Christopher.
- Nie, dzięki.- odpowiedziałam.
- Ja chcę sok.- wtrącił Poncho. Po chwili zobaczyłam jak po schodach schodzi zgrabna brunetka. To musiała być siostra Uckera. Dziewczyna wydawała się miła.
- Cześć.- powiedziałam.- Ty musisz być Maite.
- Tak, to ja.- odpowiedziała brunetka uśmiechając się niepewnie. Wyczułam, że się denerwuje. Jak widać, nie była za bardzo pewna siebie. Może to dobrze.
- Miło mi cię poznać. Jestem Dulce Maria.- również się uśmiechnęłam.
Później zostawiłyśmy chłopaków i poszłyśmy do jej pokoju. Był to przestronny pokoik, w kolorach zieleni. Zauważyłam, ze May interesuje się muzyką, bo ma wiele płyt. Zresztą tak jak ja. To dobrze, że mamy jakieś wspólne zainteresowania, dzięki temu lepiej ją poznam.
- Mój brat o tobie dużo mówił. I raczej miał rację.- powiedziała Maite.
- Tak?- zdziwiłam się. Czyżby ten Ucker mnie obgadywał. Już mogę się domyśleć, jak mnie krytykował.- A co mówił?
- Opowiadał, że jesteś bardzo miłą i ładną dziewczyną. Uznał, że się dogadamy.
- Na pewno.- zapewniłam.
- Tak. Wiesz, Ucker chyba aż za bardzo się tobą interesuje.
- Co?- zdziwiłam się. Nie mogłam jednak powstrzymać się od uśmiechu. Przestań się szczerzyć, debilko!! Ganiłam sama siebie. Przecież on podoba się Annie.
- Wiesz, jesteś bardzo ładna i nie dziwię się mojemu braciszkowi, ale sądzę, że on trochę przesadza. Bez obrazy, ale odkąd cię poznał w domu nie mówi o nikim innym.- mówiła Mai.
Zdziwiłam się. Czy to możliwe, że ja też podobałam się Uckerowi? A może to tylko domysły Maite. Na pewno tak. Chwalił mnie, by przekonać jakoś Mai, że się dogadamy. Na pewno nie jest mną zainteresowany. Co ja sobie myślę? On nigdy nie zwróciłby uwagi na mnie.
- Hmm, co powiesz, żebyśmy się wybrały razem na koncert zespołu „Corazon” ?- zaproponowałam. Chciałam zmienić temat, a po drugie i tak planowałam iść na niego z Annie. Maite może się przecież przyłączyć.
- Z chęcią.- odpowiedziała uśmiechając się.
- Cudownie!!- ucieszyłam się.- Może pójdzie jeszcze z nami Annie, moja przyjaciółka. Myślę, że się polubicie.
Maite okazała się cudowną i miłą osobą. Jak na 17 lat jest bardzo dojrzała i różni się od Uckera. Jednak jej słowa ciągle mąciły mi w głowie. Przez to zaczęłam mieć nadzieje. A to najgorsze co mogło mi się przytrafić.
R.6.
Wróciłam do domu. Od razu udałam się do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Umówiłam się z Maite, że pójdziemy razem na ten koncert. Możliwe, że dołączy do nas Annie. Fajnie by było, gdyby dziewczyny się polubiły.
Sama nie wiem czemu, ale ciągle przed oczami mam uśmiech Uckera, jego twarz, usta i te brązowe oczy, w których się zanurzam. On jest wyjątkowy, ale nie dla mnie.
Następnego dnia siedziałam w ogrodzie na leżaku, czytając jakąś książkę. Lubię, choć na chwilę przenieść się do innego świata, gdzie wszystko jest możliwe. Szkoda, że nasze życie nie jest takie jak w tych książkach.
Czytając, nie zauważyłam nawet, że ktoś usiadł przede mną i przygląda mi się. Dopiero po jakimś czasie zobaczyłam jego- Uckera. Patrzył na mnie tak…czule? Możliwe, a może to tylko moja wyobraźnia. Dzisiaj wyglądał cudownie. Zresztą jak zawsze. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Było w nim coś innego, niezwykłego. Do tego jeszcze te nieuczesane włosy.
Chyba zauważył, że także mu się przyglądam więc powiedział:
- Cześć Dul, chciałem pogadać.- mówił jakoś dziwnie.
- Cześć. Siadaj.- zaproponowałam, pokazując miejsce obok siebie i odłożyłam książkę na stolik, tym samym sięgając po sok. – Chcesz?- dodałam nalewając do szklanki napoju z dzbanka.
- Chętnie.- odpowiedział.- Widzisz Dul, właściwie to chciałem się zapytać, czy nie poszłabyś ze mną do kina?
Zakrztusiłam się sokiem. Czy on proponował mi właśnie randkę. Jedyne co chciałam powiedzieć to „ Tak! Tak!” Ale jakaś część mnie nie była tego pewna. Podejmując ten krok mogłabym stracić przyjaciółkę, a tego nie chciałam, nie mogłam. Z drugiej strony taki przystojniak. Chyba tylko głupia, by odmówiła. Ale ja nie mam wyjścia, mimo, że chcę inaczej, muszę kierować się rozumem.
- Przepraszam Ucker, ale nie mogę. Naprawdę przepraszam.- mówiłam to z wielkim bólem serca. Wiedziałam, że zmarnowałam szansę, być może najważniejszą w moim życiu. Jednak teraz byłam przynajmniej lojalna w stosunku do Annie. Mam nadzieję, że dobrze zrobiłam.
- Jasne. Nic się nie stało.- powiedział.- Wygłupiłem się. Zapomnij.- dodał, po czym odszedł.
Poczułam, że w moich oczach pojawiają się łzy.
- Jesteś uparta.- usłyszałam. Był to mój brat.
- Podsłuchiwałeś?- zapytałam z lekkim wyrzutem, próbując zatamować własne łzy. Czułam się okropnie, podle. Było mi szkoda Uckera, ale tak będzie lepiej. Niech znienawidzi mnie.
- Nie, słyszałem przez przypadek. Dul…- zaczął Poncho.- Nie możesz cierpieć. Podziwiam cię, że jesteś tak oddana przyjaciółce, ale takim postępowaniem ranisz siebie i Uckera. Widać było, że chłopak się zawiódł.
- Och, jutro znajdzie pocieszycielkę. A ja.. przyzwyczaiłam się, że jestem sama. Ty także powinieneś zawalczyć o szczęście. Mam na myśli Annie.- powiedziałam, po czym weszłam do domu i udałam się do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i sięgnęłam po zdjęcie, na którym byłam razem z Annie. Obie byłyśmy takie szczęśliwe… Pogładziłam palcami zdjęcie, jakbym chciała zapamiętać każdy szczegół. Z moich oczu mimowolnie popłynęły łzy. Już nie chciałam ich powstrzymywać. Nie miałam siły. To wszystko zaczyna mnie przerastać. Wiem, że to dopiero początek.
- Razem na zawsze, Annie.- szepnęłam dalej gładząc zdjęcie.
Przed moimi oczami znów stanął Ucker. Tym razem wyraz jego twarzy wyrażał ból, cierpienie. Zupełnie wyglądał tak, jak w chwili gdy mu odmówiłam. Próbowałam sama sobie tłumaczyć, że zrobiłam dobrze, ale to nie miało sensu.
Usnęłam sama nie wiem kiedy. Obudził mnie dopiero telefon. Podniosłam się na łóżku i sięgnęłam po komórkę.
- Halo?- zapytałam zaspanym głosem. Pół dnia przespałam.
- Hej Dul! To ja, Annie! Nawet nie wiesz co się stało!- mówiła szczęśliwa.
- Więc słucham.- prawdę mówiąc, nie do końca miałam ochotę na rozmowę z nią, ale gdybym się wyłączyła, śmiertelnie by się na mnie obraziła.
- Umówiłam się z Uckerem!!- pisnęła szczęśliwa.
O mało nie spadłam z łóżka. Jak to ? Tak szybko znalazł sobie pocieszenie? Jak widać, nie był mną zbytnio zainteresowany, skoro po kilku godzinach umawia się moją przyjaciółkę. Teraz wiem na pewno- mam pecha. Wszystko już straciło sens. Na samą myśl, ze Annie będzie spotykać się z Uckerem zrobiło mi się słabo. Poncho nie miał racji. Ucker jest jak reszta chłopaków. Może to jednak dobrze, że nie zgodziłam się na randkę.
Po raz kolejny dzisiejszego dnia, poczułam jak lecą mi łzy. To był koniec początku. Teraz zaczyna się coś nowego.
Niech Annie będzie szczęśliwa. Już nie mam zamiaru myśleć o Uckerze. On już nie istnieje!!

R.7.
Postanowiłam iść do Poncha. Musiałam z nim porozmawiać. Na poważnie. Chciałam wyciągnąć od niego wszystko. Włącznie z wydarzeniami związanymi z Anahi.
Weszłam do jego pokoju, najpierw pukając. Wydawał się zdziwiony moim przybyciem, ale uśmiechnął się przyjaźnie.
- Cześć. Możemy porozmawiać?- zapytałam.
- Jasne.- odpowiedział radośnie.- Więc o co chodzi?
- Chciałam pogadać, tak szczerze. Nigdy nie interesowałam się zbytnio twoim życiem, nie wypytywałam o nic, ale muszę poznać prawdę.- mówiłam. Byłam zdenerwowana, sama nie wiedząc dlaczego. Przecież zawsze w swoim towarzystwie czuliśmy się swobodnie.- Chodzi mi o ciebie i Annie. Powiedz mi, czy naprawdę ci na niej zależy? Będę dyskretna, ale muszę wiedzieć.
- Znowu zaczynasz. Przecież mówiłem ci, że ona mnie nie interesuje.
- Tak, jasne.- powiedziałam sarkastycznie.- To dlaczego zawsze do niej wzdychasz?
- Wcale nie wzdycham. Może kiedyś mi się podobała, ale teraz już ją poznałem i wiem jaka jest naprawdę.
- Anahi jest cudowną osobą.- oburzyłam się. Kochałam Anahi i mimo, że miała wady, ja po prostu uważałam ją za ideał. Była jedyna, wyjątkowa i myślałam, że mój brat także to dostrzegł.
- Taka cudowna, że zabiera ci chłopaka sprzed nosa!! – Poncho był zdenerwowany. Podejrzewam, że cała ta historia z Uckerem i Annie wydaje mu się chora.
- Annie nie wie, że podoba mi się Ucker! Nigdy jej tego nie mówiłam.- powiedziałam.- Ona chce być szczęśliwa i tyle. Wiem, że cię to boli, ale ty nigdy nie chciałeś walczyć o nią. Na wstępie się poddałeś.
- Przypominam ci, że jesteśmy w podobnej sytuacji. A ty jakoś niespecjalnie walczyłaś o uczucie.
- Nie chcę zranić osoby, którą kocham.- powiedziałam.
- Jesteś dziwna.- stwierdził Poncho.- Ale kocham cię.
- Ja ciebie też.- odpowiedziałam. Przytuliłam się do niego. Jednak byłam szczęściarą. Nie każdy może pogadać tak szczerze z rodzeństwem. Ja mogłam. Poncho może i ma wady, ale zawsze umie mnie pocieszyć. To chyba jedyna dobra strona tej dziwacznej sprawy.
Później postanowiłam zadzwonić do Annie. Chciałam iść z nią na zakupy, ale stwierdziła, że nie może. To mnie zaskoczyło. Przecież zawsze, gdy proponowałam jej wypad do centrum handlowego zgadzała się z tak wielkim entuzjazmem, a teraz? Co się dzieje? Czyżby Ucker miał na nią tak wielki wpływ?
Słyszałam od Poncha, że byli już na jednej randce. Zresztą wcześniej sama mi się chwaliła. Czyżby Christopher tak ją zmienił? Boję się, że nasza przyjaźń na tym ucierpi, a tego nie byłabym w stanie znieść.
Postanowiłam iść do Mai. Chciałam wyrwać się z domu, zapomnieć o problemach.
Zapukałam ostrożnie do drzwi. Otworzył mi Ucker. Widać, że był zdziwiony moim przyjściem.
- Cześć.- powiedziałam niepewnie.- Jest Mai?
- Cześć. Tak, jest. Wejdź.- zaproponował. Weszłam do środka.- Wybieracie się gdzieś?
- Właściwie to chciałam zaproponować Maite zakupy. – powiedziałam uśmiechając się.
- Dul!!- krzyknęła czarno-włosa zbiegając po schodach.- Witaj!!
- Cześć Mai!- ucieszyłam się.- Poszłabyś ze mną na zakupy?
- Jasne, a co? Jakaś randka się szykuje?- zaśmiała się Mai.
- Nie, ale nigdy nic nie wiadomo.- odpowiedziałam puszczając oczko.
- Poczekaj na mnie, zaraz zejdę.- rzuciła Mai i pobiegła do swojego pokoju się przyszykować. Zostałam sama z Uckerem. Czułam się nieswojo. Na dodatek znowu mi się przyglądał.
- Jestem brudna?- zapytałam w końcu. Miałam dość.
- Nie.- odparł zdziwiony, zastanawiając się chyba skąd u mnie takie pytanie.
- Słyszałam, że umawiasz się z Annie.- powiedziałam. Chciałam, by zabrzmiało to tak, jakbym mówiła od niechcenia. Nie wiem czy mi wyszło.
- Tak.- powiedział niepewnie.- Jest w tym coś złego?
- Jasne, że nie. Mam tylko nadzieję, że nic jej nie zrobisz. To moja przyjaciółka.- odpowiedziałam.
- Nie martw się.- zapewnił Ucker.- Jest ze mną bezpieczna.
Co za idiota!! Robi to specjalnie, by mnie wkurzyć!! Udało mu się. Całkowicie popsuł mi humor.
- W to nie wątpię.- burknęłam.
- Czyżbyś była zazdrosna?- zapytał zbliżając się do mnie. Poczułam jego ciepły oddech na twarzy. Moje serce zaczęło walić jak oszalałe. Co się ze mną dzieje? Czy naprawdę już zwariowałam? Jak on może ze mną w coś takiego pogrywać?
Ok., zaczął grę, więc nie zamierzam jej przegrać.
- Na pewno nie o ciebie,.- szepnęłam w jego twarz. Nie odsunęłam się jednak. Nasze twarze były tak blisko siebie… Czułam ciepło bijące z jego ciała…
- Na pewno? Mnie wydaję się coś innego.- znowu powiedział. Spojrzałam na jego usta. Boże, co ja robię? Flirtuję z chłopakiem, który spotyka się moją przyjaciółką!! O nie!!
Ale nie potrafiłam się odsunąć, za bardzo zaczarowana byłam jego ustami.
Ucker chyba to zauważył, bo zaczął jeszcze bardziej przysuwać swoja twarz do mojej.
- Już…- zaczęła Mai zbiegając ze schodów.- Przepraszam, nie chciałam przeszkadzać.- mówiła to z uśmiechem.
Odskoczyłam szybko od Uckera. Czułam się zażenowana. Jak mogłam to robić? To wszystko wina Christophera. To on tak na mnie działał!!

R.8
Dul
Razem z Mai chodziłam po sklepach. Nie byłyśmy jednak takimi maniaczkami jak Annie. Brakuję mi jej.
W mojej głowie ciągle odtwarzała się sytuacja z przed kilku godzin. Ucker i ja. Ciekawe, czy pocałowalibyśmy się, gdyby nie Maite. Nie powinnam się tym zadręczać. On nie jest dla mnie. Jednak nie potrafię wymazać tego z pamięci . Za każdym razem powraca jak bumerang. Nigdy nie uwolnię się od tego.
- To kiedy jest ten koncert?- zagadnęła Mai, gdy siedziałyśmy w kawiarni zajadając się ciastem jagodowym.
- Za trzy dni.- odpowiedziałam z uśmiechem. Będę musiała uprzedzić Any, że idzie z nami też Mai. Nie miałam jeszcze okazji jej tego powiedzieć. Wszystko tak się skomplikowało.
- Super. Wiesz już co założysz?- pytała brunetka.
- Nie. Ale przyjdziesz do mnie i coś wspólnie wybierzemy.
- Cudownie.
Mai była wyjątkową i radosną osobą, ale ciągle brakowało mi Anahi. Myślami byłam przy niej. Nie rozumiem, dlaczego tak dziwnie się zachowuje. To zaczyna mnie przerażać. Znamy się od dziecka i nigdy tak nie było.
****************
Annie.
Siedziałam u siebie w pokoju. Rozmyślałam nad Dul no i Uckerem. Christopher jest bardzo przystojny i podoba mi się. Nigdy nie poznałam równie fascynującego chłopaka. Jest wyjątkowy, inny. Jego uśmiech jest taki czarujący. Gdy go widzę nie mogę się powstrzymać.
Z początku myślałam, że nie jest mną zainteresowany, bo gdy chciałam go gdzieś zaprosić, odmówił. Ale po kilku dniach sam do mnie zadzwonił. Dobrze, że zostawiłam mu mój numer telefonu. Byliśmy na randce, jeśli można tak to nazwać. Bawiłam się świetnie w jego towarzystwie, ale on był jakiś dziwny, spięty. Jakby rozmyślał o czymś innym. Może mi się tylko wydawało.
Teraz jednak wiem, że Ucker to chłopak inny od reszty. Wrażliwy i dobry. Być może dlatego mnie tak zauroczył.
Miałam jednak wrażenie, że Dul nie jest zadowolona, że spotykam się z Uckerem. W sumie może miała trochę racji. Ostatnio w ogóle z nią nie rozmawiałam. To wszystko przez to, że nie mam czasu. Jutro z Uckerem także wychodzę. Mam nadzieję, że będzie z tego coś więcej.
Jednak najpierw muszę pogadać z Dul. Nie chcę popsuć naszej przyjaźni. Choć czasem Dulce jest nie do wytrzymania. Na przykład wtedy, gdy za wszelką cenę chce swatać mnie ze swoim bratem. A przecież Poncho to idiota. Na początku mi się podobał, ale gdy chciałam się z nim umówić upokorzył mnie. Od tamtej pory ten chłopak dla mnie nie istnieje.
Choć muszę przyznać, że jest bardzo przystojny.
Zeszłam do kuchni. Rodziców nie było. Tata wyjechał w delegację do Szwajcarii, a mama pojechała z przyjaciółką na kilka dni do SPA. Nie po raz pierwszy zostawili mnie samą. Czasami wydaję mi się, że jestem dla nich ciężarem. To nie do wytrzymania.
Postanowiłam zadzwonić do Dul. Przeprosić, pogadać i poradzić się w sprawie Uckera. Musi mi pomóc. Żaden chłopak do tej pory aż tak nie zawrócił mi w głowie. Zresztą muszę z nią omówić pójście na ten koncert. Może pójdzie z nami jeszcze Ucker?
Znalazłam w telefonie numer Dul Odebrała po czwartym sygnale:
- Halo?- odezwała się.
- Cześć Dul! To ja Anahi. Dzwonię, bo chciałabym się z tobą spotkać.
-Nie ma sprawy. Przyjdź do mnie. To pogadamy.
Ucieszyłam się. Może wszystko wróci do normy. Tylko co tą normę popsuło. Tego już nie wiedziałam.
*****************
Dul.
Ucieszyłam się z telefonu Annie. Chciała porozmawiać to już coś.
Razem z Maite siedziałyśmy u mnie w domu. Po jakimś czasie od telefonu przyszła wreszcie blondynka. Byłam szczęśliwa. Bez względu na to, czy jest z Uckerem, czy też nie pozostanie mi bliska. Niech będzie szczęśliwa. A ja będę cieszyć się razem z nią. No może nie do końca, ale zawsze.
- Cześć.- przywitałam się.- Poznaj to Maite, siostra Uckera.
Dziwne. Anahi zaczęła spotykać się z Christopherem, a nawet nie poznała jego siostry.
- Miło mi. Anahi- blondynka wyciągnęła rękę w kierunku brunetki.
- Yy Dul, właściwie to ja już muszę iść.- powiedziała Mai. Chyba nie czuła się zbyt dobrze w towarzystwie Annie.
- Ok. to pa.- pożegnałam się z nią, po czym zwróciłam do blondynki.- Więc o co chodzi?
- Przyszłam przeprosić, ale naprawdę nie mogłam iść z tobą. Chciałam też prosić o radę.
- Słucham.- powiedziałam uśmiechając się. Chyba znowu odzyskałam przyjaciółkę. Żaden facet nie popsuje naszej wieloletniej przyjaźni.
- No bo widzisz… Niby spotykam się z Uckerem, ale on nigdy nic nie powiedział, ani nie pocałował mnie. Jak myślisz, mam sama przejąć inicjatywę, czy czekać na jego krok?
Co miałam powiedzieć? Stałam w osłupieniu przyglądając się jej. To nie jej wina, że obie zakochałyśmy się w jednym chłopaku. Tylko dlaczego to tak musi boleć?

R.9
Dul
Powiedziałam Any o tym, że na koncert idzie Maite. Oczywiście moja genialna przyjaciółka wpadła na cudowny pomysł. Chce zaprosić także Uckera. Skoro tak, to ja wezmę też mojego brata. Przynajmniej Christopher nie będzie kręcił się wokół nas. Czasami mam dość już tego. Na dodatek ciągle widzę ten błysk w oku Anahi, jak opowiada o Uckerze. Jest wtedy taka szczęśliwa…
~~~~
Nadszedł ten dzień. Już dzisiaj idziemy wszyscy na koncert. Dołączył do nas także Christian, który już wrócił od kuzyna. Szczerze muszę przyznać, że stęskniłam się za nim. Od czasu, gdy przyjechał, nie gada o niczym innym, tylko o historiach jakie mu się tam przydarzyły. Jest taki zabawny. Uwielbiam jego towarzystwo.
Razem z Maite i Any szykowałyśmy się w moim pokoju. Zbliżała się 19.00. Już niedługo musimy wyjść. I tak jestem pod wrażeniem, że rodzice nie robili wymówek. Nie żeby to mnie interesowało, w końcu i tak w ogóle ich nie ma w domu. Na ich przyjazne nastawienie wpłynął chyba fakt, że idą z nami Poncho i Ucker. Tak, moi rodzice zaprzyjaźnili się z państwem Uckermann i polubili ich dzieci. W wolnych chwilach nasze matki spotykają się na kawę. Teraz jakoś niedługo mają jechać razem do SPA. Czuję, że wszystko sprzymierzyło się przeciwko mnie.
******
Any
Razem z Mai i Dul wybierałyśmy ciuchy. Byłam w swoim żywiole. Polubiłam Mai, ale czasem wydaję mi się zbyt spokojna. Ja i Dul jesteśmy zwariowane, a ona woli być grzeczną dziewczynką.
Założyłam różową mini i do tego żółtą bluzkę na ramiączka. Musiałam wyglądać olśniewająco, by zaskoczyć pozytywnie Uckera.
- Dziewczyny ruszcie się!- usłyszałam krzyk Poncha. Ten chłopak wyprowadzi mnie kiedyś z równowagi. Zawsze coś mu nie pasuje. Jeszcze nie widziałam, by był z czegoś zadowolony. Zupełnie wrak, a nie człowiek.
- Już idziemy!- odpowiedziała Dulce.
Zeszłyśmy z dziewczynami na dół. Byli już tam wszyscy. Ucker, Christian i Poncho. Na tego ostatniego nie chciałam patrzeć. Denerwował mnie jak zawsze.
Mai i Dul także ładnie wyglądały. Maite założyła krótkie rybaczki i do tego zieloną bluzkę, a Dul krótkie spodenki i czarną bluzkę.
Wsiedliśmy do samochodów. Niestety mi trafiła się podróż z Ponchem i Mai. Dulce będzie jechała z Uckerem i Chrisem- szczęściara. Będę musiała użerać się z tym kretynem.
- Any, na ten stój nie poderwiesz żadnego kena.- powiedział Alfonso, gdy jechaliśmy samochodem.
- Wiem, bo ty nie dasz się poderwać.- odgryzłam się.
- To dla mnie taki strój?- powiedział sarkastycznie.
- Jasne, że nie, idioto. I nie patrz się na moje nogi, bo wypadek spowodujesz.
- Dobrze, dobrze szefowo. Ty tu rządzisz.- zaśmiał się. Miałam tego dość. Co on sobie wyobrażał?
******
Dul
Nie podobało mi się to, że muszę jechać z Uckerem. Całe szczęście jechał z nami jeszcze Chris. Inaczej nie przeżyłabym tego. Jednak na nic moja radośc. Chris rozłożył się na tyle, słuchając muzyki, a ja musiałam usiąść z przodu obok kierowcy. W tej chwili zaczęłam przeklinać samą siebie, że założyłam te krótkie spodenki. Jeszcze tego by brakowało, by Ucker patrzył się na moje nogi!
Podczas drogi mało co mówiliśmy. Dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że Christian usnął. No pięknie, teraz jestem sama z Christopherem. Poczułam się zażenowana jego towarzystwem.
- Nad czym tak myślisz?- zapytał nagle, budząc mnie z rozmyślań. Spojrzałam na niego. Od razu zatonęłam w tych piwnych oczach.
- O niczym konkretnym.- odpowiedziałam, starając się spuścić z niego wzrok.
- Wydajesz się spięta.- mówił wciąż patrząc na drogę.
- Wydaje ci się.- powiedziałam, starając się, by zabrzmiało to szczerze.
- Jak chcesz.- w tym momencie spojrzał na mnie. Wyglądał jakoś dziwnie, jakby był zaskoczony i próbował nad czymś zapanować.
- Wszystko w porządku?- tym razem ja się zapytałam.
- Tak, tak.-odpowiedział szybko.
- Dul, Dul, oddaj moją kaczkę!!- wołał przez sen Chris. Spojrzałam na Uckera, po czym wybuchliśmy śmiechem.
R.10
Any.
Dojechaliśmy już na miejsce. Po drodze zgubiliśmy samochód Uckera, bo ten debil Poncho jechał tak wolno. Myślałam, że zabiję tego kretyna!!
Wysiadłam wraz z Maite z samochodu, Alfonso poszedł za nami. Podeszliśmy do biletera i daliśmy mu nasze bilety.
- Gdzie ta Dul?- zastanawiał się Poncho, gdy chodziliśmy koło sceny, przeciskając się przez tłumy, ludzi, którzy przyszli na koncert.
- Jesteś głupi, czy tylko udajesz?- powiedziałam z ironią.- Gdyby nie ty, nie zgubilibyśmy ich. A tak muszę się z tobą męczyć.
- Mogłaś sama prowadzić, skoro jesteś taka wszystkowiedząca. Wiedz, że ja też nie jestem zachwycony twoim towarzystwem. Ale przynajmniej jest Maite.- dodał brunet przytulając Mai. Myślał, że będę zazdrosna? Przeliczył się!! Idiota!! Nie cierpię go!! Tylko przy Dulce staram się być dla niego mila. Sama się zastanawiam, że ona jeszcze nie zauważyła, jak go nie lubię. Upiera się przy tym, że pasujemy do siebie. Pff, też coś. Już wolałabym zostać lesbijką niż spotykać się z tym wieśniakiem, a co dopiero się z nim całować. Fuj.
- Zamknij się kretynie. Muszę pomyśleć, bo przez ciebie ten wieczór będzie najgorszy w moim życiu!!- powiedziałam.
- To ty myślisz?- zaszydził. Myślałam, że go uduszę. Za kogo on się uważa?- To nowość, jak widzę. Tylko uważaj, żeby mózg ci się nie przegrzał.
- Jakiś ty mądry. Powinieneś udzielać rad!! – odgryzłam się.
- Skończcie już. Przez kłótnie do niczego nie dojdziecie!- wtrąciła Maite, która najwyraźniej miała dość naszej wymiany zdań. Ale to wszystko przez tego Poncha, to on mnie tak wyprowadza z równowagi. Na serio, powinni go gdzieś zamknąć. Odizolować ode mnie. Aż się dziwię, że to brat Dulce. Ona jest o wiele fajniejsza.
- ok.- powiedziałam.- Ale tylko dla ciebie.- zwróciłam się do Mai.
- Dobra, a teraz ich szukajmy.- wtrącił Poncho.
- Prowadź, detektywie.- powiedziałam z ironią. Nie mogłam się powstrzymać.
- Znowu!!- krzyknęła brunetka.- Uspokójcie się chociaż na czas koncertu!!
- To ona zaczęła!!- oburzył się Alfonso.
- Dzieciak.- rzuciłam.
- Kobieta się znalazła.
Myślałam, że go walnę. Jedyne co mnie powstrzymywało to, to, że było dużo świadków. Na dodatek koncert się jeszcze nie zaczął, więc było w miarę cicho. Ktoś na pewno słyszałby te jego jęki. Niech dziękuje Bogu, że jesteśmy w miejscu publicznym. Inaczej już by nie żył.
Dulce.
Gdy byliśmy już na miejscu zauważyłam, że nie ma samochodu Poncha. Z początku się tym nie martwiłam, ale gdy byliśmy już w środku zaczęłam się martwić.
- Nie ma ich jeszcze.- mówiłam zdenerwowana.
- Nie denerwuj się. Dadzą sobie radę.- powiedział Ucker.
- Może masz rację.- dodałam.
- Można gdzieś tu kupić gdzieś watę cukrową?- zapytał nagle Christian. Spojrzałam na niego zdziwiona. On jak zwykle głodny.
- Nie wiem.- odparłam próbując być spokojna. Ten chłopak kiedyś wyprowadzi mnie z równowagi.
- Zaczyna się.- powiedział Ucker. Zapaliły się kolorowe światła. Na scenie pojawił się zespół. Wszyscy zaczęli bić brawa i piszczeć. Spojrzałam na Uckera. Także się udzielał, tak samo jak Christian, tylko tamten zaczął krzyczeć:
- Kocham was!! „Corazon” rządzi!! Jesteście najlepsi!!- i tak dalej. Czasami zastanawiam się czy wszyscy faceci są tak porąbani.
Zespół zaczął grać. Nerwowo zaczęłam rozglądać się za pozostałą trójką. Na marne. Nigdzie ich nie było. Chyba rozpłynęli się w powietrzu.
-Podoba ci się?- krzyknął mi go ucha Ucker, próbując przekrzyczeć muzykę.
- Co? – zapytałam się zdziwiona, jakbym dopiero się urodziła.
- No koncert?!
- Jasne.- odpowiedziałam.
- Widzisz Christiana?- zagadnął Ucker, pokazując tańczącego Chrisa. Zaczęłam się śmiać.
- Nie no, lepiej tańczy niż tancerze na scenie.- powiedziałam.
- O tak.- zaśmiał się Christopher, po czym objął mnie w pasie. Spojrzałam na niego zaskoczona. Uśmiechnął się do mnie, jakby chciał powiedzieć, że nie wie o co mi chodzi. Nic nie powiedziałam. Czułam się dobrze. Jeszcze bliżej się do niego przysunęłam i skupiłam się na koncercie. Choć nie było łatwo zdając sobie sprawę z tego, że jestem tak blisko Uckera. Poczułam jego oddech. Nie poruszyłam się. W pewnym momencie poczułam jak odsuwa moje włosy na bok. Po chwili jego ciepłe usta dotknęły mojej szyi. Poczułam przypływ gorąca na całym ciele. Myślałam, że zaraz zemdleję. Było mi tak przyjemnie i dobrze. On nie odrywał ust od mojej szyi, całując delikatnie każdy jej skrawek. Dobrze, że nie było tam za widno. Wiele osób zobaczyłoby mój rumieniec na twarzy…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzia




Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:09, 10 Kwi 2009    Temat postu:

R.11
Dulce…
W pewnym momencie poczułam jak odsuwa moje włosy na bok. Po chwili jego ciepłe usta dotknęły mojej szyi. Poczułam przypływ gorąca na całym ciele. Myślałam, że zaraz zemdleję. Było mi tak przyjemnie i dobrze. On nie odrywał ust od mojej szyi, całując delikatnie każdy jej skrawek. Dobrze, że nie było tam za widno. Wiele osób zobaczyłoby mój rumieniec na twarzy…
Ucker nie przestawał mnie całować. Wiedziałam, że robię źle pozwalając mu na to, ale nie mogłam się powstrzymać. Było mi tak przyjemnie… Christopher odwrócił mnie w swoją stronę. Spojrzałam na niego zaskoczona, tym co chce zrobić. Schylił się lekko do przodu i musnął moje wargi. Rozchyliłam usta, pozwalając, by zatopił w środku swój język. Nie chciałam tego, a może chciałam. Czułam się jak pijana. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Boże, to on tak na mnie działał. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, nie przestając całować. W pełni poddałam się jego pocałunkom. W oddali słyszałam muzykę, ale nic się nie liczyło. Ta chwila była magiczna i wyjątkowa. Do chwili, gdy nie otrząsnęłam się z całej sytuacji. Oderwałam się od niego. Nie mogłam tego robić, nie powinnam mu na to pozwalać. Jest jeszcze Any, a ja zachowałam się jak smarkula, idiotka. W ogóle nie przypominałam samej siebie.
- Nie!!- krzyknęłam.- Nie powinieneś tego robić!- Ucker spojrzał na mnie zdziwiony i… zawiedziony? Być może. Sama nie wiem, co on robi. Najpierw podrywa moją przyjaciółkę, a potem całuje mnie. A ja mu na to pozwalam!! Chyba zwariowałam!
- Jakoś się nie sprzeciwiałaś.- powiedział z uśmiechem.
- Wiem, ale… Boże, ty nic nie wiesz!! Najlepiej zapomnijmy o tym, co miało tu miejsce!
- Świetnie. Skoro boisz się przyznać do swoich uczuć.- stwierdził Ucker. Myślałam, że go zabiję!!
- Niczego się nie boję.- powiedziałam sucho.
- Boisz się.- zaśmiał się rozbawiony. Ciekawe dlaczego było mu tak wesoło?
- To ty jesteś dziwny. Umawiasz się z moją przyjaciółką, a za jej plecami flirtujesz ze mną.
- Czyżbyś była zazdrosna?- przysunął się do mnie jeszcze bliżej. Choć nie wiem, jak było to możliwe. I tak staliśmy już wystarczająco blisko, przytłoczeniu przez resztę tłumu.
- Zamknij się.- powiedziałam wkurzona.
- Jeżeli chcesz wiedzieć, na razie nie łączy mnie nic z Any. Spotkaliśmy się dwa razy, to wszystko.
- Nie obchodzi mnie to.- dodałam.
- Na pewno?
- Tak!! I daj mi wreszcie spokój. Przyszłam na koncert, a nie, by z tobą się użerać.- rzekłam do niego.
Już nic się nie odezwał. Spojrzałam na niego dyskretnie. Tępo patrzył na scenę, ale wyglądał jakby myślał o czymś innym. Był taki przystojny!! Ach!! Idiotko przestań o tym myśleć. Przygryzłam dolną wargę i z powrotem spojrzałam na scenę. Próbowałam się skupić na muzyce, ale nie przychodziło mi to łatwo. Ciągle czułam smak jego warg, na swoich ustach. Dziwne, ale znowu chciałam je poczuć. Na szczęście powstrzymałam się. Na dodatek podszedł do nas Christian. Jak zwykle wesoły, stanął koło mnie i zaczął śpiewać. Zdecydowanie, chcę już wrócić do domu. Inaczej wyobrażałam sobie ten wieczór. Ale nie mogę powiedzieć, że był taki zły. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech…
Any.
Jak na razie nie spotkaliśmy reszty. Stałam z Mai i Ponchem słuchając koncertu. Poncho bujał się ocierając się o mnie. Boże, było tu tak dużo osób.
- Przestań się wiercić.- powiedziałam wkurzona do Alfonsa.
- Mogę robić co chcę. A ty zazdrościsz mi, że tak dobrze tańczę.- powiedział pewny siebie Poncho. Myślałam, ze go walnę. Tym razem nie powstrzymałam się. Popchnęłam go tak, ze poleciał na Mai.
- Uspokójcie się wreszcie!!- krzyknęła zdenerwowana brunetka.- Idę od was!! Mam już dość!! Spotkamy się przy wyjściu jak coś.
Maite odeszła. Chciałam coś powiedzieć, jakoś zatrzymać, ale na marne. Byłam zła, wkurzona. To wszystko przez tego wieśniaka. Na dodatek stał teraz i śmiał się.
- Z czego się śmiejesz?- walnęłam go w ramie. On złapał mnie za rękę. Spojrzałam na jego dłoń, która trzymała mnie w uścisku, a potem na jego twarz. Dopiero teraz zauważyłam, że ma takie piękne oczy. On również na mnie patrzył. Sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Wyciągnęłam rękę i pogładziłam do po policzku. Przejechałam delikatnie palcami po jego ustach. Nie sprzeciwiał się. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego co robię. Boże, flirtuję z Ponchem!! Przecież to mój wróg, wieśniak. Przystojny wieśniak! Nie!! Co ja gadam?
Wyrwałam się z jego uścisku, odrywając także swoją dłoń od jego twarzy i odwróciłam się. Nie mogłam teraz na niego spojrzeć. Zrobiłam najgorszą rzecz w swoim życiu. Co mi strzeliło do tej głupiej głowy?
- Czyżbyś się zarumieniła?- zapytał patrząc na mnie. Tym pytaniem po raz kolejny zbił mnie z tropu. Czułam się zażenowana. Od kiedy wzięło mi się na czułości? Na dodatek ja i Poncho? Nie!! To na pewno żart! Jestem walnięta to pewne.



R.12
Dulce
Stałam słuchając koncertu, kiedy zauważyłam niedaleko mnie Mai. Szła szybko, widać było, że jest zdenerwowana. Zawołałam ją. Jakoś przecisnęła się przez tłum, podchodząc do mnie.
- Gdzie się podziewaliście?- zapytałam.
- Nawet mi nie przypominaj. Już nigdzie nie pójdę z Any i Ponchem.
- Dlaczego ? -zaciekawił się Ucker.
- Kłócili się?- zgadłam.
- To mało powiedziane. Annie go pobiła. Dlatego też zostawiłam ich tam. Zupełnie jak dzieci.-mówiła brunetka.
- Jestem do tego przyzwyczajona.- zaśmiałam się.
- A jemu co?- zaciekawiła się Maite widząc bujającego się Christiana.
- Próbuje się dobrze bawić, i chyba mu to wychodzi.- powiedziałam.
- A wam jak się podoba?- zapytała Mai, mnie i Uckera.
- Dobrze.- powiedzieliśmy równocześnie. Aż się zdziwiłam, że jesteśmy tacy zgodni.
Nagle muzyka ucichła. Piosenkarze pożegnali się, po czym zeszli ze sceny. Koniec!! Nareszcie do domu.
- Nie wiem, jak my się teraz przeciśniemy.- mówiła Mai. Nagle poczułam, że ktoś złapał mnie za rękę. Na początku byłam przekonana, że to brunetka. Już miałam powiedzieć coś w stylu „ Mai, nie zapędziłaś się? Ja rozumiem, że nie chcesz się zgubić, ale wiesz jak to wygląda?”, ale zobaczyłam kto tak naprawdę mnie trzyma. To Ucker. Wydawał się taki spokojny i opanowany. Prowadził mnie do wyjścia, ale nie spojrzał na mnie. Zacisnęłam rękę jeszcze mocnej, po czym uśmiechnęłam się pod nosem. Miał taką cudowną dłoń. Pragnęłam do zatrzymać, pocałować. Już nigdy nie oderwać się od niego, ale nie mogłam. Popełniłabym wtedy najgorszą rzecz w życiu.
Doszliśmy do wyjścia. Postanowiliśmy poczekać na Any i Poncha. Zaczęłam się trząść. Nic dziwnego- miałam krótką bluzkę, a w nocy nie było za ciepło, mimo, ze w lato jest ponad 25 stopni Ucker zauważył to. Objął mnie mocno ramieniem i przyciągnął do swoje torsu. Poczułam jak bije mu serce. Chyba nie waliło bardziej niż moje.
Any.
- Any, pospiesz się!- krzyczał Poncho. Nie słuchałam go. Przez ten cały tłum nie miałam jak iść. Jakiś idiota przechodząc popchnął mnie, a moja noga wykrzywiła się. Złamałam całego obcasa, na dodatek noga strasznie mnie bolała. Nie chciałam nic mówić Alfonso. Od razu wyśmiałby mnie, mówiąc, że niepotrzebnie założyłam buty na obcasie. Co go to obchodziło? Nie dam mu satysfakcji.
- Nie mogę iść szybciej.- powiedziałam cicho.
- Co ci znowu? Paznokieć złamałaś? Anahi, rusz się, już wszyscy stąd wyszli. Zaraz nas tu zamkną, bo ty przez salę nie możesz przejść.
- Daj mi spokój! – krzyknęłam i syknęłam z bólu. Pięknie!! Teraz będzie ze mnie kpił! Boże, za co?
- Any, wszystko ok.?- zapytał ponownie Poncho.- O Boże!! Twoja noga!! Co ty zrobiłaś? Zobacz jaka jest spuchnięta.
Rzeczywiście. Wyglądała niczym kartofel! Dzisiaj miałam pecha. Rozumiem, gdyby takie coś przydarzyło mi się z Uckerem. On jest dżentelmenem i wiedziałby jak się mną zająć. A już na pewno nie śmiałby się z mojej nogi.
- Odczep się!!- warknęłam. Z bólu sama nie wiedziałam co robię. Teraz już nawet kroku nie mogłam zrobić. Po chwili poczułam jak bierze mnie na ręce.
- Co robisz?!- krzyknęłam zdziwiona.- Puszczaj!!
- I tak nie dojdziesz w takim stanie! Schowaj dumę do portfela! Daj sobie pomóc, chociaż raz.
- No dobrze.
Wtuliłam się w jego ramiona. Był taki ciepły… Do tego ten jego słodki oddech na moim policzku…Chyba rzeczywiście ból przyćmił mi mózg.
Dulce
Zobaczyłam idącego Poncha z Any na rękach?! Czy coś się zmieniło między nimi?? Oby!! Naprawdę wyglądali razem słodko!
- Co się stało?- zapytałam, patrząc na nogę przyjaciółki.
- Jakiś debil mnie popchnął i chyba skręciłam sobie kostkę.- wytłumaczyła blondynka.
- Koniecznie musisz jechać do szpitala!! Pojadę z tobą.- powiedziałam szybko.
- Nie, wszystko ok.- rzuciła prędko Any.- W domu wezmę proszek przeciwbólowy i zrobię okład.
- Jak chcesz.- powiedziałam.- To wracajmy.
Znowu jechaliśmy w takim samym składzie. Niestety. Przez całą drogę nic nie mówiłam. Ucker, ani Chris także się nie odzywali. No może nie do końca. Ten drugi nucił coś pod nosem.
Wysadziliśmy Christiana wcześniej. Gdy zatrzymaliśmy się obok naszych domów Ucker zwrócił się do mnie:
- No i jak ci się podobał ten wieczór?
-Nie był zły.- odpowiedziałam szybko, starając nie patrzeć się na jego usta.
- Ja też świetnie się bawiłem. Ale jeszcze może być lepiej. Przecież noc dopiero się zaczęła…- mówił przybliżając się do mnie. Zupełnie nieświadomie zwilżyłam usta. Przyniosło to chyba jeszcze gorszy efekt, bo Ucker dotknął dłonią mojej twarzy.
Zbliżył usta do moich ust, po czym szepnął:
- Jesteś taka piękna, Dul…
- Ucker… my nie powinniśmy. Nie możemy.- mówiłam ledwo oddychając. Kiedyś przez niego oszaleje. To on doprowadza mnie do takiego obłędu.
- Możemy.- zapewnił, po czym kolejny raz mnie pocałował. Na początku delikatnie, z czasem bardziej agresywnie. A ja w pełni poddałam się pieszczocie. Nie zważałam na nic. Liczyła się tylko ta magiczna chwila.
Any.
Odwieźliśmy Mai, po czym Poncho powiedział, że mnie odstawi bezpiecznie do domu. Byłam mu naprawdę wdzięczna. Nie był taki zły. Chyba dzisiaj po raz pierwszy okazał swoje lepsze oblicze. Gdyby był taki zawsze… ach, nieważne.
- Jesteśmy na miejscu.- powiedział Poncho trzymając mnie przed drzwiami. Ostrożnie postawił mnie na nogach.
- Dziękuję. – szepnęłam mu, po czym pocałowałam go w policzek. Jednak jakaś siła, kazała zrobić mi coś jeszcze. Musnęłam jego wargi, po czym oboje zatonęliśmy w pocałunku. Alfonso objął mnie w pasie, przyciągając bliżej siebie.
Moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. Było mi tak dobrze.

R.13
Any.
- Dziękuję. – szepnęłam mu, po czym pocałowałam go w policzek. Jednak jakaś siła, kazała zrobić mi coś jeszcze. Musnęłam jego wargi, po czym oboje zatonęliśmy w pocałunku. Alfonso objął mnie w pasie, przyciągając bliżej siebie.
Moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. Było mi tak dobrze.
Zawiesiłam mu ręce na szyi. Po chwili poczułam jego dłoń w moich włosach. Jego ciało było takie ciepłe… Zaczęliśmy całować się bardziej agresywnie.
Po paru minutach oderwaliśmy się od siebie. Żadne z nas nic nie powiedziało. Słyszałam nasze pobudzone oddechy. Ciągle nasze twarze były blisko siebie. Czułam się cudownie, patrząc w jego brązowe oczy. Alfonso przejechał dłonią po mojej twarzy, zjeżdżając na szyje. Dotknął czołem mojego czoła, próbując uspokoić oddech.
Ten pocałunek był niezwykły, cudowny. Jeszcze nigdy nie czułam się tak, podczas pocałunku. Ale to był Poncho!! On nie mógł mi się podobać?! Przecież kocham Uckera, chyba. Tak przynajmniej mi się wydawało, do tej pory.
Oderwałam się od niego. Patrzył na mnie czule. Czy były to jego szczere uczucia, czy w coś ze mną pogrywał?
- Muszę już iść.- szepnęłam.
- Tak, jasne.- odpowiedział z uśmiechem.- Uważaj na nogę.
- Dzięki. Pa.
Weszłam do domu zamykając za sobą drzwi. Przystanęłam na chwilę, po czym dotknęłam palcami usta. Ciągle czułam smak jego słodkich ust.
Boże, co się ze mną dzieje? Zwariowałam!!
Dulce.
- Możemy.- zapewnił, po czym kolejny raz mnie pocałował. Na początku delikatnie, z czasem bardziej agresywnie. A ja w pełni poddałam się pieszczocie. Nie zważałam na nic. Liczyła się tylko ta magiczna chwila.
Przycisnął mnie bliżej siebie, nie przestając całować mnie. Czułam gorąco, które przeszywa całe moje ciało.
Ucker błądził dłońmi po moich plecach. Był taki delikatny, a zarazem agresywny.
Jego język błądził w moich ustach, zapraszając do zabawy.
Złapałam go za szyję, przyciągając go do siebie. Nie było nam za wygodnie, ale nic się nie liczyło. Ważna była ta chwila. Dłonią przejechałam po jego policzku, zjeżdżając ręką coraz niżej. W końcu wylądowała na jego torsie. Jego cienka koszulka pozwoliła wyczuć mi jego mięśnie. Przejechałam ręką w górę, chcąc do końca napawać się bliskością jego ciała.
Sama nie wiedziałam co robię. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałam. To było coś nowego, ale jakże przyjemnego.
Ucker także stal się bardziej odważny. Delikatnie i powoli wsunął rękę pod moją bluzkę. Z początku błądził po moim brzuchu, doprowadzając mnie do szaleństwa. Z czasem jego dłoń przesunęła się na plecy, błądząc bardziej w górę. Zrozumiałam, do czego zmierza. Oderwałam się lekko od niego.
- Coś nie tak?- zapytał zdziwiony, opanowując oddech. Chyba nie tylko ja, za bardzo oddałam się chwili.
- Nie powinniśmy, Ucker.- powiedziałam.- To nie powinno mieć miejsca.
Nie chciałam tego mówić. Wiedziałam, ze być może zniszczy to wszystko między nami, co do tej pory zbudowaliśmy. Ale nie miałam wyboru. To co robiłam parę minut temu było nie fair w stosunku do Any. Nie mogłam jej tego zrobić.
- Czyli żałujesz?- zapytał podenerwowany.
- Ucker, ja…- powiedziałam cicho.
- Powiedz!!- krzyknął.- A zresztą , nieważne. Myślałem, ze jesteś inna. Najpierw ze mną flirtujesz, a potem udajesz jakąś cholerną zakonnicę. Nie zrozumiem cię.
- To nie tak.- było mi przykro, że tak o mnie myśli. W sumie sama byłam sobie winna. Ale nie chciałam tracić jego przyjaźni. Zależało mi na nim i nie mogłam znieść tego, jak cierpi. A jednak sama przyczyniłam się do jego bólu. Boże, to życie jest takie skomplikowane.
- A jak?
- nawet gdybym chciała, to nic z tego. Mogę ofiarować ci jedynie przyjaźń.- powiedziałam.
- Jest ktoś?- zapytał.
- Tak, jest.- odpowiedziałam. Chodziło mi o Any. Dopiero później zrozumiałam, jak to zabrzmiało!! Boże, ale jestem głupia. Nie mogłam mu nawet nic wytłumaczyć, bo co niby miałam mu powiedzieć? „ To nie chodziło o żadnego chłopaka, tylko o Anahi. Ona cię kocha.” Wyśmiałby mnie, mówiąc że szukam wymówek. Poza tym nie mogłam wydać przyjaciółki. Niech sami między sobą załatwiają sprawy.
- To ja już pójdę.- powiedziałam. Zbliżyłam się do niego, by pocałować go w policzek, ale odsunął się. – Tak, jasne. To pa.
Wysiadłam z auta, po czym poszłam w stronę domu. Zdążyłam usłyszeć jeszcze, jak Ucker trzaska drzwiami od samochodu.
Any.
Wstałam przed południem. Noga nadal mnie bolała, ale jakoś udało mi się wstać z łóżka. Spojrzałam na zegarek – 11.30. Nic dziwnego. Do domu wróciłam po 2.00 w nocy.
Spojrzałam na nogę- nadal spuchnięta. Na dodatek bolała jeszcze bardziej, niż po koncercie. Nagle zobaczyłam, że moja komórka wibruje na stoliku, po czym usłyszałam wesołą melodię. Podniosłam się lekko, kuśtykając przy tym. Powoli doszłam do celu. Na wyświetlaczu zobaczyłam napis „ Poncho dzwoni”. Nie odebrałam. Stchórzyłam? Pewnie tak. Jak mogłam go pocałować?
Odłożyłam telefon, po czym weszłam do łazienki. Teraz przyda mi się odprężający prysznic. Za dużo zmartwień jak na moją głowę. I pomyśleć, że to wszystko przez jeden niewinny pocałunek. Och Any, staczasz się. Żeby z Ponchem?
A może on mi wczoraj coś dosypał? Nie, chyba aż tak podły nie jest. Choć w sumie wszystkiego można się po nim spodziewać.


R.14.
Dulce.
Nie wiem, co strzeliło mi do łba, żeby mówić tak do Uckera. Źle mnie zrozumiał. Teraz pewnie nie będzie chciał mnie znać. Ale kretynka ze mnie!!
Postanowiłam, że pójdę do niego po południu i pogadam. Muszę wyjaśnić tę chorą sytuację. To już wydaje się takie dziecinne. I wszystko przez jedno nieporozumienie.
Zeszłam na dół do kuchni. Zauważyłam mojego brata, który robi sobie kanapkę nucąc jakąś piosenkę. Co mu się stało? Oszalał? Nie no, dom wariatów!!
- Widzę, że humorek dopisuje.- zaśmiałam się odkręcając butelkę wody mineralnej. Spojrzał na mnie z uśmiechem.
- O tak.- odpowiedział. Normalnie to powiedziałby mi coś w stylu „ Odczep się” albo „ Zajmij się sobą” lub „ Nie twoja sprawa” A dzisiaj? Co mu się stało? Na dodatek wstał wcześniej niż ja.
Nagle zaczęło mi coś świtać. Anahi. Skręcona noga. Poncho niesie moją przyjaciółkę, a potem ją odwozi. Coś musiało między nimi zajść. Byłam prawie pewna.
- Czy to ma związek z Annie?- zapytałam.
Alfonso kiwnął twierdząco głową, a z jego twarzy nie schodził uśmiech zwycięzcy. Musiałam się go zapytać. Dłużej nie wytrzymałabym tej niepewności.
- Pocałowaliście się?- wypaliłam. Wiem, mało możliwe, ale zawsze można liczyć na jakiś cud. I chyba zacznę częściej chodzić do kościoła, bo mój brat znów potwierdził kiwając głową.
- Co?- krzyknęłam zdziwiona. Nie rozumiem blondynki. Najpierw podrywa Uckera, mówi, że go kocha, a później obściskuje się moim bratem. Chyba za mało znam życie.
- Jak było?- zapytałam. Znowu nie powstrzymałam się.
- A co to? Jakieś przesłuchanie czy jak?- Poncho chyba lekko się zdenerwował.
- Dobra, dobra. Już o nic nie pytam. – zaśmiałam się.- A właśnie. Zapomniałabym!! Po południu idę do Uckera, jak coś.
- O to pójdę z tobą.- powiedział ochoczo Poncho.
- Jak chcesz. Ale ja będę musiała z nim pogadać na osobności.- wyjaśniłam.
- Ok. A co, jakiś romansik się szykuje?- uśmiechnął się szyderczo. Nie no!! On tylko o jednym. Niech lepiej zajmie się Any.
- Daj spokój.- powiedziałam.- Idę do siebie.
Poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i znowu powróciło wspomnienie wczorajszego pocałunku z Uckerem. Mimowolnie dotknęłam ręką swoich ust.
Any.
Pięć nieodebranych połączeń od Poncha. Ale ze mnie tchórz. Nie wiem, czy kiedykolwiek spojrzę jeszcze mu w oczy. Prędzej spalę się ze wstydu. Jak to wszystko odkręcić? Nie mam pojęcia.
Całe szczęście, że noga boli mnie już mniej i nie jest tak spuchnięta. Był u mnie lekarz, założył bandaż, dał jakiś żel i tabletki przeciwbólowe.
Nagle zadzwonił mój telefon. Myślałam, że to Alfonso. Całe szczęście to nie on.
- Halo?- zapytałam.
- Jasne, z chęcią.- odpowiedziałam, gdy usłyszałam kto proponuje mi spotkanie.
- Za dwie godziny u ciebie. Będę. Pa.- wyłączyłam telefon. Zapowiadał się ciekawy dzień. Teraz muszę tylko wybrać odpowiednie ubranie. Oby tylko nic nie popsuło mi humoru.
Dulce.
Razem z Ponchem udaliśmy się do domu rodziny Uckermann. Drzwi otworzyła nam Maite, która nie miała za wesołej miny. Ciekawe co się stało.
- Cześć.- powiedziałam.- Jest Ucker?
- Tak jakby.- odpowiedziała patrząc na mnie i Poncha. Nagle usłyszałam czyjeś głosy i śmiech. Znałam je bardzo dobrze. W tej chwili pożałowałam, ze tu przyszłam.
- O Dulce i Poncho!- przywitał się uśmiechnięty Ucker, trzymając ramieniem Any. Poczułam się jak idiotka. Wybrał ją. Mogłam się tego spodziewać. Przecież sama nie dawałam mu żadnych szans. Tylko dlaczego to tak boli?
Podczas naszej ostatniej rozmowy wydawał się przybity. A teraz? Był zadowolony, wesoły, szczęśliwy?? Tak, chyba tak. To Annie tak go uszczęśliwia, a ja głupia wierzyłam w jakiś cud!!
- Wejdźcie.- zaprosił nas Ucker. Nie patrzyłam na niego. W sumie to nawet nie myślałam, co robię. Skupiłam się całkowicie na powstrzymaniu łez, które napływały mi do oczu. Ale przecież nie mogłam się rozkleić. Nie mogłam!! Skoro tak wybrał, jego sprawa. Życzę im szczęścia. A ja zacznę żyć od nowa! Muszę wreszcie znaleźć jakiegoś faceta, bo czuję, że wariuje. Wszystko przez Uckera!!
- Więc co was do nas sprowadza?- pytał Ucker.
- Ja przyszłam do Mai.- powiedziałam szybko i wtedy przypomniałam sobie o Poncho. Przecież mówił, że całował się z Any, a teraz ona zadowolona, obejmująca Uckera i całująca w usta. Nie mogłam na to patrzeć. Razem z Ponchem cierpieliśmy. Pożałowałam, ze wzięłam tu Alfonsa. Że sama tu przyszłam!!
- To chodźmy do mnie do pokoju.- zaproponowała Maite.
- ok.- odpowiedziałam.
Weszłyśmy do jej pokoju. Usiadłam na fotelu, ale nic nie mówiłam. Odpłynęłam w swoich rozmyślaniach.
Przebudziła mnie z tego Mai mówiąc:
- Dul…
- Tak?- zapytałam zaciekawiona, co chce powiedzieć. Wyglądała tak, jakby zaraz miała iść na ścięcie.
- Bardzo go kochasz, prawda?- zapytała. Z początku nie wiedziałam, o co jej chodzi . Później zrozumiałam. Aż za dobrze. Czy to aż tak bardzo widać?
Nie odpowiedziałam nic. Spuściłam głowę. Teraz moje łzy poleciały same z moich oczu. Nie miałam siły ich powstrzymywać.
- Mój brat to kretyn, skoro tego nie widzi.- stwierdziła Mai, po czym podeszła do mnie i przytuliła. Tego było mi potrzeba. Już od dawna nie mogłam nikomu nic powiedzieć. Tłumiłam ten cały ból w sobie.
- Maite, dlaczego życie jest takie skomplikowane?- zapytałam łkając. Przytuliłam ją jeszcze bliżej. Ona jest naprawdę świetną osobą.
Any.
Zostałam sama z Uckerem i Ponchem. Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że Dul jest smutna. Dziwne.
Spojrzałam na Alfonsa. Wyglądał na zwiedzionego, skrzywdzonego .Czy aż tak bardzo przejął się tym, ze spotykam się z Uckerem? Może rzeczywiście coś do mnie czuł. Już sama nie wiem. W każdym razie Ucker jest wyjątkowym chłopakiem i nie żałuję, ze się z nim spotykam. Takich jak on jest niewielu.
Więc czemu nie byłam pewna swojej decyzji? Czyżby miał z tym związek Poncho?
- Ja już pójdę. Nie będę wam przeszkadzać.- powiedział Alfonso podnosząc się. Spojrzał na mnie suchym wzrokiem. Zupełnie bez jakichkolwiek uczuć. Co się stało z tym wesołym chłopakiem? Czy to moja wina?
- Nie przeszkadzasz.- odezwał się Ucker.
- Dobra, nieważne. Musze już iść. To pa.- powiedział, po czym odszedł. A ja poczułam jak coś kuje mnie w sercu. Czy to możliwe, że tak naprawdę kochałam Poncha? A może ich obu? Już nie wiem.



R.15
Dulce
Minęło kilka dni, od wydarzeń w domu Uckera. Starałam się o tym nie myśleć, ale nie wychodziło mi to. W mojej głowie ciągle odtwarzał się obraz Annie i Uckera- szczęśliwych i wesołych. Nie mam zamiaru psuć im tej harmonii. Życzę im wszystkiego najlepszego. Nic innego nie mogę zrobić.
Maite przychodziła do mnie, odwiedzała. Rzadko kiedy wychodziłam z domu. Wolałam posiedzieć, pomyśleć. Teraz muszę żyć na nowo i już na pewno się nie zakochać.
Uckera i Annie także nie widziałam od tamtej sytuacji. Blondynka nie dzwoniła do mnie, ja do niej też. Nie odwiedziła też mnie. Może to ma jakiś związek z Ponchem?? Sama nie wiem. W sumie mało mnie już to obchodzi. Nie mogę wiecznie zajmować się życiem innych. Raz to zrobiłam, a i tak nic nie wyszło. Od tej pory zadbam o swoje życie.
Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam, a na wyświetlaczu pojawił się napis „Mai dzwoni”. Odebrałam.
- Halo?- zapytałam.
- Cześć, Dul!- odezwała się brunetka.- Musisz iść ze mną na miasto. Nawet nie chcę słyszeć sprzeciwu. Siedzisz już w domu od kilku dni…
- Ok.- powiedziałam.
- Powiedziałam ci, ze idziesz i już. Nie chcę słuchać wymówek. Nie przejmuj się moim bratem. To kretyn i tyle. A ty jesteś piękną, młodą dziewczyną, która znajdzie jeszcze swojego wymarzonego księcia.
- No przecież mówię, że pójdę.- zdenerwowałam się.
- Naprawdę?- zapytała niedowierzając.- Kocham cię. Wpadnij do mnie za godzinkę.
- A Ucker?
Nie chciałam się z nim widzieć. Teraz wolałam go unikać. Nie chcę trafić na to, że będzie całować się moją przyjaciółką. Nie zniosłabym tego widoku.
- Nim się nie przejmuj.- powiedziała pewnie Mai.- Zaczynasz nowe życie!! Zapomnij o nim i baw się dobrze! Pokaż mu co stracił.
- Ale to ja go odtrąciłam. – powiedziałam smutno.
- To nie znaczy, że od razu musiał lecieć do Any. Nie mam nic do dziewczyny, ale oni oboje ranią ciebie i twojego brata. Zauważyłam jak patrzy na Anahi.- czy ona jest jakimś medium? Wszystko wie.
- Nie wiem, ale masz rację. Nie będę się już nikim przejmować. Za godzinkę jestem u ciebie.
- Ok., to czekam. Buziaki. Pa.
- Cześć.
Hmm, tylko w co ja się ubiorę? Muszę jakoś wyglądać. Wyjęłam kilka ciuchów z szafy i zaczęłam je przeglądać.
Any.
Nie odwiedzałam Dul. Bałam się spotkania z Ponchem. Sama nie wiem czemu, ale zależało mi na tym, by nie był na mnie zły. Kiedy widziałam jego złowieszcze spojrzenie skierowane w moją stronę, zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy dobrze zrobiłam. Ale przecież tego chyba chciałam? To znaczy być z Uckerem? I nareszcie jestem.
Choć całując Christophera inaczej się czułam, niż całując Alfonsa. Tamten pocałunek ciągle wspomniałam, chciałam więcej i więcej. Boże, nie wiem co się ze mną dzieje. To wszystko takie skomplikowane. Nie wiem, co mam robić. Ale czas pokaże, czy dobrze postąpiłam. Oby tylko nie było za późno.
Dulce
Założyłam czarną mini, do tego niebieską bluzkę i buty na obcasie. Nie wiem czemu się tak wystroiłam, ale czułam, że teraz zaczynam nowe życie. Stanę się inną osobą.
Szkoda tylko, że oddalam się z Any. Tak bardzo brakuje mi tego jej narzekania i ciągnięcia na zakupy. Kocham Mai, ale Anahi różni się od niej. Teraz już bez żadnej z nich nie potrafię żyć. Jest mi przykro, że cała ta sprawa z Uckerem zakłóciła moje relacje z Annie.
Poszłam pod dom Uckera i Mai. Drzwi otworzyła mi uśmiechnięta brunetka.
- Hej!! Wejdź!- powiedziała wesoło.- Poczekaj na mnie w salonie, bo jeszcze nie jestem całkiem gotowa.
- Ok.- odpowiedziałam i zaczęłam rozglądać się po domu. Weszłam do salonu i zobaczyłam Uckera siedzącego przed telewizorem.
- Cześć.- powiedziałam niepewnie. Spojrzał na mnie zaskoczony. Poczułam jego wzrok na całym swoim ciele. Po jaką cholerę założyłam tak krótką spódniczkę? Głupia Dul!!
- Cześć.- odpowiedział wyraźnie zmieszany. Uśmiechnęłam się i usiadłam na fotelu.- Wybierasz się gdzieś z Maite?
- Tak. Idziemy połazić po mieście.- odpowiedziałam. Teraz poczułam się pewniej. Zarzuciłam nogę na nogę, ukazując przy tym jeszcze bardziej swoje opalone nogi. Niech pocierpi trochę.
Coraz bardziej zaczęło mi się to podobać, jak zauważyłam wystraszony wzrok Uckera. Powstrzymywałam się, by się nie śmiać.
- Gorąco ci?- zapytałam.
- Trochę.- odpowiedział. Znowu zachciało mi się śmiać, ale do pomieszczenia weszła brunetka.
- Dul, zbieramy się.- rzekła.
- Ok.- podniosłam się.
- A tak ogólnie to gdzie idziecie?- zapytał Ucker. Pewnie interesował się, gdzie łazi jego siostra. Ale nie ma się czym przejmować.
- Na podryw, kochany, na podryw. – zaśmiała się Maite. Spojrzałam na nią zdziwiona, a potem na Uckera. Wyglądał na zdziwionego i zaskoczonego.


R.16.
Dulce
Razem z Mai poszłyśmy do jakiegoś klubu. Usiadłyśmy przy stoliku i zamówiłyśmy jakieś drinki. Całe szczęście, że nie prosili nas o dowód. Dzisiaj musiałam się napić. Za dużo wrażeń. Maite najwyraźniej też chciała się odprężyć.
Popijałam drinka, rozmyślając. Przypomniała mi się mina Uckera, gdy dowiedział się, gdzie idziemy. Stop!! Dulce, nie myśl o nim!
Gdyby tylko było to takie proste.
Piłyśmy już kolejną kolejkę.
- Mam dosyć. Moje życie jest do kitu.- żaliła się Maite. Spojrzałam na nią. A niby moje nie jest? Zapytałam sama siebie.
- Zgadzam się. Moje życie to jedna wielka porażka. Nawet chłopaka nie mogę znaleźć.- powiedziałam.
- Ja też.- dodała smutno Mai.
- To co, jeszcze jednego drinka?- zaproponowałam.
- Dobra.- brunetce poprawił się wyraźnie humor.- Kelner!!
Any.
Odważyłam się. Muszę pogadać z Dulce. Mimo, że ryzykuję spotkaniem z Ponchem.
Podeszłam pod dom Dul. Niepewnie zapukałam. Błagałam w myślach, by była Dulce. Jej rodziców nie ma, więc w domu będzie Poncho no i być może ona.
Niestety drzwi otworzył Alfonso.
- Cześć.- powiedziałam, niepewnie się uśmiechając.- Jest Dul?
- Nie ma. Wyszła z Mai.- odpowiedział, ale zabrzmiało to tak szorstko i oficjalnie. Nigdy taki nie był, nawet gdy się kłóciliśmy. A teraz?
- Ach. To przekaż jej, że tu byłam.- powiedziałam.
- Anahi, czy ty naprawdę jesteś aż tak ślepa?- zapytał Poncho. O co mu chodziło?? Nic z tego nie rozumiałam. Był jakiś dziwny. Przerażała mnie jego obojętność. Na jego twarzy ciągle był ten sam wyraz. Tak bardzo pragnęłam, by się uśmiechnął. Choć na chwilę.
- Nie wiem, o co tobie chodzi.- powiedziałam poważnie.
- Ehh, wiedziałem. Nieważne, zapomnij. Cześć.- zamknął mi drzwi przed nosem. Ludzie co się z nim dzieje? To, że jest szalony, to wiedziałam. Ale że aż do takiego stopnia? On zwariował.
Wróciłam do domu. Nie miałam ochoty się z nikim widzieć. Nawet z Uckerem. Tak bardzo brakuje mi Dul. Czuję, że się oddalamy. Nie wiem czyja to wina, ale ciężko mi bez niej. Chcę by było jak dawniej. Ale to już nie wróci…
Dulce.
W głowie strasznie mi się kręciło. Muzyka grała głośno, wokół nas pełno osób tańczyło. Kilku chłopaków, prosiło nas do tańca. Nawet zatańczyłam, ale szczerze to nic mi się nie chciało.
Po kilku drinkach, razem z Mai poczułyśmy się lepiej. We dwie tańczyłyśmy na scenie, a wszyscy się nam przyglądali. Zaczęło mi się to podobać.
Po raz pierwszy tak dużo wypiłam. Ale to mnie uspokoiło. Poczułam, że nie mam problemów.
Około godziny 23 postanowiłyśmy wrócić do domu. Zamówiłyśmy taksówkę, bo wątpię, czy wróciłybyśmy na własnych nogach.
Gdy byłyśmy pod domem Maite, zrozumiałam, że to koniec dobrej zabawy. Brunetka chyba też nie chciała jeszcze kończyć, bo zaproponowała:
- Może wejdziesz do mnie? Na pewno znajdziemy co nie co do picia.
- A rodzice?- zapytałam.
- Wyjechali na kilka dni. No to co, idziesz?
- Jasne.- ucieszyłam się. Czyli to nie koniec zabawy. Wszystko się dopiero zaczyna. Ucieszyłam się i poczłapałam za Maite. Ta otworzyła drzwi od domu i wpuściła mnie do środka.
- Tylko cicho.- szepnęła.- Nie chcę, by Ucker tu zszedł.
- Ok.- powiedziałam. W sumie też nie miałam ochoty na niego patrzeć.
Ucker.
Siedziałem w swoim pokoju. Było już po 23, a Maite nadal nie było. Zacząłem się martwić. Jeśli coś się stało? Przecież była z Dulce…
Nagle usłyszałem jakiś hałas na dole. Postanowiłem do sprawdzić.
Na dole zobaczyłem urzędującą moją siostrzyczkę z Dulce!! Obie nie wyglądały na trzeźwe.
Postanowiłem chwilę posłuchać, o czym mówią.
- Dobre to wino.- powiedziała Dul.
- Mówiłam przecież.- uśmiechnęła się moja siostrzyczka.- Musimy częściej robić takie wypady.
Na pewno!! Zdenerwowałem się. Nie pozwolę na to!!
- Oczywiście. Szkoda tylko, że nie było z nami Any. Wszyscy ci faceci co tańczyli z nami, byliby tylko nią oczarowani.- mówiła Dulce.
- Przesadzasz. Przecież my też nie jesteśmy takie złe.- śmiała się Mai. A mnie coraz bardziej ciekawiła ta rozmowa. Na razie postanowiłem podsłuchiwać dalej.
- Może masz rację.- powiedziała czerwono-włosa.- Chciałabym zrobić coś szalonego.
- Myślałaś o skoku ze spadochronu?- zaproponowała Mai. Nie no, ona jest genialna, po prostu! Jak widać inteligencją nie grzeszy.
Postanowiłem się ujawnić. Wszedłem do salonu. Dziewczyny przerwały rozmowę. Obie uśmiechnęły się do mnie.
- Cześć.- powiedziała wesoła Dulce.
- Hej.- powiedziałem.- Widzę, że wypad się udał.
- Jasne, że tak.- pisnęła Maite.- Idę do kuchni. Trochę zgłodniałam.
Dałbym głowę, że zrobiła to specjalnie, by zostawić mnie z Dulce. Spojrzałem na czerwono-włosą. Jej brązowe oczy mnie zahipnotyzowały. Sam nie wiem, dlaczego ona tak na mnie działa. Ciągle o niej myślę. Chcę być z nią. Móc całować, przytulać, dotykać. Jest taka idealna.
Ale nie powinienem tak myśleć. Chodzę z Any. Nie wiem w sumie, dlaczego zacząłem się z nią spotykać. Na początku chciałem zrobić na złość Dulce, a potem zrozumiałem, że podobam się blondynce. I tak jakoś wszystko się potoczyło.
- Będziesz tak stał?- zapytała Dul, budząc mnie z rozmyślania.
- Nie, już siadam.- powiedziałem i usiadłem obok na kanapie.
Spojrzałem na nią. Ona również mi się przyglądała. Zaczęła przybliżać się do mnie. Spanikowałem. Bardzo chciałem znów poczuć smak jej ust, ale chodzę z Any. Jednak pokusa była silniejsza. Również się przysunąłem.
Musnąłem lekko jej wargi. Rozchyliła je, pozwalając by mój język wtargnął do jej ust. Złapała mnie za włosy, przyciskając do siebie. Poczułem jej ciepło i te cudowne dłonie, które zaczęły błądzić w moich włosach.
Dulce zaczęła robić się odważniejsza. Usiadła mi na kolanach, przodem do mnie. Jej krótka spódniczka lekko się podwinęła. Położyłem dłoń na jej udzie, nie przestając całować.
Poczułem jak jej ręka wkrada się pod moją koszulkę. Jeździła dłońmi po moim torsie…





R.17
Ucker
Musnąłem lekko jej wargi. Rozchyliła je, pozwalając by mój język wtargnął do jej ust. Złapała mnie za włosy, przyciskając do siebie. Poczułem jej ciepło i te cudowne dłonie, które zaczęły błądzić w moich włosach.
Dulce zaczęła robić się odważniejsza. Usiadła mi na kolanach, przodem do mnie. Jej krótka spódniczka lekko się podwinęła. Położyłem dłoń na jej udzie, nie przestając całować.
Poczułem jak jej ręka wkrada się pod moją koszulkę. Jeździła dłońmi po moim torsie…
Moja dłoń sunęła po jej idealnych udach, coraz wyżej. Sam nie wiedziałem co robię, ale było to takie przyjemne. Nie myślałem sensownie. Jedyne co się liczyło, to chwila obecna.
Oderwała się od moich ust i zaczęła całować moją szyję.
Nagle usłyszałem jakby coś spadło na ziemie. Hałas dobiegał z kuchni. Pewnie Mai coś odwaliła.
To przebudziło mnie i odepchnąłem od siebie Dulce.
- Co się stało?- zapytała.- Coś nie tak?
- Nie, muszę coś sprawdzić.- powiedziałem i szybko podniosłem się z kanapy.
- Jak chcesz. – burknęła.
Poszedłem do kuchni. Zobaczyłem moją siostrę siedzącą na ziemi, a obok niej stłuczona szklanka. Patrzyła się na nią nieruchomo. Zupełnie jak lalka.
Boże, co jej odbiło? Mogła zrobić sobie krzywdę.
- Mai, nic ci nie jest?- patrzyłem badawczo, by sprawdzić czy nie ma żadnych ran.
- Nie.- zaśmiała się. Nie wiem co one piły, ale dzisiaj żadna z nich nie zachowuje się normalnie. Najpierw Dulce się na mnie rzuca ( choć nie mówię, że nie było przyjemnie), a potem moja siostrzyczka siedzi na ziemi śmieje się bez powodu. Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet. To za trudne dla mnie.
- Choć, pomogę ci wstać.
Zaprowadziłem ją do pokoju. Wróciłem do salonu. Dulce leżała na kanapie i słodko spała. Nie chciałem jej budzić.
Zadzwoniłem do Poncha i powiedziałem, że jest u mnie.
Przykryłem ją kocem i obserwowałem. Była taka piękna i idealna…
Dulce.
Obudziłam się z wielkim bólem głowy. Rozejrzałam się wokół. Coś było nie tak. Już wiem!! Po prostu nie byłam u siebie. Więc gdzie?
Próbowałam przypomnieć sobie zdarzenia wczorajszego dnia. Najpierw wypad z Maite, klub, tańce, drinki i… O mój Boże!! Rzuciłam się na Uckera!! Dlaczego to pamiętam? Dlaczego się tak skompromitowałam?
Koniec!! Już więcej nie piję!! Jak ja mogłam?! Co we mnie wstąpiło?!
Próbowałam wstać, ale w tym momencie moja głowa dała o sobie znać.
- Ała!! – krzyknęłam.
- Główka boli!- zaśmiał się Ucker wchodząc do salonu. Spojrzałam na niego przestraszona. Jak ja mu teraz spojrzę w twarz. Na pewno mnie wyśmieje. Boże, co ja takiego zrobiłam?
- Nie krzycz.- tylko tyle zdołałam powiedzieć. Znowu się zaśmiał. Nie wiem, co było w tym śmiesznego. Ledwo co żyłam, a on się naśmiewał.
- Masz, napij się.- podał mi kubek.
- Co to?- zaciekawiłam się.
- Pij!- rozkazał.- Nie martw się, nie otruję cię.
- Mam nadzieję.- mruknęłam, po czym złapałam za kubek. Napiłam się i zaczęło robić mi się lepiej.
Nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę o naszym pocałunku, no w sumie to czymś trochę poważniejszym. Podejrzewam, że gdyby wtedy nie zerwał się tak szybko i nie poszedł zobaczyć, co tak hałasuje, na pewno spędziłabym z nim noc.
Nie wiem, co się działo, ale nie miałam żadnych zahamowań. To dziwne, bo nigdy się tak nie zachowywałam.
- Przepraszam.- powiedziałam cicho, nie patrząc mu w oczy.
- Za co?- wydawał się zaskoczony, tym co usłyszał. Naprawdę nie pamiętał, czy nie chciał pamiętać?
- Za wczoraj. Za dużo wypiłam.- spojrzałam na niego.- Wiem, że źle zrobiłam, ale to naprawdę wina alkoholu.
- Rozumiem.- powiedział.- W sumie to też moja wina. Mam przecież dziewczynę.
- No tak, ale i tak przepraszam.- dodałam.
Do salonu weszła Maite.
- Kurcze, ale mnie głowa boli.- mówiła trzymając lód na czole.
- Mnie też.- mruknęłam.
- Ale zabalowałyśmy.- zaśmiała się brunetka.
- O cholera!!- krzyknęłam.- Poncho!!
- Spokojnie, Dul. Dzwoniłem do niego.- uspokoił mnie Ucker.
- Dzięki.- uśmiechnęłam się.
- Aaa, niech mnie ktoś zabije.- mówiła Maite.- Nie wytrzymam. Brałam już dwie tabletki.
Spojrzałam na nią. Była bez makijażu, a jej oczy były lekko podkrążone. Włosy potargane. Musiałam wyglądać podobnie!! Boże, to jakieś fatum!!

R.18
Dulce
Od ostatnich wydarzeń minęło kilka tygodni. Anahi częściej spotykała się z Uckerem, a ja jak najskuteczniej starałam się ich unikać. Przynajmniej wtedy, gdy są razem. Nie potrafiłam patrzeć na te ich czułości.
Maite poznawała lepiej Christiana i byli już na dwóch randkach. Może będzie coś z tego. Życzę im wszystkiego najlepszego.
U mnie nic się nie zmieniło. Mai stara się, wyciąga mnie na zakupy. Wie, że przez sprawę Anahi i Uckera zmieniłam się.
Szłam ulicami mojego miasta. Słońce grzało moją twarz. Uśmiechałam się. Mimo, że moje sprawy sercowe nie układają się najlepiej, to pogoda poprawiła mi humor.
Idąc rozmyślałam o wszystkim. O tym jak bardzo oddaliłam się od Anahi i zaprzyjaźniłam z Mai.
Nie zauważyłam, ze ktoś idzie przede mną i wpadłam na tę osobę.
- Przepraszam.- powiedziałam zażenowana i spojrzałam na tę osobę Dopiero teraz zauważyłam, że jest to młody, przystojny chłopak.
- Nic nie szkodzi.- odparł. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- Nie, naprawdę jeszcze raz przepraszam, ale zamyśliłam się.- powiedziałam.- Łamaga ze mnie.
- To może w ramach rewanżu umówimy się na kawę?- zaproponował.
- Jasne, czemu nie.- zaśmiałam się.- Ale nie znam twojego imienia.
- Dawid.- przedstawił się wyciągając rękę.
- Dulce Maria.- odwzajemniłam uścisk. Był taki przystojny…
- Ślicznie.
Zarumieniłam się. Był taki słodki.
- Masz, to mój nr.- podałam mu numer mojego telefonu.
Później pożegnaliśmy się. Wróciłam do domu. Pomyślałam o Dawidzie. Nie był zły, a przy nim mogłam zapomnieć o Uckererze. Tylko, żeby było tak łatwo…
Anahi.
Mój związek z Uckerem umacniał się. Nie wiem tylko dlaczego, moją głowę zaprzątał Poncho. Ostatnio coraz częściej śni mi się. Nie wiem, co mam o tym myśleć.
Z Uckerem jest mi dobrze, ale.. no właśnie „ale”. Coraz częściej zastanawiam się, czy podjęłam słuszną decyzję. Pamiętam jak Poncho chodził przybity, gdy dowiedział się o tym, że spotykam się z Uckerem. Zresztą Dulce też była dziwna. Sama już nie wiem.
Szłam chodnikiem, gdy na drugiej stronie zauważyłam znajomą twarz. Tak, to Alfonso!! Ale nie był sam!! Towarzyszyła mu jakaś długonoga brunetka. Uśmiechali się do siebie. Wyglądali na zakochanych. Fuj.
Coś ukuło mnie w sercu. Nie! Na pewno nie byłam zazdrosna. Nie mogłam. Przecież on nic dla mnie nie znaczy. A może?
Wróciłam do domu. Rzuciłam się na swoje łóżko. Czy to możliwe, że to Alfonso mi się podobał? Ale przecież zawsze się nienawidziliśmy.
Poza tym teraz jestem z Uckerem i nie powinnam o tym myśleć. Przydałaby mi się rozmowa z Dulce. Ale nie mogłam. Z dwóch powodów. Po pierwsze : nasze stosunki przyjacielskie się pogorszyły. Już nie pamiętam kiedy ostatni raz rozmawiałyśmy, albo byłyśmy na zakupach. A po drugie : To jej brat. Głupio bym się czuła mówiąc jej o Poncho. Poza tym, zawsze chciała nas swatać. Więc musiałam zostać ze swoimi problemami sama. Ach, to życie jest takie ciężkie.

R.19
Dulce
Raz spotkałam się z Dawidem. Wątpię by coś z tego było. Tyle nas różni. Jest przystojny, owszem, ale on woli np. kraby, a ja hamburgera. On lubi jazz, ja pop. Od razu go o to pytałam, bo ja kocham muzykę i nie wyobrażam sobie, by mój chłopak jej nie lubił. A jazz to kompletnie nie to, co mnie interesuje. Poza tym ma już 20 lat, a ja tylko 17. Studiuje, a ja chodzę do liceum. Mieszka sam, a ja z rodzicami.
Poza tym, będąc z nim na kawie tak marudził, że myślałam, iż przysnę. Na serio, jeszcze nigdy się tak nie nudziłam. A może wybredzam? Cały czas porównuje go do Uckera!! To chore!
Nie wiem już co myśleć.
Wyszłam przed dom. Wzięłam do ręki książkę i usiadłam w ogrodzie.
Zobaczyłam, że w moją stronę idzie Ucker z Anahi. Nie!! Boże, zabij mnie!! Za jakie grzechy. Podeszli do mnie.
- Cześć.- powiedziała Anahi i Ucker.
- Cześć.- odpowiedziałam i zobaczyłam, ze Poncho wychodzi z domu. Uff, co za ulga. Nie będę z nimi sama.
- Hej.- zawołał wesoło Poncho. Nie wyglądał na załamanego. Wręcz przeciwnie- był wesoły.- Co was do nas sprowadza?
- Przyszliśmy pogadać. Ostatnio jakoś nasze stosunki się pogorszyły.- wyjaśnił Ucker.
- Wow. Co to za bryka podjechała pod nasz dom?- zapytał nagle Poncho. Wszyscy spojrzeliśmy się w tamtą stronę. O nie!! Tylko jego tu brakowało.
Dawid wysiadł z czarnego samochodu w ciemnych okularach. Wyglądał niczym jakaś gwiazda filmowa. Zaczął iść w naszą stronę.
- Kto to?- zapytała Any, przyglądając się Dawidowi.
- Cześć Dul!- przywitał się Dawid.
- O ! Cześć.- odpowiedziałam.- Poznaj, to mój brat Poncho i nasi przyjaciele Ucker i Anahi. A to Dawid.
- Miło mi.- powiedział Dawid.- Wiesz, właściwie to przyszedłem na chwilę.
- Tak? Stało się coś?- zapytałam.
- Właściwie to nie, ale ostatnio zostawiłaś u mnie w aucie okulary.- wyjaśnił podając mi je. Dopiero teraz zauważyłam, że trzymał je w ręce.
- Ach, no tak. Dzięki.- uśmiechnęłam się.
- Mam nadzieję, ze się jeszcze spotkamy.- powiedział Dawid.
- Na pewno.- odpowiedziałam, choć nie byłam tego pewna. Nie chciałam się już z nim zadawać.
- To cześć. Będziemy w kontakcie.
- Jasne. Pa.
Odszedł. Pomachałam mu jeszcze. Po chwili wszyscy patrzyli na mnie.
- Wyjaśnisz mi kto to był?- zapytał Poncho.
- Znajomy.- wzruszyłam ramionami.
- Jest starszy od ciebie.- nie dawał za wygraną.
- I co z tego?- powiedziałam wkurzona. Alfonso nie ma prawa ingerować w moje życie.
- Poncho ma rację.- wtrącił Ucker.
- Ty się nie odzywaj.- burknęłam. Byłam zła. Po jaką cholerę wtrąca się w moje życie. Niech zajmie się Annie, a mi pozwoli normalnie żyć.
- A ja uważam, że ten cały Dawid jest słodki.- powiedziała Anahi.
***
Zostawiłam ich w ogrodzie i weszłam do domu. Usłyszałam kroki za sobą i zobaczyłam Uckera.
- Co tu robisz?- zapytałam go zdziwiona.
- Przyszedłem pogadać.- wyjaśnił.- Co cię łączy z tym całym Dawidem?
- To chyba nie twoja sprawa.- powiedziałam.
Złapał mnie za ręce i powiedział :
- Moja!
- Uspokój się! To co ma związek ze mną, nie dotyczy ciebie!
- Boże, Dul. Nie rozumiesz, że mi na tobie zależy?
- Jakoś nie zauważyłam. To ty szybko znalazłeś sobie pocieszenie u boku Anahi.
- Bo ty mnie odepchnęłaś. Nie chciałaś dać nawet szansy.
- Czy wszyscy będą mi to wypominać? Miałam swoje powody!!- krzyknęłam.
Anahi.
Ucker poszedł za Dulce, więc zostałam z Ponchem. Czułam się skrępowana.
- Jesteś z nim szczęśliwa? – wypalił Alfonso.
- Z kim?- zapytałam zaskoczona.
- Z Uckerem.- wyjaśnił.
-tak. – powiedziałam niepewnie, nie patrząc mu w oczy.
- Życzę wam szczęścia.- powiedział, po czym udał się w stronę drzwi wejściowych.
Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Czy to możliwe, bym kochała dwóch chłopaków na raz?

R.20.
Dulce
- Uspokój się! To co ma związek ze mną, nie dotyczy ciebie!
- Boże, Dul. Nie rozumiesz, że mi na tobie zależy?
- Jakoś nie zauważyłam. To ty szybko znalazłeś sobie pocieszenie u boku Anahi.
- Bo ty mnie odepchnęłaś. Nie chciałaś dać nawet szansy.
- Czy wszyscy będą mi to wypominać? Miałam swoje powody!!- krzyknęłam.
- Jakie?
- Nieważne. – powiedziała odwracając wzrok.
- Chyba należą mi się wyjaśnienia.- mówił Ucker.
W sumie tak. Ale nie mogłam mu powiedzieć, że odtrąciłam go z powodu Anahi. Blondynka jest z nim taka szczęśliwa. Nie potrafiłabym teraz tego wszystkiego zniszczyć.
- Nie mogę powiedzieć. Skończmy ten temat.- powiedziałam sucho.
- Dlaczego jesteś taka uparta?- czy on nigdy nie da mi spokoju?
- A ty dlaczego jesteś taki dociekliwy?- zapytałam. Zaśmiał się.
- Ok. nie chcesz, nie mów.- powiedział.- Ale gdybyś zmieniła zdanie, to pamiętaj, ze zawsze będziesz u mnie na pierwszym miejscu.
Poczułam łzy napływające, do moich oczu. Nie mogłam się rozkleić!! Dlaczego on jest tak cudowny?
- Nie zmienię zdania.- powiedziała cicho.- A ty nie powinieneś mówić takich rzeczy. Jesteś z Any, więc ją szanuj.
- Uważasz, że jej nie szanuję?- krzyknął.
- Nie wiem już co mam myśleć!!- również krzyknęłam.- Mam dość!!
- Ja też!! I wiesz co?! Żałuję, że zwróciłem na ciebie uwagę. Teraz już wiem, jaka jesteś naprawdę!- krzyknął. Zabolało mnie to. Boże, jestem kompletną idiotką. Teraz już nie powstrzymywałam łez. Leciały same, pozwalałam na to.
Ucker spojrzał na mnie jeszcze raz, po czym wyszedł szybko z mojego domu.
- Ucker, zaczekaj!!- krzyknęłam, ale nie usłyszał mnie, a może nie chciał słyszeć. Pobiegłam za nim.
Any.
Usłyszałam krzyki z domu Dulce. Po chwili zobaczyłam, że wychodzi stamtąd wściekły Ucker. Nie spojrzał nawet na mnie. Za nim biegła Dulce, wyglądała okropnie. Widać było, że płakała. Co się stało? Czy Ucker jej coś zrobił?
Dobiegłam do Dulce.
- Co mu jest?- zapytałam w biegu.
Nie odpowiedziała mi. Ciągle krzyczała.
- Ucker, czekaj. To nie tak!!
Ale on nie słuchał. Wyszliśmy przed posiadłość. Dulce była przerażona, zupełnie jakby przewidywała coś złego. Zaniepokoiłam się. Co między nimi się wydarzyło? Ta myśl nie dawała mi spokoju. Już dawno nie widziałam Christophera w takim stanie. Wyglądał tak, jakby zaraz miał kogoś zabić. A moja Dulce była załamana.
To wszystko było takie dziwne, a nikt nie chciał mi nic powiedzieć. Sama nie wiem, dlaczego za nimi pobiegłam.
Nagle Ucker zatrzymał się.
- Czego ode mnie chcesz?- krzyknął do Dulce.
- Źle mnie zrozumiałeś.- mówiła.
- Och, nie martw się. Zrozumiałem cię co do joty. Jesteś taka jak inne. Pusta!! Myślałem, ze możemy się zaprzyjaźnić, a jednak nie.
Dostrzegłam w oczach Dulce łzy. Bolało ją to.
A ja nawet nie byłam zazdrosna. Dul zależało na Uckerze. Nie wiem w jakim stopniu, ale… nie przeszkadzało mi to. Boże, czy to znaczy, że źle wybrałam??
Ucker ruszył przed siebie. Razem z Dulce przyglądałyśmy się mu stojąc na chodniku. Christopher wszedł na jezdnie.
Nagle z zakrętu wyjechało auto. Jechało dość szybko. Wątpię, czy zdążyłoby się zatrzymać przed chłopakiem. Krzyczałyśmy, ale nie słyszał nas.
Poczułam strach, ale nic nie zrobiłam. Stałam w miejscu, czekając na to, co się stanie. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Zobaczyłam, że Dulce biegnie w stronę Uckera. Nie myślała co robi.
Odepchnęła go, ale nie zdążyła odskoczyć. Samochód uderzył w nią.
- Dulceeee!!!!!!!!!- krzyknęłam i pobiegłam w jej stronę. Poczułam jak łzy płyną mi po policzkach.- Duli, błagam!! Nie zostawiaj mnie!!!
Ucker podniósł się z ziemi. Jemu nic nie było, poza kilkoma zadrapaniami.
- Boże, Dul!!- krzyknął i podbiegł do nas.
- Ucker…- łkałam. – Dzwoń po pogotowie!!
Spojrzałam na niego. Płakał tak jak ja. Boże, to moja wina! Ona uratowała mu życie, poświęcając siebie. Ja bym tego nie zrobiła. To znaczy, że to Dulce go naprawdę go kocha, nie ja. Boże, zniszczyłam wszystko!!
R.21
Ucker.
Byłem przerażony. Patrzyłem na nieruchome ciało Dul, w myślach przeklinając karetkę. Dlaczego jej jeszcze nie było? Czas mi się wydłużał. Nie mogłem znieść tego, że każda minuta się liczy, by moja Dulce żyła.
To ja powinienem być teraz na jej miejscu. To ja, leżałbym teraz nieruchomo na jezdni, we własnej krwi. Dlaczego tak ryzykowała? Dlaczego mnie uratowała? Nie wiem. Ale byłem jej wdzięczny. Z drugiej strony złościłem się. Gdyby nie wyskoczyła, nic by się nie stało, a teraz… nie wiem czy przeżyje! Nie, Ucker! Na pewno nic jej nie będzie. Starałem się uspokoić, ale marnie mi to wychodziło. Gdy jej się coś stanie, moje życie straci sens. Nie potrafię żyć bez niej.
Wokół nas zebrał się tłum gapiów. A sprawca, który potrącił Dulce? Uciekł. Nawet nie zapamiętałem numeru rejestracji jego auta. Nie było czasu. Teraz liczyła się tylko Dulce.
Anahi też była roztrzęsiona. Mówiła do Dul, błagała, by ta się odezwała. Żadne z nas nie wstydziło się własnych łez.
Wreszcie przyjechała karetka. Sanitariusze podbiegli do nas i podnieśli ją na nosze.
- Możemy jechać z wami?- zapytałem.
- A jesteście kimś z rodziny?- zapytał jeden z sanitariuszy.
- On jest jej narzeczonym.- powiedziała Anahi. Zaskoczyła mnie. Nie wiem, czy wymyśliła to na poczekaniu, czy rzeczywiście zauważyła co czuję do Dulce. Mimo wszystko, byłem jej wdzięczny.
- W takim razie, może pan z nami jechać. Ale pani musi zostać.- powiedział.- Tylko szybko.
Jeden lekarz i sanitariusze zajęli się Dul. Przyglądałem im się, ale myślami byłem daleko. Chyba po raz pierwszy tak naprawdę z czystym sercem się modliłem. O życie mojej ukochanej.
Any.
Ucker pojechał z Dulce karetką. Nie wiedziałam co robić. Byłam roztrzęsiona. Jedyne co przyszło mi do głowy, to iść po Poncha. Wypadek wydarzył się niedaleko domu ognistowłosej, więc pobiegłam czym prędzej do Alfonsa.
Otworzył mi drzwi niezadowolony. Ale gdy zobaczył, że płaczę zmienił wyraz twarzy na zatroskany i zmartwiony.
- Boże, co się stało?- zapytał.
- Dul!!- powiedziałam.- Musimy jechać szybko do szpitala.
- Ale po co? Co się stało, Any?
- Samochód potrącił Dulce. Ucker pojechał z nią do szpitala. Błagam cię, Poncho, chodźmy.- mówiłam zmartwiona. Liczyły się minuty, a ja musiałam być przy mojej przyjaciółce.
- O mój Boże!!- krzyknął.- Ale jak to się stało?
- Nie czas na wyjaśnienia! Pospiesz się!!- krzyczałam jak opętana. Czasami wydaję mi się, że Alfonso to kretyn. Jego siostra może umrzeć, a on tu pogaduchy urządza!!
Wsieliśmy do jego auta. Jechał dość szybko, ale nie bałam się. Też chciałam jak najszybciej znaleźć się obok Dul.
Ucker.
Stałem na korytarzu. Nie wpuszczono mnie do Sali operacyjnej.
Najgorsza była ta niepewność. Błagałem Boga, by nic jej nie było. Teraz liczyła się tylko ona i jej zdrowie.
W głowie miałem mętlik. Dlaczego ona się aż tak poświęciła?
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak bardzo jest ona dla mnie ważna. Jak bardzo ją kocham…
Chodziłem po korytarzu w tą i z powrotem. Dlaczego nic nie chcą mi powiedzieć?
Zobaczyłem, ze w moją stronę zbliża się Anahi z Ponchem. Oboje byli załamani.
- Co z nią?- zapytał Poncho.
- Nie wiem. Nic nie chcą mi powiedzieć. Na razie trwa operacja.- wyjaśniłem.- Zawiadomiłeś rodziców?
- O cholera!! Zapomniałem. Już do nich dzwonię.- powiedział Alfonso, po czym odszedł kawałek.
- Dziękuję ci.- zwróciłem się do Any. Wydała się zaskoczona.
- Wiem, że ją kochasz. I ona ciebie tez. Inaczej nie poświęciła by siebie, by ciebie uratować.
Przytuliłem ją, ale nie jak dziewczynę. Jak przyjaciółkę. Jest cudowna.
- nie wiem, co zrobię, gdy coś jej się stanie.- szepnąłem, powstrzymując łzy.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.- mówiła blondynka.
Miałem taką nadzieję. Tak bardzo chciałbym podziękować Dul i powiedzieć co czuję. Chciałbym zobaczyć jak uśmiecha się. Jak na razie przed oczami mam jej nieruchomą postać, we krwi. A to wszystko przeze mnie.
R.22.
Ucker.
Siedziałem sam na krześle w korytarzu. Anahi z Alfonsem poszli na chwilę na dół kupić jakąś kawę czy coś. Ja nic nie chciałem. Ale uparli się. Siedziałem tu już kilka godzin. Robiło się powoli ciemno. Ale teraz nic się nie liczyło. Operacja trwała już tyle czasu, a mi nikt nic nie chciał powiedzieć.
Na dodatek rodzice Dul i Poncha przyjadą dopiero rano, bo wyjechali na kilka dni w interesach. Dulce była sama w Sali z obcymi lekarzami. Wprawdzie nie odzyskała jeszcze przytomności, ale chciałem być przy niej. Móc potrzymać za rękę.
Nagle zobaczyłem, że na oddział wbiega May. Była wystraszona. Dopiero jakąś godzinę temu przypomniałem sobie, że nic jej nie powiedziałem. Była sama i nie wiedziała co się stało. Całe szczęście Anahi o niej wspomniała. Inaczej do tej pory siedziałaby w pokoju.
- Cześć.- powiedziałem.
- Hej. Wiesz coś o Dulce?- zapytała.
- Nie. Nic mi nie chcą powiedzieć. Na razie trwa operacja i wszyscy biegają.- wyjaśniłem.- Mai, wszystko będzie dobrze, prawda?
- Tak!! Ucker!! Na pewno. Kochacie się, wasza miłość przetrwa wszystko.- mówiła brunetka.
- Ona mnie nie kocha.- powiedziałem smutno.
- Kocha!! Sama mi mówiła.- krzyknęła Maite.
- Co?- tyko tyle potrafiłem wykrztusić. Przecież dawałem jej do zrozumienia, ze jest dla mnie ważna. To ona zawsze mnie odtrącała. Byłem pewny, że mnie nie chce.
- Tak. Miałam tego nie mówić, ale ona to wszystko robiła dla Anahi. Nie chciała jej skrzywdzić będąc z tobą. Dulce wiedziała, że blondynka się w tobie podkochuje i dlatego trzymała się od ciebie z daleka.
- To niemożliwe.- wydukałem.- To znaczy, że mogę z nią jeszcze być?
- Tak braciszku. Już dawno bylibyście razem, gdyby nie historia z Any. Dul chciała być po prostu dobrą koleżanką i nie patrzyła na swoje uczucia.
- Kocham cię!!- krzyknąłem i z całej siły przytuliłem. Teraz najważniejsze, by Dulce wyszła cało z tego wypadku, a później wszystko się jakoś ułoży.
Anahi.
Siedziałam z Ponchem w bufecie. Piliśmy kawę z mlekiem. Alfonso był w strasznym stanie. Chciałam go jakoś pocieszyć, ale sama nie czułam się za dobrze. Bałam się, że Dul może się coś stać.
Staram się nie dopuszczać do siebie takich myśli, ale to na nic.
Zazdrościłam takiej miłości jak w przypadku Dul i Uckera. Czerwono-włosa poświęciłaby życie, byle tylko uratować ukochaną osobę. Tak bardzo byłam z niej dumna. Zawalczyła i nie liczyła się z konsekwencjami. Udowodniła wszystkim jak bardzo kocha Uckera i do czego jest zdolna dla niego zrobić.
Najważniejsze teraz, by nic jej nie było. By mogła być szczęśliwa z Uckerem.
Dziwne. Nawet nie poczułam żadnego bólu, zazdrości. Zupełnie nic. A może radość?
Tak, teraz wiem, ze życzę im wszystkiego najlepszego. Moje przypuszczenia były trafne. Źle wybrałam. Nigdy nie kochałam Uckera. Był tylko przyjacielem. Zauroczyłam się nim, bo był taki inny. Nie widziałam tego, co mam pod nosem.
Zabawne. Pamiętam jak jeszcze jakiś czas temu mówiłam Dul, by rozejrzała się, bo być może gdzieś obok znajduje się jej miłość. Byłam głupia. To ja powinnam nauczyć się widzieć, a nie patrzeć. To różnica. Ale na szczęście zauważyłam ją. Mam nadzieję, że nie za późno.
Choć ostatnie wydarzenia upewniają mnie, że zaprzepaściłam szansę. Ale teraz nie było to ważne.
Powinnam pomyśleć o Dul. Tak bardzo mi jej brakuje.
- Słuchasz mnie?- zapytał Poncho, wyrywając z rozmyślania. Spojrzałam na niego. Jak wcześniej mogłam nie dostrzec tego piękna. Przecież on jest ideałem.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Martwię się o Dulce.- wyjaśniłam. Po części była to prawda.
- Wiesz co, Any. Chyba pomyliłem się co do ciebie.- powiedział. Zaskoczył mnie tymi słowami. W pełni pozytywnie.- Tak bardzo pomogłaś Dul, no i zrozumiałaś swój błąd.
O Boże?! Czy on wiedział, że cos do niego czuję?
- To znaczy. Chodzi mi o to… że zrozumiałaś, że tak naprawdę nie kochasz Uckera. Kilka razy chciałem ci to jakoś powiedzieć, ale byłaś zaślepiona.- mówił dalej. A ja za bardzo nie słuchałam. Skupiłam się na jego ustach. Ciekawe jak smakują?
STOP!! Anahi!! Skarciłam się. Nie mogę, nie powinnam tak myśleć.
- Anahi?- zapytał po raz kolejny, przyglądając mi się.

- Wiesz, co. Chodźmy do reszty. Może wiadomo już co z Dulce.- powiedziałam. Nie chciałam, by zobaczył moje spięcie i zażenowanie. Jak mogłam tak natarczywie gapić się na niego? Co strzeliło mi do tej głupiej głowy?
- Poczekaj.- złapał mnie za rękę, a ja poczułam falę gorąca.
- Poncho!!- zawołała jakaś dziewczyna.- Przyjechałam jak najszybciej się da. Co z Dulce?
- To ja wam nie przeszkadzam. Pa.- powiedziałam. Rozpoznałam tę dziewczynę. To ta sama długonoga brunetka, z którą go widziałam.
Znowu poczułam ten przerażający ból w okolicach serca. Poczułam łzy w oczach. Miałam rację. Już dawno straciłam swoją szansę. Teraz pozostało mi się z tym pogodzić…
Ucker.
Zobaczyłem Poncha z jakąś brunetką. Podeszli do mnie i Maite.
- Gdzie Anahi?- zapytałem.
- Nie wiem. Poszła gdzieś.- powiedział Alfonso.- Poznajcie, to Caroline.
- Miło mi.- podałem jej rękę. Była nawet ładna, jakby modelka, ale nie zwracałem na uwagi. Miałem już swoją modelkę.
- Czy wy jesteście kimś z rodziny panienki Espinoza? – zapytał lekarz dyżurny podchodząc do nas. Poczułem przypływ zdenerwowała, adrenaliny. Bałem się. Cholernie się bałem.
- Jestem jej bratem.- powiedział Poncho.
- A ja jej narzeczonym.- wtrąciłem. Mai i Poncho dziwnie się na mnie popatrzyli.
- No dobrze, więc zapraszam do gabinetu.- powiedział lekarz.- Reszta musi poczekać tutaj.
Razem z Alfonsem udaliśmy się za lekarzem. Poczułem lęk. Modliłem się w myślach, by wszystko było dobrze.

R.23
Ucker.
- No dobrze, więc zapraszam do gabinetu.- powiedział lekarz.- Reszta musi poczekać tutaj.
Razem z Alfonsem udaliśmy się za lekarzem. Poczułem lęk. Modliłem się w myślach, by wszystko było dobrze.
Weszliśmy do dużego pokoju. Ściany były pomalowane na biało. Wszystko wyglądało bardzo ładnie i bogato. Ale nie czułem się tu dobrze. Bałem się, że mogę za chwilę usłyszeć coś, co zmieni całe moje życie.
- Więc…- zaczął lekarz.- Skończyliśmy operację. Jak na razie nie ma żadnych powikłań, ale dni są decydujące. Zrobimy jej badania. Z tego co wiemy ma połamane żebro i złamaną nogę. Najprawdopodobniej ma także wstrząs mózgu.
- Wyjdzie z tego?- zapytałem.
- Raczej tak. Jeżeli nie będzie żadnych komplikacji to opuści niedługo szpital. Miała wiele szczęścia. Ale jak mówiłem, to jeszcze nic pewnego. Nie zrobiliśmy wszystkich badań.
- Czy możemy do niej wejść?- zapytał Poncho.
- Na razie może pojedynczo i nie za długo. Poza tym panienka Espinoza nie odzyskała jeszcze przytomności.- powiedział doktor.
Poczułem ulgę. Może nie będzie tak źle. A może ten lekarz coś ukrywał przed nami?
Nie będę zadręczać się na zapas.
Poszliśmy do reszty.
- No i co z nią?- pytała Mai. Zauważyłem Anahi. Siedziała na krześle i również wyczekiwała odpowiedzi. Ale była jakaś inna. Przygaszona? Jakby straciła sens życia.
Opowiedzieliśmy im to, co powiedział nam lekarz. Widać, że każdemu poprawił się humor.
- To kto idzie pierwszy do Dulce?- zapytał Poncho.
- Ucker.- powiedziała Anahi. Uśmiechnąłem się pod nosem. Spojrzałem na resztę. Zgadzali się z blondynką.
Powolnym krokiem wszedłem do Sali. Leżała przyłączona do jakiś aparatur. Na jej pięknej twarzy dostrzegłem zadrapania.
Spała tak słodko.
Lekarze tylko godzin walczyli o nią i na szczęście wszystko jest dobrze.
Podszedłem bliżej i odgarnąłem jej włosy, opadające na zamknięte powieki. Zobaczyłem tę piękną kobietę, którą szalenie kochałem. Teraz zrozumiałem, że mogłem ją stracić. Na zawsze. Po moim policzku popłynęła łza.
Usiadłem obok na krześle i złapałem ją za jej rękę. Jej skóra była taka delikatna.
Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Jej uroda była hipnotyzująca. Tak bardzo chciałbym ją przytulić, pocałować, dotknąć.
Ona nie jest zwykłą dziewczyną. Jest darem od Boga. Dopiero ten wypadek mi to uświadomił. Teraz nie wyobrażam sobie, bym miał żyć bez niej.
- Kocham cię.- szepnąłem gładząc ręką jej dłoń.- Do końca życia nie odwdzięczę się tobie, za to co zrobiłaś dla mnie. Nigdy już cię nie opuszczę.
Zdawałem sobie sprawę z tego, że ona mnie nie słyszy. Ale musiałem to powiedzieć. Czułem wewnętrzną potrzebę.
Siedziałem z nią jeszcze chwilę, ale wiem, że inni tez chcą wejść do Dulce. Z trudem opuściłem Salę.
- To kto następny?- zapytałem nie patrząc na nich. Nie chciałbym, by widzieli, że jakakolwiek łza wypłynęła z moich powiek.
- Niech idzie Anahi.- powiedział Poncho.
Anahi.
Weszłam do Sali. Leżała na białym łóżku, a obok niej coś pikało. Była do tego podłączona.
Podeszłam bliżej. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy.
- Duli, przepraszam cię.- łkałam.- To wszystko moja wina.
Patrzyłam na nią. W ogóle się nie ruszała. Była taka blada. Do tego te rany.
- Wyzdrowiej, błagam cię. Teraz będziesz szczęśliwa z Uckerem.
Żadnej reakcji. Sama nie wiem, czy te moje wyznania coś dadzą. Ale miałam taką nadzieję.
- Wiem, że źle zrobiłam. O mało nie zabiłabym czegoś tak pięknego, co łączy ciebie i Uckera.
Płakałam. Zrozumiałam swój błąd. Teraz muszę wszystko naprawić.
Ucker.
Odszedłem z Ponchem trochę dalej. Caroline z Maite zostały przed salą. Brunet chciał pogadać. A mi jedyne na czym zależało to znaleźć się jak najbliżej mojej Dul. Chciałbym już żeby się obudziła. Byłem zmęczony, ale to się nie liczyło. Teraz ważna była tylko ona.
- Powinieneś iść do domu. Prześpisz się trochę i przyjdziesz.- powiedział Poncho.
- Nie mogę.- powiedziałem. Nie chciałem zostawić Dulce.
- Ucker, proszę cię. Jeżeli się coś zmieni to do ciebie zadzwonię.- prosił Alfonso.
- No dobrze.- zgodziłem się.- Ale najpierw powiedz mi kto to jest ta cała Caroline?
- To moja i Dul kuzynka. Jest ode mnie o dwa lata starsza. Niedawno tu przyjechała. Z koleżanką wynajęły mieszkanie i szuka pracy.- wyjaśnił.

R.24.
Ucker.
- No dobrze.- zgodziłem się.- Ale najpierw powiedz mi kto to jest ta cała Caroline?
- To moja i Dul kuzynka. Jest ode mnie o dwa lata starsza. Niedawno tu przyjechała. Z koleżanką wynajęły mieszkanie i szuka pracy.- wyjaśnił.
- Naprawdę?- zaśmiałem się.- Lepiej wyjaśnij to Anahi. Patrzyła na Caroline jak na rywalkę.
- Nie będę się nią przejmował. Niech myśli co chce.- powiedział.
- Jak chcesz, ale widzę jak na siebie patrzycie.- zaśmiałem się.
- To nauczyć się patrzeć. – dodał Poncho.
- Dobra, ja spadam.- powiedziałem. Chciałem iść szybko do domu, na parę godzin, a potem znowu odwiedzić Dulce.
Pojechałem do mieszkania. Nikogo nie było. No tak. Oni też wyjechali w interesach. Udałem się do łazienki. Wziąłem prysznic.
Planowałem niedługo iść do Dul, ale zasnąłem. Obudziłem się ok. 10.00 rano.
Zdenerwowany wsiadłem szybko do swojego auta. Po drodze wjechałem jeszcze do kwiaciarni i kupiłem Dulce bukiet tulipanów.
W szpitalu był Poncho, Christian i Maite. Anahi i Caroline już nie było. Pewnie pojechały do siebie odpocząć.
- Cześć.- przywitałem się z nimi.- Mogę iść do Dulce?
- Jasne.- powiedział Poncho.
- A zmieniło się coś?- zapytałem jeszcze z nadzieją.
- Nie, ale lekarze mówią, że w ciągu kilku godzin powinna się przebudzić. – wtrąciła Mai.
- Ok.- odpowiedziałem i wszedłem do Sali.
Leżała tak jak wczoraj. Ale nie była już tak blada.
- To dla ciebie.- powiedziałem, kładąc kwiatki na szafce. Usiadłem na krześle i znowu patrzyłem na nią. Poruszyła się. Złapałem ja szybko za rękę.
-Dulce!! Słyszysz mnie??- pytałem. Otworzyła leniwie powieki i uśmiechnęła się lekko, gdy mnie zobaczyła.
- Ucker.- powiedziała cicho.
- Tak, to ja. Jestem przy tobie.- powiedziałem.- Jak się czujesz?
- Głowa mnie boli.- mówiła. Nachyliłem się nad nią i pogłaskałem po czole.
- Dziękuję ci Dul.- powiedziałem.
- Za co?- wydawała się zaskoczona.
- Za uratowanie życia.- wyjaśniłem.- Gdyby nie ty, pewnie już bym nie żył.
- Nie mów tak.- powiedziała.- Nic ci się nie stało i to jest ważne.
- Ale tobie się stało.- dodałem i pocałowałem lekko w czubek głowy.- To dla ciebie.- pokazałem na bukiet kwiatów.
- Dzięki.
-Pójdę po lekarza i powiem reszcie- zaproponowałem.
Byłem taki szczęśliwy, że się obudziła. Teraz mogłem patrzeć na jej uśmiech. Była taka piękna, a te kilka siniaków i zadrapań niczego nie zmieniły. Z dnia na dzień coraz bardziej mąciła mi w głowie.
- Dobrze.
Anahi.
W nocy udałam się do domu. Chciałam zostać przy Dul, ale reszta się uparła. Może to dobrze. Przynajmniej nie musiałam patrzeć na tą całą Caroline. Byłam zazdrosna? Jak cholera. Boże, jak wcześniej mogłam nie zauważyć, ze to Poncho jest moją miłością. Jaką jestem idiotką. Krzywdziłam tyle ludzi wokół siebie. Ale przysięgam, że niespecjalnie.
Całe szczęście, że udało mi się ułożyć relacje Dul i Uckera. Teraz tylko, żeby się obudziła i nie było komplikacji.
Rano wzięłam prysznic i postanowiłam jechać do Dulce. Mimo, że spotkam tam Poncha muszę być przy mojej przyjaciółce.
Ucker.
Lekarz powiedział, że jak na razie nic nie grozi Dul. Musi jednak zostać jeszcze jakiś czas w szpitalu.
Jestem szczęśliwy. Wszystko wraca do normy.
Reszta była już u niej i teraz wszyscy wrócili do domu. Zostałem tylko ja. Nie chciałem wracać. Nie wyobrażam sobie chwili bez niej.
Siedziałem z nią w Sali.
- Chcę żebyś wiedziała, że z Anahi to skończona sprawa.- powiedziałem. Musiałem jej wszystko wyjaśnić.
- Przecież ona cię kocha…- powiedziała Dul.
- Nie, Any kocha Poncha. Mam nadzieję, ze wszystko się pomiędzy nimi ułoży.
- Ja też.- uśmiechnęła się.
- Wiesz, Dul. Zawsze byłaś dla mnie ważna, ale ten wypadek uświadomił mi jak bardzo mi na tobie zależy.
- Ucker, proszę…- jęknęła, jakby chciała zmienić temat. A ja musiałem jej powiedzieć. Wszystko. Teraz wreszcie się na to odważyłem.
- Kocham cię.- szepnąłem. Spojrzałem na nią. W oczach miała łzy.

R.25.
Dulce
- Kocham cię. – szepnął. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Czy on mi teraz wyznał miłość?? Nie mogłam w to uwierzyć. Z jednej strony byłam szczęśliwa, a z drugiej bałam się. Nie byłam gotowa na związek. Tym bardziej z nim.
- Ucker, przepras


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dul18




Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: prosto z koncertu RBD!:P

PostWysłany: Sob 10:48, 11 Kwi 2009    Temat postu:

Ha na zbuntowane.pl ile juz masz ale tutaj jak nadgoniłas miło to widziec fajne masz to drugie opko Dulce Venegaza czy jakos am:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lola




Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:50, 11 Kwi 2009    Temat postu:

Ciekawe opowiadanko ;)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzia




Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:16, 03 Maj 2009    Temat postu:

R.25.
[b]Dulce[/b]
- Kocham cię. – szepnął. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Czy on mi teraz wyznał miłość?? Nie mogłam w to uwierzyć. Z jednej strony byłam szczęśliwa, a z drugiej bałam się. Nie byłam gotowa na związek. Tym bardziej z nim.
- Ucker, przepraszam, ale nie wyobrażam sobie na razie naszego związku.- powiedziałam z trudem serca.
-Dlaczego?- wydał się zawiedziony.
- Nie jestem gotowa. Proszę cię, zrozum mnie.- mówiłam. Patrzył na mnie pełen smutku. Tak bardzo chciałam, by uśmiechnął się. Ale nie było to możliwe.
-Rozumiem. – powiedział.-Pójdę już.
-Ok.-wiedziałam, że nie chce ze mną już siedzieć. Nie dziwię mu się. On wyznał mi miłość, a ja powiedziałam „Nie, dziękuję”!! Jestem debilką.
Przecież chce z nim być, ale nie teraz. Kurczę, będę musiała to wszystko naprawić. Oby tylko mnie zrozumiał.
Spojrzałam na kwiatki od Uckera. Uśmiechnęłam się, po czym utonęłam w marzeniach patrząc na sufit.
[b]Any[/b].
Siedziałam na korytarzu przed Salą Dul. Wiedziałam, że jest tam Ucker więc nie chciałam im przeszkadzać. Teraz muszą być tacy szczęśliwi. Zazdroszczę im trochę. Ale sama jestem sobie winna.
Zobaczyłam, że z Sali wychodzi Ucker.
- Hej! Stało się coś?- zapytałam widząc jego zdenerwowanie i wyraźny smutek na twarzy.
- O, cześć.- uśmiechnął się sztucznie.- Nie, wszystko w porządku.
- Ucker, nie umiesz kłamać. Powiedz mi, co się stało.- nalegałam. Podejrzewałam, że ma to związek z Dulce. A oni teraz najbardziej mnie interesowali. Chciałam, by byli ze sobą szczęśliwi. W końcu to ja namąciłam w ich życiu.
- No dobrze. Chodzi o Dul.- powiedział.- Wyznałem jej miłość, a ona powiedziała, że nie wyobraża sobie nas jako parę.
Zdziwiłam się. Co jej znowu strzeliło do głowy, by tak mówić. Ja straciłam swoją miłość, ale jej nie pozwolę!!
- Nie martw się, pogadam z nią i wypytam o co chodzi.- powiedziałam.- Ja jestem pewna, że ona odwzajemnia twoje uczucie. Inaczej nie poświęciłaby siebie.
Co do tego miałam pewność. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego go raniła. Przecież mogli być szczęśliwi. Nie mogę dopuścić, by zrobiła taki błąd jak ja.
- A ja coraz bardziej w to wątpię.- rzekł.- Dobra, idę. Cześć.
- Cześć.- pożegnałam się, po czym weszłam do Sali Dulce. Musi mi wszystko wyjaśnić. Na pewno jej nie popuszczę.
[b]Dulce.[/b]
Leżałam z zamkniętymi oczami, gdy usłyszałam, że ktoś wchodzi do Sali. Odruchowo otworzyłam oczy i ujrzałam blondynkę. Nie była uśmiechnięta. Wyglądała raczej, jakby kogoś miała zabić.
- Dlaczego go tak ranisz?- zapytała na wstępie.
- A gdzie pytanie „ Jak się czujesz?” „ Nic ci nie jest?” – zażartowałam. Chciałam, by Any się odprężyła i nie była taka zdenerwowana. Ale chyba to nie zadziało.
- Nie czas na to!! Odpowiedz!! – nalegała.
- A co, poskarżył się?- zaśmiałam się. Nie myślałam, że Ucker od razu poleci się komuś wyżalić. Widać mało go znałam.
- Nie!! Sama go podpytałam. Dulce, błagam cię, nie popełnij mojego błędu i nie pozwól odejść swojej miłości.- mówiła, a ja za bardzo nie wiedziałam o co jej chodzi.- Walcz!! I nie bój się, bo nigdy się nie przekonasz, dopóki nie spróbujesz.
Była dziwna. Zupełnie jakby chciała powiedzieć, że ona straciła miłość. Chodziło o Poncha czy Uckera??

R. 26.
[b]Dulce.[/b]
- Nie!! Sama go podpytałam. Dulce, błagam cię, nie popełnij mojego błędu i nie pozwól odejść swojej miłości.- mówiła, a ja za bardzo nie wiedziałam o co jej chodzi.- Walcz!! I nie bój się, bo nigdy się nie przekonasz, dopóki nie spróbujesz.
Była dziwna. Zupełnie jakby chciała powiedzieć, że ona straciła miłość. Chodziło o Poncha czy Uckera??
- O czym ty mówisz?- zapytałam zaskoczona.
- Do cholery Dul!! Ucker kocha ciebie, a ty jego. Dlaczego więc nie chcesz z nim być?- pytała zdenerwowana.
- Nie powiedziałam, ze nie chcę z nim być.- wyjaśniłam.
- Jak to nie? Przecież Ucker mówił…
- Tak, nie wiem, może źle to odebrał. Ale ja nie jestem na razie gotowa, na żaden związek. Nie mówię wcale, że w przyszłości nie ma dla niego miejsca obok mnie.- powiedziałam.
- Naprawdę?- zapytała, a w jej oczach pojawiły się małe iskierki.
- Tak, a teraz wyjaśnij mi, dlaczego uważasz, że przez swoja głupotę straciłaś miłość życia!- nakazałam. Musiałam wiedzieć. Musiałam mieć pewność czy to Alfonso czy Ucker.
- Och , Dul. Naprawdę nie ma o czym mówić. Ważne, że ty zrozumiałaś.- mówiła blondynka.
- O nie!! Nie wykręcisz mi się!!- zaśmiałam się.- Mów wszystko i to ze szczegółami!!- rozkazałam.
- No dobra. Chodzi o Poncha.- powiedziała, a mi kamień spadł z serca. Może teraz mój braciszek ułoży sobie wreszcie życie. – Jak zaczęłam chodzić z Uckerem, Alfonso wydawał się przybity. Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale potem zrozumiałam, że podobam mu się. Coraz częściej zaczęłam zastanawiać się, czy dobrze wybrałam. No wiesz, chodzi mi o związek z Uckerem. Po jakimś czasie spotkałam go z długonogą brunetką. A po twoim wypadku zrozumiałam, że to Alfonsa kocham. Ale on jest z tą całą Caroline.
- Caroline?- zastanowiłam się. Jedyna Caroline jaka przyszła mi do głowy to nasza kuzynka, która studiuje. No i z opisu Any pasuje, ale nie jestem pewna.
- Na dodatek ona zna ciebie.- powiedziała Anahi.
Teraz miałam już pewność. To moja kuzynka, a Any była o nią zazdrosna!! Wybuchałam śmiechem. Blondynka spojrzała na mnie zaskoczona.
- Co cię tak śmieszy?- zapytała.
- Nie martw się Caroline.- powiedziałam, powstrzymują śmiech. – Bo to nasza kuzynka!! – Teraz już się nie powstrzymałam. Zaczęłam się śmiać, aż ręka mnie zabolała. Cholerne rany!!
- Ku.. zynka??- zapytała zdziwiona.
- Tak.- odpowiedziałam.
- To znaczy, że mogę walczyć o Poncha?- pisnęła radośnie.
- Jasne, przecież sama mówiłaś, że warto walczyć o miłość.
- kocham cię.- przytuliła mnie.- A teraz powiedz mi, jak się czujesz?
Znowu się zaśmiałam. Any jest czasami bardzo zakręcona, ale nie wyobrażam sobie życia bez niej. Jak dobrze, że wszystko wróciło do normy.
[b]Any.[/b]
Wróciłam do domu, bo Dulce zaczęli robić różne badania. Nie chciałam na to patrzeć.
Postanowiłam odwiedzić Uckera i porozmawiać z nim o Dulce.
Drzwi otworzyła mi Mai. Nigdy chyba specjalnie się nie lubiłyśmy, ale dzisiaj powitała mnie uśmiechem. Odwzajemniłam gest.
- Cześć.- powiedziałam.
- Hej. Byłaś u Dulce?- zapytała wpuszczając do domu.
- Tak.- odpowiedziałam.
- I jak się czuje?
- Na razie dobrze. Teraz robią jej badania. Nie wiem, jak ona wytrzymuje w tych bandażach. Przecież one są ohydne i do niczego nie pasują. Poza tym ma złamaną nogę. – mówiłam.
- O cześć Any!- przywitał mnie Ucker schodząc z góry.
- Cześć.- odpowiedziałam.- Ucker, możemy porozmawiać? Chodzi o Dulce.- wyjaśniłam pospiesznie.
Chyba nie miał ochoty teraz rozmawiać, a przynajmniej o czerwono-włosej, ale nie miał wyboru. Mi nie da się odmówić.
Poszliśmy do jego pokoju. Opowiedziałam mu wszystko to, co mówiła mi Dulce. Z każdym moim słowem na jego twarzy pojawiał się coraz szerszy uśmiech. Dałam mu nadzieję. A to najważniejsze. Mi dzisiaj też ją podarował. Teraz byłam szczęśliwa. Nareszcie nikogo nie ranię, a pomoc naprawdę sprawia mi wiele przyjemności.
- Anahi!!- krzyknął szczęśliwy, gdy już wszystko mu powiedziałam.- Spadłaś mi z nieba. Teraz się nie poddam!! Będę o nią walczyć i poczekam tyle, ile będzie trzeba. Pokażę jej jaki jestem naprawdę.
Był pełny zapału. Naprawdę mu na niej zależało.
Chciałabym, by Poncho tak bardzo starał się o mnie. Jednak to chyba tylko marzenia. Ale jakże piękne…



R. 27.
[b]Dulce[/b].
Leżałam w łóżku i czytałam jakąś gazetę, którą przyniosła mi Anahi. Strasznie nudziło mi się już w szpitalu. Na razie nie mogłam wyjść nawet gdzieś pochodzić.
Miałam już dość. Sama w jednej Sali, pośród białych ścian , stolika i jakiegoś krzesła. Tylko jedno okno. Czułam się jak w więzieniu.
Nagle do Sali wszedł uśmiechnięty Ucker. Wcale nie przypominał tego zasmuconego i zawiedzionego chłopaka z wczoraj. Teraz tryskał radością. Przestraszyłam się. Czyżby kogoś znalazł i teraz przyszedł mi o tym powiedzieć? O nie, tylko nie to!!
Poczułam jak serce bije mi szybciej. Mogę go stracić.
Spojrzał na mnie, po czym wyciągnął coś zza pleców.
- Cześć. To dla ciebie.- powiedział wręczając mi czekoladki.- Chyba możesz to jeść?
- Nie wiem.- odpowiedziałam.- Ale dzięki.
- Wiesz, byłem u twojego lekarza i pytałem się, czy mógłbym iść z tobą na spacer wkoło szpitala.- zaczął. Moje oczy zaświeciły się. Może nie chodziło o żadną dziewczynę. Może zrozumiał mnie wtedy.
Byłam mu wdzięczna, że martwi się o mnie.
- Tak? No i co powiedział?- zapytałam pełna entuzjazmu.
- Zgodził się. – powiedział szczęśliwy.- Tylko będę musiał przynieść wózek. Z twoją nogą daleko nie zajdziesz.
No tak. Przecież miałam złamaną nogę. Kurde.
- Dobra, to idziemy?- zapytałam.- Mam dość siedzenia tutaj.
- Ok. to poczekaj na mnie.- powiedział, po czym ruszył w stronę drzwi.
- Nigdzie się nie ruszam.- zdążyłam odpowiedzieć, a po chwili znikł zatrzaskując drzwi.
Po paru minutach wrócił wprowadzając wózek.
Podszedł do mnie. Spojrzałam na niego odchylając kołdrę, i tym samym pozwalając mu wziąć się na ręce.
Poczułam słodki zapach jego perfum. Ręce zawiesiłam na szyi.
Chwilę stał w bezruchu przyglądając mi się. Ja także obserwowałam go. Te brązowe oczy…
Ocknął się i posadził mnie na wózku.
- Proszę zapiąć pasy..- zaśmiał się.
- Ciekawe skąd je sobie wezmę.- dodałam.- Ostrożnie panie kierowco.
- Oczywiście, proszę pani. Więc gdzie jedziemy?
- Przed siebie!!
[b]Any.[/b]
Postanowiłam porozmawiać z Ponchem. Musimy wszystko wyjaśnić. Teraz, gdy wiem, że ta Caroline to jego kuzynka jest mi głupio. Ale przynajmniej mam nadzieję, ze nie jest za późno. Że mogę jeszcze to odbudować.
Zapukałam do domu Alfonsa.
- Hej, mogę wejść?- zapytałam widząc bruneta w drzwiach. Wydał się zaskoczony moim widokiem.
- Tak, jasne. Wejdź.
Weszłam do mieszkania.
- Więc o co chodzi?
- Chciałam przeprosić cię za moje zachowanie. Teraz wiem, że raniłam wiele osób swoim zachowaniem.- mówiłam. Przybliżyłam się lekko do niego. Teraz wiedziałam, że to ja muszę zrobić pierwszy krok. Inaczej znowu go stracę. – Poncho, zależy mi na tobie.
- Any, co ty mówisz?- zapytał. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- To co słyszysz.- powiedziałam lekko podenerwowana.
- Pamiętaj, że to ty wybrałaś. Na co teraz liczysz? Że będę twoim pocieszycielem, a potem znowu ze mnie zakpisz?
- Dlaczego tak mówisz?
- Bo taka jest prawda? Zobaczyłaś, że Ucker kocha Dul, więc przyszłaś do mnie, żeby nie być sama. Ale mnie już nie zranisz.- mówił, a z każdym jego słowem czułam jakby moje serce łamało się na kawałki. Z moich oczu leciały łzy.
- Nie znasz mnie…- powiedziałam, po czym wybiegłam z domu.
Nie mieściło mi się to w głowie. Chciałam wyznać mu miłość, chciałam wszystko naprawić, a on sądzi, ze robię to nieszczerze. Boże, kocham go całym sercem!! A on myśli, ze jest inaczej.
Chyba za szybko uwierzyłam, że może być dobrze.
Dulce.
Przystanęliśmy z Uckerem na ścieżce przed szpitalem. Christopher usiadł na ławce, a ja obok siedziałam na wózku.
- Cieszę się, że mnie tu zabrałeś. Jestem ci naprawdę wdzięczna.- powiedziałam.
- Nie masz za co. Wiesz dobrze, że dla ciebie zrobię wszystko. W końcu zawdzięczam ci życie.- odpowiedział Ucker.
Spojrzałam na niego wesoło. Boże, był taki przystojny. Dlaczego nie mogłam się powstrzymać?
Proste. Ucker to ideał.
Złapał mnie lekko za rękę. Zaskoczył mnie, ale pozytywnie. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Położyłam dłoń na jego policzku i delikatnie nią przejechałam.
- Powiedz mi, dlaczego tak szybko zmieniłeś zdanie? No wiesz, wczoraj jak powiedziałam ci, ze nie możemy być razem, wyszedłeś zły, a dzisiaj? Co się takiego stało?- pytałam patrząc na jego oczy.
Puścił moją rękę, po czym również położył dłoń na moim policzku. Poczułam się skrępowana. Był za blisko.. Poczułam jego oddech na swojej szyi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzia




Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:21, 03 Maj 2009    Temat postu:

R.28
[b]Dulce.[/b]
- Powiedz mi, dlaczego tak szybko zmieniłeś zdanie? No wiesz, wczoraj jak powiedziałam ci, ze nie możemy być razem, wyszedłeś zły, a dzisiaj? Co się takiego stało?- pytałam patrząc na jego oczy.
Puścił moją rękę, po czym również położył dłoń na moim policzku. Poczułam się skrępowana. Był za blisko.. Poczułam jego oddech na swojej szyi.
Speszyłam się, ale nic nie powiedziałam. Czekałam na jego odpowiedź.
- Po prostu zrozumiałem pewne rzeczy, ale to nie ma teraz znaczenia.- szepnął.
- A co ma znaczenie?- również szepnęłam.
Nagle zaczął dzwonić telefon Uckera. Spojrzałam na niego wyczekująco.
- Halo?- zapytał odbierając telefon.
- Tak, wszystko jest w porządku. Wyszliśmy na spacer.- mówił.
- Tak, lekarz pozwolił.
- Ok. to później się zobaczymy, pa.
- Kto dzwonił?- zapytałam, gdy włożył komórkę do kieszeni.
- Christian.- powiedział.
- Acha.- odpowiedziałam i spojrzałam na niego. Gdyby nie telefon, możliwe, że pocałowalibyśmy się.
- Wracamy?- zapytał.
- Jasne.- powiedziałam smutno. Wiedziałam, że nie mogę tu długo być. Ach, jak długo jeszcze będę musiała męczyć się w tym szpitalu?
Wróciliśmy do mojej Sali. Ucker z powrotem posadził mnie na łóżku.
- Dziękuję, za cudowny dzień.- uśmiechnęłam się, a on spojrzał w moja stronę. To jego spojrzenie, ach. Pragnęłam zatopić się w tych jego słodkich ustach po raz kolejny.
Ale powstrzymałam się. A może jednak nie…
- Ucker…
[b]Any.[/b]
Co ja mam teraz zrobić? Jak mam zdobyć zaufanie Poncha? Jak odzyskać jego miłość?
Boże, to wszystko jest takie skomplikowane.
Usiadłam na swoim łóżku. Postanowiłam, że później odwiedzę Dul. Może wpadnę jeszcze po Mai i Chrisa? Ucker na pewno siedzi z nią teraz.
Ile bym dała, by Poncho równie mocno kochał mnie jak Ucker Dul. Ale nie wiem, czy kiedykolwiek będzie to możliwe.
Teraz tylko muszę obmyślić dobry plan, by Poncho mi wybaczył. A później wprowadzę go w życie. Aj, brakuje mi Dul. Ona na pewno wiedziałaby co zrobić. Porozmawiam z nią dzisiaj, jak pójdę do szpitala.
Nie, nie Any, czekoladki nie wystarczą, by Alfonso był ze mną. To musi być coś innego. Muszę pokazać mu, jaka jestem naprawdę.
[b]Dulce.[/b]
- Ucker…- szepnęłam, niepewna swoich słów. Boże, co ja robię. W mgnieniu oka znalazł się przy mnie, jak na zawołanie.
- Nic nie mów.- również szepnął. Jego twarz zaczęła niebezpiecznie się do mnie zbliżać. Poczułam jego ciepły oddech, a moje serce zaczęło bić dziesięć razy szybciej. Zwilżyłam usta i również się zbliżyłam. Pokusa zasmakowania jego ust była silniejsza.
Nasze usta lekko się musnęły, po czym zatopiliśmy się pocałunku pełnym miłości i namiętności.
Przyciągnęłam go bliżej siebie. Chciałam poczuć, że jest przy mnie już na zawsze.
Jego ręka błądziła po moich plecach, a mi z każdą minutą brakowało tchu. To było takie spontaniczne i spragnione. Nie zważaliśmy na to, że jest nam niewygodnie. Ważna była ta magiczna chwila.
Ale niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy, bo do Sali wleciał Christian, a za nim Maite.
- Przynieśliśmy czekoladki, dla naszej małolatki!!- krzyknął. Spojrzałam na niego, a potem na Uckera. Zaśmiałam się cicho.
To cudowne, że mam takich przyjaciół. Szkoda tylko, że przyszli w takim momencie, ehh. Zresztą mam już czekoladki, ale nieważne.
Chyba i tak będę musiała je zjeść. Wszystkie!! O Boże!! Może jedna podrzucę kilka Christianowi. On nigdy nie potrafił oprzeć się słodyczom.

R.29.
[b]Dulce.[/b]
Maite i Christian długo u mnie nie siedzieli. Opowiadali trochę o sobie, o tym, ze się spotykają. Ucieszyłam się, że dobrze im się układa. Teraz mój brat mógłby ułożyć sobie życie, ehh. No cóż, może nie każdemu pisane jest szczęście.
Gdy para wyszła zostałam sama z Uckerem. Byłam skrępowana. Przed przybyciem Mai i Chrisa całowaliśmy się. Co powinnam teraz zrobić? Jak mam się zachować?
Ucker patrzył na mnie uśmiechając się szeroko. Boże, czy on myśli, że tym pocałunkiem dałam mu szansę?! O nie! Nie jestem gotowa na związek. Jakikolwiek. Nawet, jeżeli go kocham.
- Jak ty to teraz zjesz?- zapytał pokazując czekoladki, które dostałam. Uch, odetchnęłam z ulgą. Może nie wspomni pocałunku. Teraz byłoby mi to na rękę. Kiedy indziej do tego wrócimy.
- Możesz mi pomóc.- zaśmiałam się. Nie czekając na jego odpowiedź otworzyłam paczkę i wyjęłam czekoladkę.- Zbliż się.
Wykonał polecenie i przysunął się do mojego łóżka. Uśmiechnęłam się, po czym odezwałam :
- Otwórz buzię.
Ponownie mnie posłuchał, wykonując moje żądanie. Delikatnie włożyłam mu czekoladkę do ust.
Uśmiechnął się i ją zjadł. Po czym złapał kolejny cukierek z opakowania.
- Teraz ty.- zaśmiał się.
Otworzyłam usta, po czym poczułam jego delikatne palce.
- Pyszne.- powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Tak, ale tylko dlatego, bo z twoich rąk.- odpowiedział. Uśmiechnęłam się promiennie.
- To co, jeszcze jedna kolejka??- zaproponowałam.
Spojrzał na mnie pełen entuzjazmu po czym powiedział.
- Jasne.
Karmiliśmy się nawzajem. To było cudowne przeżycie. Szczególnie wtedy, gdy jego palce delikatnie muskały moje wargi.
Sama nie wiem, co mnie opętało. Ale przy każdym jego dotyku czułam dreszcze na całym ciele.
[b]Any.[/b]
Postanowiłam iść do Dul. Musiałam poprosić ją o radę. Przecież zna na wylot Poncha i będzie wiedziała co zrobić. Całą moją nadzieję, pokładam w niej.
Mój plan musi być idealny i nie może zawieźć. Dlatego wszystko muszę dopracować.
Weszłam do szpitala. Idąc schodami wpadłam na kogoś.
- Uważaj jak idziesz!!- krzyknęłam.
- Any?- zapytał chłopak. O Boże!! To Poncho. Spokojnie, Any. Tylko spokojnie.
Uśmiechnęłam się.
- Przepraszam.- powiedziałam skruszona.- Spieszyłam się i nie patrzyłam, gdzie idę.
- Nie ma sprawy.- odpowiedział.
- Dobra, to idę do Dul.- powiedziałam.
- Czekaj, pójdę z tobą.
Spojrzałam na niego. To nie był dobry pomysł. Nie chciałam go widzieć. Nie chciałam z nim rozmawiać, przynajmniej na razie.
Ale nie miałam jak się wymigać.
[b]Dulce.[/b]
- Dobra, koniec. Bo przytyję.- zaśmiałam się do Uckera. Zjedliśmy już całe jedno opakowanie.
- Tobie nic nie zaszkodzi.- powiedział poważnie.
- Dobra, nie kłam, ok.? Widzę się w lusterku.
- Dul, naprawdę masz idealną figurę. Cała jesteś idealna.- mówił.
Zaskoczyło mnie to.
- Nie przesadzaj.- robiłam się czerwona. Nic dziwnego, taki przystojniak uważa mnie za ideał. Chyba było tak tylko w marzeniach.
- Och, Duli. Naprawdę nie wierzysz, że jesteś dla mnie jedyna? Że tylko liczysz się ty?
Nie wiedziałam co powiedzieć. Jedno było pewne. Usta miał piękne.
[b]Any.[/b]
- Chodźmy najpierw do bufetu. - zaproponował Poncho. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie chciałam zostać z nim dłużej sama.- Porozmawiajmy.
- Ok.- uśmiechnęłam się sztucznie. Och, zapowiada się ciężka rozmowa.
Znowu mnie wyśmieje? Drugi raz tego nie wytrzymam.
Podążyłam za nim. Poczułam jak moje serce bije sto razy mocniej. A niech to!! Dlaczego musiało przydarzyć się to mi? Nawet nie mam żadnego planu. Nic! Zupełnie nic.
Jedyne co czuję to strach, przed tym, co ma mi do powiedzenia Alfonso.

R.30.
[b]Any.[/b]
- Ok.- uśmiechnęłam się sztucznie. Och, zapowiada się ciężka rozmowa.
Znowu mnie wyśmieje? Drugi raz tego nie wytrzymam.
Podążyłam za nim. Poczułam jak moje serce bije sto razy mocniej. A niech to!! Dlaczego musiało przydarzyć się to mi? Nawet nie mam żadnego planu. Nic! Zupełnie nic.
Jedyne co czuję to strach, przed tym, co ma mi do powiedzenia Alfonso.
Usiedliśmy przy jednym ze stolików. Spojrzałam na niego dyskretnie. Wyglądał jakoś dziwnie.
- Więc…o co chodzi?- zapytałam. Chyba chciałam mieć już to za sobą.
- Przepraszam. To co wtedy mówiłem… Zachowałem się jak gówniarz.- mówił, a ja nie do końca rozumiałam sens wypowiadanych przez niego słów.- Przecież nie mogę wiedzieć co czujesz, a ja bez żadnego twojego wyjaśnienia ubzdurałem coś sobie. Wybaczysz mi?
- Jasne.- ucieszyłam się. Może na razie zostaniemy przyjaciółmi. Ale on chyba najwyraźniej pragnął czegoś więcej. Zbliżył się do mnie, a jego gładka dłoń przejechała po moim policzku. Jego usta zaczęły niebezpiecznie się do mnie zbliżać.
Ale nie bałam się. Nie mogłam doczekać się chwili, w której nasze języki złączą się w pocałunku. Pragnęłam by wreszcie nastał ten moment.
Nasze wargi musnęły się, a ja poczułam dreszcze na całym ciele. Przysunął mnie bliżej siebie, po czym zatopiliśmy się w głębokim pocałunku.
W tej chwili czas dla mnie przestał biec.
- Liczysz się tylko ty, Any.- szepnął odrywając się na chwilę ode mnie. Spojrzałam w jego oczy. Dostrzegłam w nim czułość i miłość.- Kocham cię…
- Ja ciebie też Poncho.- wyznałam, po czym po raz kolejny się pocałowaliśmy.
Byłam zachwycona. Nareszcie odnalazłam swoje szczęście.
[b]Dulce.[/b]
- Och, Duli. Naprawdę nie wierzysz, że jesteś dla mnie jedyna? Że tylko liczysz się ty?
Nie wiedziałam co powiedzieć. Jedno było pewne. Usta miał piękne.
Dul!! Uspokój się!! Tylko nie było to takie proste, ehh. Dlaczego on był tak przystojny?
- Mówiłam ci, Ucker.- powiedziałam.
- Tak, tak. Wiem. Przepraszam, ale poniosło mnie.- uśmiechnął się do mnie promiennie. Jak mogłabym się na niego złościć??
********
Minęło już kilka dni. Dzisiaj mogłam nareszcie wrócić do domu i wyrwać się z tego więzienia. Nic ani nikt nie mógł zepsuć mi dobrego humoru. Czekałam tylko aż Poncho przyjedzie po mnie swoim autem.
Odkąd spotyka się z Any jest innym człowiekiem. Weselszy i taki szczęśliwy. Cieszę się, że wszystko się ułożyło. No prawie wszystko.
Jakie było moje zaskoczenie, kiedy zamiast Poncha ujrzałam Uckera. Muszę przyznać, że od jakiegoś czasu bardzo o mnie dba. Jestem mu za to wdzięczna.
- Gdzie Poncho? – zapytałam zaskoczona.
- Dzisiaj ja go wyręczę.- zaśmiał się uroczo. Spojrzałam na niego. Czy on zawsze musi wyglądać tak cudownie?
- Dobra, to zbierajmy się.- powiedziałam, wstając ostrożnie i łapiąc kule. Przy mojej złamanej nodze nie mogłam normalnie się poruszać.
- Może ci pomóc?- zapytał.
- Nie, lepiej weź moją torbę.- posłusznie wykonał moje polecenie, po czym wsiedliśmy do jego auta.
Podczas drogi nikt z nas się nie odzywał. On tępo patrzył na drogę, a ja rozmyślałam o wszystkim.
Ale byłam szczęśliwa. Słońce grzało, wyszłam ze szpitala, a obok mnie siedzi mega seksowny facet, na którego mam ochotę się rzucić.
Nie!! Ten szpital chyba źle na mnie działał.
Wysiadłam z samochodu. Ucker poszedł za mną. Pomógł mi zanieść mój bagaż.
Spojrzałam na niego. Nie chciałam się z nim rozstawać. Choć nasze spotkania były czysto przyjacielskie, to nie umiałam wytrzymać bez niego chwili.
- Może wejdziesz?- zaproponowałam.
W jego oczach dostrzegłam blask. Boże, to jest bóg grecki. Ten jego słodki uśmiech.
Odwzajemniłam uśmiech i weszliśmy do środka.
Nie wiem, czy to zwykłe przyzwyczajenie do jego osoby, ale jedna minuta bez niego to dla mnie męka.
R. 31
[b]Dulce.[/b]
Weszliśmy do mojego domu. Nie zdziwiłam się, że nikogo nie ma. Z tego co wiem, Poncho przesiaduje cały czas u Any, a moi rodzice siedzą w pracy. Tak, chyba tylko dwa razy byli u mnie w szpitalu. No cóż. Jestem przyzwyczajona, do tego, ze się mną nie interesują.
- Napijesz się czegoś?- zapytałam.
- Usiądź, ja przyniosę.- zaoferował się Ucker i zanim coś powiedziałam, zniknął za drzwiami od kuchni.
Wygodnie usiadłam na kanapie w salonie i czekałam, aż Ucker się pojawi.
Uśmiechnięty wszedł do salonu trzymając w rękach dwie szklanki i dzbanek z sokiem porzeczkowym.
Usiadł koło mnie i nalał napoju.
- Cieszę się, że wyszłaś już ze szpitala.- powiedział posyłając mi szczery uśmiech.
- Ja też. To była masakra.- odpowiedziałam popijając sok.
Przysunął się bliżej do mnie.
[b]Any.[/b]
Siedzieliśmy z Ponchem u mnie w pokoju. Byłam taka szczęśliwa. Moje marzenie się spełniło i mogłam być z Alfonsem.
- Kocham cię, wiesz?- mówił głaszcząc mnie po włosach.
- Wiem. Też cię kocham . Całym sercem.- powiedziała całując go delikatnie po czole.
- Mówiłem już, że jesteś piękna?- zapytał poważnie. Zaśmiałam się cicho.
- tak, wariacie. Przestań mi słodzić, bo popadnę w samo-zachwyt.
- Popadaj w co chcesz, byle ze mną.- zaśmiał się składając delikatne pocałunki na mojej szyi. Poczułam dreszcze. Był taki delikatny.
Położył mnie lekko na łóżku, nie przestając całować. Jego usta błądziły po każdym skrawku mojego ciała.
- Jesteś pewna, Any?- zapytał. Uśmiechnęłam się i zaczęłam odpinać jego guziki od koszuli.
Jego zwinne ręce wkradły się pod moją żółtą bluzkę. Moje wargi delikatnie przejechały po jego policzku, aż do jego ust.
Nasze oddechy stały się szybsze. Czułam mrowienie w brzuchu. To było coś wyjątkowego. Z każdą chwilą czułam tyle przyjemności. To naprawdę niezwykłe.
Złapałam szybko za pasek od jego spodni. Odpięłam go, powoli ściągając spodnie. Poczułam, jak Poncho zjeżdża dłońmi w dół i powoli ściąga moje dżinsy.
Nagle zaczął dzwonić jego telefon, który leżał na szafce.
Poncho zwinnym ruchem ręki strącił go na ziemie. Próbowałam lekko odsunąć go od siebie.
- Pon…Poncho odbierz.- powiedziałam łapiąc oddech.
- Daj spokój. To nic ważnego.- mówił i złapał mnie za rękę przyciągając do siebie.
- Innym razem.- powiedziałam i zaczęłam zakładać bluzkę.
Alfonso podniósł nadal dzwoniący telefon i odebrał go.
- Słucham?- zapytał.- Christian? Co znowu?
[b]Dulce.[/b]
Oczy Uckera zahipnotyzowały mnie. Sama nie wiem kiedy, wylałam na jego koszulkę sok. Sam chyba też na początku nie pojął co się stało, bo patrzyliśmy na siebie.
-Boże Ucker, przepraszam.- powiedziałam zmartwiona.
- Ale co się stało?- zapytał zaskoczony. Czy on był aż tak głupi, że nie zauważył, że wylałam na niego całą szklankę soku porzeczkowego. Może się zamyślił…
Wskazałam na jego koszulę.
- Aaa, nie przejmuj się. I tak jej nie lubię.- uśmiechnął się do mnie.
- Daj, pomogę ci to zdjąć.- powiedziałam i podeszłam do niego.
Wsadziłam palce pod jego koszulkę i zaczęłam podnosić ją do góry. A z każdą sekundą miałam coraz to lepsze widoki na jego umięśnione ciało.
Koszulkę zdjęłam mu przez głowę i rzuciłam za siebie. Spojrzałam mu w oczy. Patrzył na mnie z zaciekawieniem. A ja wiedziałam na co mam teraz ochotę.
Swój wzrok utkwiłam w jego klatce piersiowej. Niepewnie wyciągnęłam rękę i położyłam ją na jego
Nagim torsie. Moja dłoń zaczęła wędrować po jego ciele. Czułam się cudownie.
Ucker stał niedowierzając temu, co robię. Tak samo jak mi, i jemu ta pieszczota sprawiała przyjemność.
R. 32.
[b]Dulce.[/b]
Swój wzrok utkwiłam w jego klatce piersiowej. Niepewnie wyciągnęłam rękę i położyłam ją na jego
Nagim torsie. Moja dłoń zaczęła wędrować po jego ciele. Czułam się cudownie.
Ucker stał niedowierzając temu, co robię. Tak samo jak mi, i jemu ta pieszczota sprawiała ogromną przyjemność.
Zbliżył swoją twarz do mojej. Odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy i lekko musnął moje usta. Pod naciskiem jego języka rozchyliłam wargi. Złapałam go mocno za włosy. Jego dłoń zaczęła błądzić po moich plecach delikatnie podciągając koszulkę do góry.
Nie wiem, czy byłam świadoma tego, co się dzieje. Jedno wiedziałam. Było to cholernie przyjemne i nie miałam zamiaru tego przerywać.
- Chodźmy do mojego pokoju.- szepnęłam mu do ucha, po chwili całowałam jego szyję.
Ucker wziął mnie na ręce, po czym zaczęliśmy zmierzać do wyznaczonego miejsca. Nie przestając się całować i potykać o różne meble, w końcu dotarliśmy do mojego pokoju.
Położył mnie na łóżku. Zajął się moją bluzką, a ja jego paskiem od spodni.
Chyba sobie o czymś przypomniał, bo przerwał na chwilę .
- Dul, muszę ci coś powiedzieć…- szepnął.
- Nie teraz!!- powiedziałam, przyciągając go do siebie. Pocałowałam jego szyję.
- Proszę, Dul. To ważne.
- Później.- dodałam ciężko oddychając.
- Ale..- zaczął. Zamknęłam mu usta pocałunkiem.
[b]Any.[/b]
Christian wpadł na świetny pomysł. Zrobią imprezę z okazji powrotu Dulce. Tylko dla ich szóstki.
Rozmawialiśmy z nim oraz Maite i uważam, że to nawet dobry pomysł. Szkoda tylko, że musiał powiadomić nas w takim momencie, ach.
W czwórkę skierowaliśmy się do domu Poncha. Weszliśmy do środka. Było tu trochę dziwnie. Torba Dulce leżała pośrodku salonu, jakaś męska bluzka była rzucona na sofę. I dwie szklanki po soku.
Cała nasza czwórka spojrzała na siebie zaskoczona.
- Dul miała być z Uckerem.- powiedział Alfonso.
- Na pewno jest, zobaczcie, to jego bluzka.- zaśmiała się Maite podnosząc „dowód”.
- O kurczątko.- dodał Christian.
- Myślicie o tym samym, co ja?- zapytałam.
- Zaraz, się przekonamy.- powiedział Poncho bojowo nastawiony. Chyba, nie był zadowolony, że jego siostrzyczka mogłaby robić coś z chłopakiem poza całowaniem się. A kto godzinę temu mnie namawiał? - Dulce!!!!!- wydarł się na cały dom.
[b]Dul.[/b]
Byliśmy już w samej bieliźnie. Czułam się wspaniale. W tej chwili nie myślałam o konsekwencjach. Liczyła się chwila obecna.
- Dulce!!!!- usłyszałam krzyk mojego brata, dobiegający najprawdopodobniej z salonu. O cholera!! Co robić?! Co robić???
Podniosłam się szybko z łóżka i zaczęłam nerwowo zakładać ubrania.
- Boisz się Poncha?- zapytał Ucker.
- Jasne, że nie. Ale nie musi o wszystkim wiedzieć.- powiedziałam ubierając spodnie.- Szlak by to!! Twoja koszulka została na dole!! Na pewno sobie coś pomyślą, gdy wyjdziemy razem z pokoju!!
Mówiłam w nerwach. Boże, o mało co a nie przespałabym się z Uckerem. Ale nic na to nie poradzę. Jest taki seksowny.
Dul!! Uspokój się. Lepiej pomyśl, jak wyciągnąć się z tego bagna.
Podbiegłam do okna.
- Wyskakuj.- powiedziałam do Uckera.
- Co?- zapytał zaskoczony. Patrzył na mnie jak na kosmitkę. Nic dziwnego- miałam potargane włosy. Ale to jego zasługa!
- Mówię niewyraźnie!! Wyskakuj!!- rozkazałam.
- Nie żartuj. Przecież nie musisz im się tłumaczyć.- mówił.
Boże, gdyby to było takie proste. Ale nie chcę słuchać wykładu Alfonsa o bezpiecznym seksie. Nie byłam na to przygotowana psychicznie.
- Błagam Ucker, pospiesz się!!
- Już!!- podszedł pod okno.- Moje buty!!
Podeszłam zdenerwowana do niego i lekko popchnęłam. Wyskoczył. Zdążyłam rzucić mu buty, a do pokoju weszła cała czwórka, czyli Poncho, Any, Mai i Christian.
- Dulce, musimy poważnie porozmawiać!!- zaczął Poncho.- Gdzie Ucker?
O cholera!! Skąd o nim wiedział?
R.33.
[b]Dulce.[/b]
- Dulce, musimy poważnie porozmawiać!!- zaczął Poncho.- Gdzie Ucker?
O cholera!! Skąd o nim wiedział?
- Co tu robicie?- tylko tyle potrafiłam wykrztusić z siebie. Błagałam w myślach, by Ucker jak najszybciej zwiał spod okna.
- Nie wykręcaj się!! Mów gdzie on jest!!- krzyczał Alfonso. Boże, co mu się stało?
- Ale kto?- zapytałam, próbując udać, że nie wiem, o co chodzi.
- Znam cię Dul.- mówił mój brat.- Poza tym mamy dowód!
- A ty co w detektywa się zabawiasz?- zapytałam z kpiną. Szczerze, wydawało mi się już to wszystko śmieszne.
- Nie czas na żarty. Co to?- zapytał nagle słysząc cichy jęk zza okna. Przeklęłam w myślach. Boże, czy Ucker jest aż taką łamagą?
- Już wcześniej to słyszałam. – wtrąciła Any.- Słychać, jakby z dołu, za oknem.
Poncho zbliżył się do okna i wyjrzał.
- Ucker? Co ty tam robisz?- mówił Alfonso. Pięknie, wydało się.- Wchodź tu szybko na górę!!
- Co jest?- zapytała Maite bruneta.
- Dulce, nie wiem, co ty mu zrobiłaś, ale on ma całe plecy podrapane.- powiedział Poncho.
- Wow. Nasza Duli zaszalała.- zaśmiał się Christian, a Mai walnęła go w ramię.
Nagle do pokoju wszedł Ucker. Na jego twarzy widniał ból.
- O mój Boże!! Krew ci leci.- zauważyłam.
- Poncho, chodźmy. Niech sobie wszystko wyjaśnią – Anahi pociągnęła go za rękę. Spojrzał w jej oczy i od razu zmiękł. Haha, dziewczyny potrafią zaczarować chłopaków.
- Dobrze, ale porozmawiamy później.- zwrócił się do mnie Alfonso.
Cała czwórka wyszła z mojego pokoju.
- Co ty takiego robiłeś?- zapytałam wskazując na jego zadrapania.
- Ja?? To ty wypchnęłaś mnie przez okno i nawet nie patrzyłaś gdzie!! Wpadłem na te cholerne krzaki. Gdyby chociaż o 5centymetrów w lewo mnie popchnęła, nic by mi nie było.
- Przepraszam.- zrobiłam słodką minkę i usiadłam obok niego na łóżku.- Wiesz, co. Przyniosę apteczkę. Nie wygląda to najlepiej.
Wróciłam z łazienki. Nalałam na wacik wody utlenionej i delikatnie zaczęłam dezynfekować zadrapania. Nie skrzywił się nawet.
Widziałam, jak jego mięśnie naprężają się. Boże, dlaczego on jest tak męski??
[b]Any.[/b]
We czwórkę usiedliśmy w salonie. Przytuliłam się do Poncha i położyłam mu głowę na ramieniu.
Uważam, że przesadza trochę z Dul. Przecież jest już prawie dorosła i wie co robi. Poza tym, on jest jej bratem, a nie ojcem czy matką.
Porozmawiam z nim o tym, ale kiedy indziej.
Z rozmyślań wyrwała mnie sprzeczka Maite i Christiana.
- nie będę tego oglądać!!- oburzyła się brunetka.
- Ale to mój serial!!- protestował Chris.
- Serial? Przecież to bajka animowana!! Ulicy Sezamkowej nie oglądał, też coś!!- mówiła Mai.
- Ale popatrz, ta świnka przypomina mi ciebie!
- Ja ci dam świnka!! Nie odzywam się!!- krzyknęła obrażona Mai.
- Co ty na to, żebyśmy poszli na chwilę do mojego pokoju.- szepnął mi do ucha Alfonso.
- Dobra.- przytaknęłam.
Poszliśmy na górę, a zwariowana parka, nawet tego nie zobaczyła.
Zamiast jednak wejść do pokoju bruneta, Poncho skierował się w stronę pokoju Dulce.
- musze ich sprawdzić!- wyjaśnił.
- i masz zamiar zrobić to przez dziurkę od klucza?- zaśmiałam się.
- A czemu nie?- czy on mówił poważnie??
[b]Dulce.[/b]
- Boli?- zapytałam kończąc opatrywać rany.
- Już nie.- odpowiedział. W tej chwili złapał mnie za rękę. Nasze głowy zaczęły się do siebie przybliżać.
- Poczekaj.- powiedziałam cicho i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je, a do środka wpadł Poncho.- Tłumacz się.- dodałam do brata, który leżał na ziemi.
[/b]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzia




Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:22, 03 Maj 2009    Temat postu:

R. 34.
Dulce.
- Poczekaj.- powiedziałam cicho i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je, a do środka wpadł Poncho.- Tłumacz się.- dodałam do brata, który leżał na ziemi.
- Wiesz… Dul… ja tylko…- zacinał się Poncho. Doskonale wiedziałam, że podsłuchiwał. Ale uwielbiałam, gdy nie wiedział co powiedzieć i szukał jakichś sensownych wyjaśnień. Mój brat nigdy nie potrafił kłamać. Przynajmniej ja zawsze wiedziałam, kiedy mówi prawdę, a kiedy nie.- Hm, oglądałem drzwi. Wiesz, trzeba powiedzieć rodzicom, żeby pomalowali je, bo już farba odchodzi.
Demonstracyjnie podszedł do drzwi i zaczął pokazywać lekkie rysy. Razem z Uckerem zaczęliśmy się głośno śmiać.
- O co wam chodzi?- pytał Alfonso.
- O nic, braciszku. – zaśmiałam się.- Wyjdź i już nie kontroluj mnie.
- Musimy porozmawiać, więc zejdźcie za chwilę do salonu.
Wyszedł. Spojrzałam na Uckera i uśmiechnęłam się lekko. Wstał i zbliżył się do mnie. Nie mogłam się powstrzymać. Lekko musnęłam jego wargi, po czym się oderwałam.
- Chodźmy do salonu.- złapałam go za rękę i zeszliśmy na dół.
Wszyscy siedzieli jak na szpilkach. Poncho, gdy tyko nas zobaczył schodzących za rękę, poderwał się z sofy.
- Siadajcie.- rozkazał. Musiałam powstrzymywać się, by się nie zaśmiać. To naprawdę wyglądało komicznie. Niczym jakiś dyktator.
Zgodnie z jego rozkazem usadowiłam się z Uckerem na sofie. Dziwne było tylko to, ze nadal trzymaliśmy się za rękę. Ale i tak wyglądało to głupio, bo w drugiej ręce miałam kule.
- Wpadliśmy na pomysł, by urządzić imprezę, a na cześć twojego powrotu, Dul- powiedziała Any.
Uf, a już myślałam, ze będzie wykład Poncha o zabezpieczeniach i to przy wszystkich!! To by była kompletna żenada.
- Podoba mi się. – przyznałam z uśmiechem.- To kiedy?
- Myślę, ze jutro. Pytanie tylko gdzie?- powiedział Poncho.
- Możemy u nas.- stwierdziła Maite.
Po wstępnych ustaleniach rozeszliśmy się. Postanowiłam odprowadzić Uckera kawałek.
Idąc patrzyłam na jego twarz, a on wydawał się taki spokojny i zamyślony.
Stanęłam przed nim, a on momentalnie się zatrzymał. Patrzył na mnie. Uśmiechnęłam się lekko i zbliżyłam twarz do jego twarzy. Pocałowałam go, a on odwzajemnił pocałunek. Całowaliśmy się chwilę, po czym się oderwałam.
- Do jutra.- szepnęłam i zaczęłam iść w stronę swojego domu. Odwróciłam się na chwilę i zobaczyłam, że Ucker nadal stoi w tym miejscu, co przedtem. Wyglądał jak posąg. Zamyślony, ale jakże piękny i pociągający. Ach Dul!! Uspokój się.
Weszłam do domu i uśmiechnęłam się szeroko.
Teraz wszystko będzie inaczej. I mimo, że z Uckerem nie powiedzieliśmy sobie, że jesteśmy razem, to czuję, że niebawem się to zmieni.
Any.
Poncho zaoferował się, że odprowadzi mnie do domu. Ucieszyłam się. Nie tylko dlatego, że zaczęło się zmierzchać, ale dlatego, ze mogłam spędzić z nim więcej czasu. Ostatnio nie potrafię spędzić bez niego chwili. Jest niczym narkotyk, bez którego narkoman nie potrafi żyć i funkcjonować.
Szliśmy drogą trzymając się za ręce. Jego idealne dłoń powodowały, że przez moje ciało przechodził dreszcz.
- Nie uważasz, że przesadzasz z Dulce?- zaczęłam.
- Nie. Ona musi być odpowiedzialna. Nie może dać ponieść się chwili.- powiedział, a po chwili się zaśmiał.- Jestem za młody na bycie wujkiem.
- Kochanie, ale ona wie co robi i wie, jak nie zajść w ciąże. Nie możesz zachowywać się jak jej ojciec. Zresztą z Uckerem to co innego. On by jej nie skrzywdził.- mówiłam.
- Może masz rację, ale nie mogę znieść myśli, że ona…
- Cii.- przystanęłam i dotknęłam palcem jego wag. Zamilkł na chwilę przyglądając mi się czule. Uśmiechnęłam się szczerze. – O mnie też byłbyś tak zazdrosny?
- O ciebie sto razy bardziej.- powiedział wesoło, po czym szybko wziął mnie na ręce.
- Puść mnie!!- krzyczałam śmiejąc się.
- Nie mam zamiaru.
- Wariat!!
R. 35
Dulce.
Dzisiaj od samego rana trwały przygotowania. Any wyciągnęła mnie i Maite na zakupy. Chciała oczarować Alfonsa. Jakby już wystarczająco nie był nią zaczarowany.
Szalałyśmy po wszystkich możliwych sklepach. I nie było mowy o żadnych limitach pieniężnych. Liczyła się tylko dzisiejsza impreza.
Nawet ja nadzwyczaj wybierałam ciuchy jak opętana. Po raz pierwszy zależało mi na lepszym wyglądzie.
- Jestem padnięta.- mówiła Maite rzucając się na moje łóżko, gdy wróciłyśmy z zakupów. To były najcięższe zakupy, na jakich byłam. Ale trzeba przyznać, że warto było. Tyle super ciuchów kupiłyśmy, chłopaki na pewno oszaleją.
- Ja też.- odparła blondynka.- O Boże!!- zerwała się z fotela i zaczęła wyrzucać wszystkie ciuchy, które kupiła.
- Co robisz?- zapytałam zdziwiona. Może się czegoś nałykała. A mówiłam, nie jedz tej sałatki z McDonalda. Ona jak zwykle mnie nie słucha. Przeczytała gdzieś w Internecie, że są dobre na schudnięcie. Powtarzam jej, ze to kłamstwa. Proponowałam jej sucharki, ale stwierdziła, ze zęby sobie na nich połamie
- Nie zdążę, nie zdążę!!- powtarzała ciągle w amoku. Spojrzałam na brunetkę i zaśmiałam się. – Dziewczyny, jest już 15.30, a o 17.00 się umówiliśmy. Nie zdążę. No szykujcie się!!
Wolałam się teraz z nią nie kłócić. Zgodnie z jej rozkazami szykowałyśmy się.
Chyba po raz pierwszy siedziałam tyle, by się wyszykować.
O 17.00 udałyśmy się we trójkę do domu Mai i Uckera. Chłopaki siedzieli już tam wcześniej.
Gdy tylko weszłam mój wzrok natrafił na Christophera. Był taki przystojny. Ale przecież nie mogłam się na niego rzucić. Choć nie powiem, miałam na to ochotę.
- Cześć.- rzuciłam bardziej w jego stronę. Uśmiechnął się tajemniczo, a ja odwzajemniłam gest.
- Hej. Ślicznie wyglądasz.- powiedział cicho, gdy usiadłam koło niego.
- Tak, jasne. A moja noga w gipsie?
- Z nią wyglądasz bardziej sexy.- szepnął mi do ucha, a ja zaśmiałam się. Nie ma co. Poczucie humoru to on ma. Tak, szczególnie, gdy zaczyna lizać mnie językiem koło ucha. Znieruchomiałam. To było takie przyjemne. Nie chciałam przerywać tych pieszczot, ale wiedziałam, że teraz nie możemy. Szczególnie, że jest tu reszta. Na szczęście niczego nie zauważyli. Anahi rozmawiała o czymś zawzięcie z moim bratem, a Maite pociągnęła za rękę Christiana do kuchni.
- Uspokój się.- szepnęłam Uckerowi.
- Nie mogę.- odpowiedział gładząc moje kolano i jadąc dłonią coraz wyżej.
- Ucker, proszę…- powiedziałam cicho. Nie chciałam, by ktoś to zauważył. Nie teraz.
Pocałował mnie w policzek, poczym uśmiechnął się. Złapał mnie w pasie, lekko przyciągając do siebie, tak, ze teraz przytulałam się lekko do niego.
Any.
Impreza zaczęła się rozkręcać. Świetnie tańczyło mi się z Ponchem. Kochałam go jak wariatka. Byłam taka szczęśliwa.
Po kolejnym tańcu dzisiejszego dnia usiedliśmy przy stoliku.
- Chcesz się coś napić?- zapytał Alfonso. Tak, alkoholu nie brakowało. Ale nie miałam zamiaru dzisiaj czegoś sobie żałować. Trzeba żyć pełnią życia.
- Chętnie. Ale nie za mocne.- odpowiedziałam.
- Idę już słoneczko.- powiedział.
Po chwili podeszła do mnie Maite.
- Hej, Any.
- Cześć.- odpowiedziałam.
- Spójrz na Duli i Uckera. Jacy zakochani.- zapiszczała wesoło. Spojrzałam w stronę parki. Tak, wyglądali cudownie, tańcząc właśnie wolny taniec. Mimo, że nie okazywali sobie zbytnio czułości widać było, że ciągnie ich do siebie. W sumie to dziwiłam się, że jeszcze nie są razem.
- Tak, idealna z nich para.- zaśmiałam się.
- Proszę kochanie.- powiedział Poncho, podchodząc do nas.
- To ja spadam gołąbki.- rzuciła Mai.- Idę do mojego kurczaczka. Chris!!!
Zaśmiałam się cicho.
- Dziękuję za drinka.- powiedziałam wesoło.
- Nagroda się należy.- odpowiedział poważnie Poncho.
- Serio? No dobrze.- ucałowałam go w policzek, ale mój chłopak wykorzystał okazję i przyciągnął mnie do siebie. Pocałował mnie namiętnie, a ja oddałam mu w pełni pocałunek.
Dulce.
Zaczęłam być coraz bardziej zła. Dlaczego on się tak zachowuje? Mało mu?
- Ucker, przestań już pić.- prosiłam go, gdy sięgał po kolejne piwo.
- Nie martw się, słońce.- odpowiedział.
- Dobrze, rób co chcesz.- powiedziałam wkurzona i zaczęłam iść. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Kocham cię Dul.- powiedział patrząc mi w oczy.
- Jesteś pijany. Lepiej się połóż.- powiedziałam.
- Wiem, co mówię.- odpowiedział i pocałował mnie namiętnie. Poczułam stado motyli w brzuchu, a moje nogi zrobiły się jak z waty. Pocałunek był taki spontaniczny.. a Ucker całował mnie z taką pasją.
R.36.
Dulce.
- Jesteś pijany. Lepiej się połóż.- powiedziałam.
- Wiem, co mówię.- odpowiedział i pocałował mnie namiętnie. Poczułam stado motyli w brzuchu, a moje nogi zrobiły się jak z waty. Pocałunek był taki spontaniczny.. a Ucker całował mnie z taką pasją.
Było mi przyjemnie, ale nie mogłam mu na to pozwolić.
- Ucker, przestań.- wyrwałam się z jego uścisku. – Chodź, położysz się.
Złapałam go za rękę i pociągnęłam na górę. Wprowadziłam go do pokoju.
-Kładź się!- rozkazałam. Ułożył się na swoim łóżku. Podeszłam, by przykryć go kocem. Ucker wykorzystał okazję i pociągnął mnie za rękę. Wylądowałam na nim. Na początku byłam zła. Co on wyprawia? Ale gdy spojrzałam w te cudne oczy wszystko przestało istnieć. Był tylko on i ja.
Ucker przeczesał moje włosy, po czym pocałował mnie w policzek, później koło ucha, następnie w czoło itd. obsypując moją twarz czułymi i delikatnymi pocałunkami. Czułam każde muśnięcie jego warg.
Rozchyliłam lekko usta i czekałam, aż wreszcie złączymy się w pocałunku.
Z delikatnością i precyzją Ucker w końcu dotarł do moich warg. Przekręciliśmy się. Teraz to on leżał na mnie. Znowu poczułam to mrowienie w brzuchu. Oderwał się od moich ust i całując moją szyję, delikatnie zaczął zdejmować moją bluzkę.
Wszystko co robił przepełnione było miłością, namiętnością i czułością. Nie spieszył się z niczym, a ja nie myślałam co robię. Gdy byłam w staniku zaczęłam ściągać mu jego koszulę. Po chwili całowałam jego nagi tors, słysząc jego coraz głośniejszy oddech.
Tym razem Ucker zajął się moją spódniczką, a ja siłowałam się z paskiem od jego spodni. I w tym momencie zdałam sobie sprawę do czego to dąży. Odsunęłam się i zaczęłam zakładać swoją bluzkę. Christopher spojrzał na mnie zaskoczony.
Wcale nie chodziło tutaj o to, że nie chciałam się z nim kochać. Jasne, ze chciałam i byłam pewna swojej decyzji. Ale wyobrażałam sobie to inaczej. Na pewno w moich wyobrażeniach nie było pijanego Uckera, który albo następnego dnia nic by nie pamiętał, albo żałował by tego. Wolałam nie ryzykować. To chyba jeszcze nie był nas czas.
- Przepraszam, nie mogę. Ty jesteś pijany.- mówiłam stojąc już przed łóżkiem. Ucker padł na poduszkę i uśmiechnął się.
- Nie przejmuj się.- mrugnął do mnie.- Ale proszę cię o jedno.
- Słucham.- odpowiedziałam ciekawa. Co on takiego wymyślił znowu?
- Zostań ze mną na noc. Obiecuję, że do niczego nie dojdzie. Tylko bądź przy mnie.
- Ok.- zaśmiałam się.
- Chodź tu.- pokazał na miejsce obok siebie, na dość dużym łóżku.
Położyłam się obok niego. On objął mnie ramieniem, przyciągając do siebie. Czułam się niezręcznie, kładąc głowę na jego gołej klatce piersiowej. Tak, Uckerowi nie spieszyło się do założenia koszuli, którą mu zdjęłam. Poczułam jak delikatnie całuje mnie we włosy.
W końcu usnęliśmy.
Any.
Impreza się rozkręcała. Ucker znikł gdzieś z Dulce, ale mało kto się nimi przejmował .Chyba wiedzą co robią. Może będą wreszcie razem. Tego im życzę.
Podeszłam do Poncha, który siedział na kanapie. Uśmiechnęłam się cwanie i usiadłam mu na kolanach, obejmując rękoma za szyję. Poczułam dreszcz ekscytacji. Zawsze tak miałam, gdy w pobliżu był Alfonso.
- Kocham cię.- szepnęłam i pocałowałam go w szyję.
- Ja ciebie też, kochanie.- odpowiedział z uśmiechem mój chłopak. Za ten uśmiech mogłabym oddać życie. Kocham każdy skrawek jego ciała. Jest moim ideałem, moim bogiem. Inni się nie liczą.
- Chyba powoli kończymy imprezę.- powiedziałam smutno.
- Niestety, ale było miło.- odpowiedział, a ja zaczęłam przeczesywać jego włosy.
- Zatańcz ze mną, ostatni raz!!- zaproponowałam zeskakując szybko z niego i łapiąc za jego rękę.
- Daj spokój, Any. Innym razem, nogi mnie bolą.- narzekał.
- Och, przesadzasz. – machnęłam ręką.- No proszę, cię.
Zrobiłam smutną minkę, niezadowolonego dziecka. Poncho zaśmiał się i powiedział.
- Ale ostatni?
- Oczywiście.- odparłam, krzyżując za plecami palce. Przecież nie możemy pozwolić, żeby to co dobre już się skończyło. Ja przynajmniej na pewno nie pozwolę.
Zaczęliśmy tańczyć. Wtuliłam się w jego silne ramiona, akurat leciała wolna piosenka. Obok nas tańczyła Mai z Chrisem, ale ja czułam, jakby ta piosenka należała tylko do nas. Teraz już wiem, że nasze uczucie to magia.
Dulce.
Obudziłam się rano w dość dziwnej pozycji. Leżałam na boku, twarzą w twarz z Uckerem. Czułam jego równomierny oddech, na swoich policzkach. Moja jedna ręką dotykała jego torsu, a on delikatnie mnie obejmował.
Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na cudowne ciało Christophera. Boże, dlaczego tak trudno mi się opanować.
Teraz przeniosłam wzrok na jego idealną twarz. Wyglądał tak słodko, gdy spał. Zupełnie jak niewiniątko, a doskonale wiem, że nim nie jest. Przejechałam dłonią po jego policzku . Po chwili zapragnęłam czegoś więcej. Zbliżyłam swoje usta, do jego ust i musnęłam je. W tej chwili drzwi do pokoju otworzyły się.
R.37.
Dulce.
Teraz przeniosłam wzrok na jego idealną twarz. Wyglądał tak słodko, gdy spał. Zupełnie jak niewiniątko, a doskonale wiem, że nim nie jest. Przejechałam dłonią po jego policzku . Po chwili zapragnęłam czegoś więcej. Zbliżyłam swoje usta, do jego ust i musnęłam je. W tej chwili drzwi do pokoju otworzyły się.
Oderwałam się i zobaczyłam stojącą Maite. Nie ukrywała zdziwienia. Żadna z nas nic nie mówiła. Mai z niedowierzaniem się nam przyglądała, a ja próbowałam ukryć zażenowanie tą sytuacją.
Nagle poczułam jak Ucker przytula się do mojego brzucha, przyciągając do siebie. Mruknął coś pod nosem.
- Wiedziałam, wiedziałam!!!- krzyczała Maite, tańcząc jakiś dziwny taniec w progu, wymachując przy tym śmiesznie rękami.
- Ciszej.- próbowałam ją uspokoić, ale na nic. Nadal wykonywała ten durny taniec. Ucker obudził się słysząc jej krzyki i spojrzał zaskoczony na mnie.
- Nic nie mów!!- powiedziałam. Nagle do pokoju zleciał się także Chris, mój brat i Anahi. Każdy był zdziwiony tym, że śpię w jednym łóżku z Uckerem.
- Dul!!- krzyknął Poncho.- Zwariowałaś??
- Daj spokój.- zwróciłam się do niego.
- Dlaczego z nim spałaś?- zapytał. Wiedziałam, że nie chodzi mu o takie zwykłe spanie. Już miałam cokolwiek wytłumaczyć, ale postanowiłam, że sobie daruję i go podenerwuje,.
- Moja sprawa co robię, i z kim to robię.- odpowiedziałam, a wszyscy się na mnie dziwnie spojrzeli. W tym też Ucker.- A teraz dajcie nam trochę prywatności.
- Dulce!!- krzyknął Alfonso.
- Daj jej żyć swoim życiem.- usłyszałam Anahi, która ciągnęła mojego brata za rękę. Wyszli z pokoju, a za nimi Mai i Christian.
- Dul… czy my naprawdę?- zapytał się niepewnie Ucker, a ja ledwo powstrzymałam się od śmiechu.
- Nic nie pamiętasz?- zapytałam z udawanym zawiedzeniem i smutkiem w głosie.
- O szlak!! Czy coś było!- złapał się za głowę.- Duli, przepraszam, jeśli w jakikolwiek sposób cię wtedy zraniłem.
Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Ucker patrzył na mnie jak na wariatkę.
- Nic między nami nie było.- powiedziałam, uspokajając się trochę.- Chociaż było blisko.
To chciałam powiedzieć ciszej, ale on najwyraźniej usłyszał. Zrobił dziwną minę, po czym uśmiechnął się promiennie.
- Hmm, naprawdę?- szepnął zbliżając się do mnie.- To na czym wtedy stanęliśmy?- pytał całując moją szyję.
- Ucker…- również szepnęłam przymykając oczy i napawając się chwilą obecną.
- Hm?- wymruczał, nie odrywając się od mojej twarzy.
- Innym razem.- cmoknęłam go w usta i wstałam z łóżka. On tylko uśmiechnął się i udał w stronę łazienki.
Any.
Cała ta sytuacja z Dulce i Uckerem była śmieszna. Zaprzeczają, że są ze sobą, a jednak razem sypiają.
Jak widać jednak Poncho nie jest tym zachwycony.
- kochanie, co ci jest?- pytałam mojego chłopaka.
- Nic.- odpowiedział krótko, a ja przyjrzałam mu się uważnie.
- Nie kłam.- powiedziałam.- Chodzi o Dulce, prawda?
- Tak, ona jest jeszcze za młoda.
- Jest w moim wieku.- przypomniałam mu.
- Tak, ale…- próbował coś powiedzieć, ale przerwałam mu.
- Nie przejmuj się tym.- pocałowałam go kącik obok ust.- Tak sobie pomyślałam, że moglibyśmy razem gdzieś wyskoczyć.
- Dobry pomysł.- uśmiechnął się i przyciągnął mnie bliżej siebie.- A teraz odprowadzę cię do twojego domu.
- Dobrze.- po chwili złączyliśmy się namiętnym pocałunku. Mimo, ze całowaliśmy się już tyle razy, ja nadal czułam to samo napięcie, co za pierwszym razem.
Dulce.
Słyszałam lejącą się wodę z łazienki. Ucker brał prysznic. A ja głupia miałam ochotę do niego dołączyć. Próbowałam zapanować nad tym, ale nie za bardzo mi to pomogło.
Niepewnym korkiem podążyłam do drzwi łazienki. Weszłam do środka i zobaczyłam Uckera w zaparowanej kabinie. Stałam chwilę próbując mu się przyjrzeć. Usłyszałam, ze wyłączył wodę. Już miałam zamiar wyjść, gdy z kabiny wyszedł Ucker owijający się ręcznikiem od pasa w dół. Wyglądał niezwykle seksownie.
- Co tu robisz?- zapytał zdziwiony patrząc na mnie.
- Ja…- próbowałam coś powiedzieć. On z każdą sekundą zbliżał się do mnie. Złapał mnie w pasie, a ja zaskoczona patrzyłam w jego oczy.
- Powiesz mi?- szepnął przed samymi ustami. Czułam się zażenowana. Co miałam mu powiedzieć? Że przyszłam ze względu na jego ciało? Bo taka była prawda. Przyszłam tu, by na niego spojrzeć.
- nie.- odpowiedziałam.
- Chciałaś coś ode mnie, czy od mojego ciała?- zapytał się lekko uśmiechając.
- Idę już.- odpowiedziałam wyrywając się z jego uścisku. On jednak nie pozwolił mi na to. Jednym zwinnym ruchem przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie.
R. 38.
Dulce.
- Idę już.- odpowiedziałam wyrywając się z jego uścisku. On jednak nie pozwolił mi na to. Jednym zwinnym ruchem przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie.
Przylgnął do mnie całym ciałem, błądząc ręką po moich plecach. Czułam dreszcze na każdym skrawku mojego ciała. To było naprawdę coś wyjątkowego.
Poczułam przypływ gorąca, gdy dotknęłam jego wyrzeźbionego torsu. Chwila ta mogłaby trwać wiecznie.
W pewnej chwili poczułam, jak Ucker unosi moją bluzkę do góry. W końcu ściągnął ją, patrząc przy tym w moje oczy. Wiedziałam, do czego to prowadzi, ale nie byłam pewna, czy tego chcę. W sumie kocham go całym sercem, ale nie jestem pewna, czy to odpowiednie miejsce i czas.
- Ucker…- szepnęłam.- Poczekaj…
- Stało się coś?- zapytał zdziwiony i zawiedziony.
- Nie, ale… Inaczej to sobie wyobrażałam. To znaczy chcę, ale nie w tym czasie, nie tutaj.
- Rozumiem.- uśmiechnął się.- Kocham cię i poczekam ile trzeba.
- Kochasz mnie? – zapytałam zdziwiona.
- Oczywiście. Jesteś dla mnie najważniejsza.- powiedział lekko obejmując mnie. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Też cię kocham.- wyznałam. Ucker nie czekając na nic, złapał mnie na ręce.
- Co robisz? Puść!!!
Nie odpowiedział, tylko pocałował mnie czule w usta. Po chwili oderwałam się od niego.
- Postaw mnie. Jestem ciężka.- powiedziałam.
- Wcale nie jesteś. Ale skoro chcesz.- oznajmił stawiając mnie na ziemi.
- Wiesz, że wyglądasz niezwykle seksownie w tym ręczniku?- szepnęłam prosto w jego usta.
- Naprawdę?- uśmiechnął się cwanie. Pokiwałam twierdząco głową. Przejechałam palcem po jego klatce piersiowej, zjeżdżając do pępka.
- Prowokujesz mnie.- powiedział Ucker. Zaśmiałam się, po czym zarzuciłam ręce za jego szyję. Pocałowałam w policzek, potem w brodę, później w ucho, a na końcu w usta. Złączyliśmy się w pocałunku, nadal stojąc w łazience.
- Ubiorę się. Poczekaj na mnie w pokoju. Chyba, że chcesz jeszcze popatrzeć?- zapytał uśmiechając się promiennie i okręcając wokół własnej osi. Wyglądało to naprawdę zabawnie. Roześmiałam się patrząc na wyczyny Uckera.
- Przestań.- powiedziałam w końcu, nadal się śmiejąc. Ucker spojrzał na mnie czule, a ja poczułam jakieś dziwne uczucie. Zupełnie jakby zrobiło mi się cieplej na sercu. A przecież to taki niewinny gest.– Nie wygłupiaj się. Wyjdę, ale się pospiesz.
- Jak wolisz. Dla mnie możesz zostać i pomóc się ubrać.- mówił Ucker, wydając się przy tym tak bardzo poważny.
Spojrzałam na niego groźnie, po czym uśmiechnęłam się.
- Jednak nie skorzystam w twojej propozycji.- zaśmiałam się i wyszłam z łazienki. Usiadłam na wielkim łóżku Uckera i pogrążyłam się w myślach. Może teraz wszystko się ułoży.
Anahi.
Poncho odprowadził mnie do domu. Zastanawiałam się, gdzie się wybierzemy. Tylko we dwójkę. To wszystko musi być bardzo romantyczne. Ale ja już o to zadbam. Alfonso nie zapomni tego nigdy.
To ma być coś jedynego i wyjątkowego, choć za bardzo nie mam pojęcia, w jakie miejsce możemy się wybrać razem. Kina są tak bardzo oklepane, że nie chce mi się nawet wspominać takiego wyjścia. Na pewno musi być magicznie.
Leżałam na łóżku, z zamkniętymi oczami, szczerze powiedziawszy urządzając sobie małą drzemkę. Niestety z tego błogiego stanu wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu. Leniwie podniosłam się z łóżka i złapałam urządzenie. Nie patrząc kto dzwoni nacisnęłam zielony guzik i przyłożyłam telefon do ucha.
- Słoneczko, to ja. Mam propozycję. – odezwał się głos w moim telefonie. Nie kryjąc zdziwienia usiadłam wygodniej na łóżku.
- Jakie słoneczko? Kim ty jesteś człowieku?- oburzyłam się. Wydzwania do mnie jakiś koleś, na dodatek nie pozwala mi spać.
- No pięknie, już nie pamiętasz swojego chłopaka.
- Poncho?- zapytałam zdziwiona.- Przepraszam, ale jeszcze śpię.
- Any, jest 13.00.- przypomniał mi Alfonso.
- Urządziłam sobie taką malutką drzemkę.- przyznałam się niepewnie. Teraz zapewne będzie się ze mnie śmiał.
- Jesteś urocza.- zaśmiał się.
- Dzięki.- powiedziałam z wyrzutem. Nie ma to jak twój własny chłopak szydzi z ciebie. Przecież każdy ma jakieś słabości. O ile wiem on jest uzależniony od tacos. Całymi dniami może to jeść. Gdy tylko mamy czas, ciągnie mnie ze sobą na to danie. Nie powiem, jest smaczne, ale żeby się uzależnić? No bo np. spanie jest bardzo korzystne dla naszego organizmu i przyjemne dla naszego ciała. No i podczas snu gubi się kalorie, a nie nabywa.
- Dzwonię, bo już wiem, gdzie dzisiaj pojedziemy na randkę.- mówił podekscytowany.
- Gdzie?- zapytałam ciekawa, oglądając swoje paznokcie. Dawno nie byłam u kosmetyczki. Jutro wyciągnę Dulce i Maite.
- O tego kochanie, nie mogę ci powiedzieć. Dowiesz się dziś wieczorem. Przyjadę o 18 po ciebie.
- Będę czekać. Pa.
- Pa słońce.
Dulce.
Ucker wyszedł z łazienki odświeżony i niezwykle pociągający. Patrzyłam na niego z zaciekawieniem i zainteresowaniem. Tylko on potrafił wywołać u mnie milion różnych emocji w jednej chwili.
- Zjesz dzisiaj ze mną obiad?- zapytał, uśmiechając się.
- A umiesz gotować?- zaśmiałam się podejrzliwie.
- Trochę.- przyznał zakłopotany. Widziałam, że trochę się speszył.
- Nie martw się!! Mam pomysł. - ucieszyłam się.- Ugotujemy to razem!!
- Razem??- spojrzał się na mnie dziwnie.
- Oczywiście.- uśmiechnęłam się promiennie i pociągnęłam go do kuchni.
Maite nie było już w domu. Najprawdopodobniej wywiało ją gdzieś z Chrisem. To dobrze, że im się układa.
- To co robimy?- zapytał Ucker, podchodząc do mnie i obejmując w pasie. Poczułam jego delikatny oddech na szyi.
- Zrobimy ryż z mięsem i warzywami.- powiedziałam wesoło.- Masz mięso gulaszowe, 3 woreczki ryżu, paprykę, czosnek, słoiczek przecieru pomidorowego, puszkę kukurydzy, puszkę fasolki czerwonej??
- Co?? Poszukaj w szafkach. Może się znajdzie coś.- odpowiedział z lekkim grymasem.
- No pomóż mi. Sama nie zamierzam tego robić.- upomniałam go.
- Dobrze, już dobrze kochanie.- powiedział, a ja na jego słowa poczułam dreszcze przechodzące po całym moim ciele.
- Kochanie?- wydukałam zdziwiona. Mimo, że wyznaliśmy sobie miłość, to nie powiedzieliśmy, że jesteśmy razem. Jakaś dziwna ta sytuacja. Jednak w chwili, gdy powiedział do mnie „ kochanie” poczułam jak moje serce fika koziołka. To było nowe doznanie, bardzo przyjemne.
- No tak. Przecież jesteś moją dziewczyną.- mówił Ucker patrząc na mnie.
Nic nie odpowiedzialam, tylko pocałowałam go w usta.

R. 39.
Dulce.
Stałam przy kuchni pilnując jedzenia. Nagle Ucker podszedł do mnie i objął w pasie, całując w szyję.
- Kiedy obiadek?- zamruczał.
- Już za chwilę, głodomorku. – zaśmiałam się, kładąc głowę na ramieniu mojego chłopaka. MOJEGO CHŁOPAKA- jak to ładnie brzmi. Teraz jestem najszczęśliwszą kobietą na tej planecie.
- Nie wiem, czy wytrzymam.- szeptał mi do ucha, podciągając moją bluzkę do góry i dotykając moje ciało.
- Ucker, bo spalę jedzenie.- powiedziałam z pretensją.
- Oj, nie przejmuj się, kochanie.- powiedział czule.- Jesteś cudowną kucharką.
- Ale ty mi nie ułatwiasz mi pracy. Usiądź grzecznie przy stole i poczekaj na jedzonko.- mówiłam słodko się uśmiechając.
- No dobrze.- powiedział zrezygnowany.
Gdy jedzenie się ugotowało, zaczęłam nakładać je na talerze. Czułam się niezręcznie, bo Ucker patrzył na każdy mój ruch.
- coś nie tak?- zapytałam.
- Nie.- odparł wyraźnie zdziwiony.
- To co mi się tak przyglądasz? – zapytałam ponownie, przyglądając mu się uważnie.
- Jesteś piękna.- wyznał.
- Przesadzasz.- powiedziałam i wzięłam jedzenie. Po chwili położyłam na stole.- Jedz.
- Nie otrujesz mnie, prawda?- zapytał przyglądając się jedzeniu.
- Osz ty!!- walnęłam go lekko w głowę.
Zjedliśmy obiad. Musze przyznać, że nawet dobrze mi wyszedł. Razem z Uckerem karmiliśmy się nawzajem, wygłupiając się przy tym. Czułam się taka szczęśliwa.
Anahi.
Gotowa czekałam na Poncha. Odliczałam minuty, kiedy wreszcie się zjawi. Byłam ciekawa, gdzie mnie zabierze i co się zdarzy. Teraz jestem pewna, że Alfonso to mężczyzna na całe życie. Tylko mój mężczyzna. Jakże pociągający. Ach, przestań o tym myśleć. Lepiej zastanów się, czy o niczym nie zapomniałaś!!
No tak, błyszczyk !! Muszę pomalować, cholera, nie zdążę. Ja to mam pecha.
Poncho podjechał pod dom. Wyjrzałam przez okno i pomachałam mu. Po chwili szybko zbiegałam po schodach w jego stronę.
- Witaj, kochanie.- powiedziałam, rzucając mu się na szyję.
- Część, słoneczko.- odpowiedział, poczym złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Z niechęcią oderwaliśmy się po chwili.- Jedziemy już?
- Jasne.- odpowiedziałam, łapiąc go za rękę.
Dulce.
Cały dzień spędziłam z Uckerem. Bawiłam się świetnie.
- Chyba będę się już zbierać.- powiedziałam patrząc na zegarek, który wskazywał 18.10.
- no co ty, zostań jeszcze.- mówił Ucker, obejmując mnie. Pocałował mnie delikatnie w policzek, a potem musnął lekko usta.
- Nie kuś.- szepnęłam.- Jest już późno.
- Mieszkamy obok siebie…Zostań, proszę…- mówił całując mój nos. Poczułam przypływ gorąca. Było mi tak przyjemnie z Uckerem. Nie chciałam się z nim rozstawać.
- No dobrze, ale tylko na trochę.- szepnęłam w jego usta.
- Kocham cię.- wyznał po raz kolejny Ucker. Podobnie jak za pierwszym razem moje serce zabiło mocniej, a moje oczy zaświeciły się. Na ustach mimowolnie pojawił się szeroki uśmiech.
- Ja ciebie też.- dotknęłam ręką jego policzka.- To co będziemy robić?
- Może mały seans filmowy? Przygotujemy popcorn?- pytał patrząc na mnie.
- Brzmi ciekawie, ale później.- szepnęłam i popchnęłam go lekko na kanapę. Usiadłam na jego kolanach i zaczęłam obsypywać jego twarz pocałunkami. Nie wiem czemu to robiłam, po prostu nie mogłam się powstrzymać. To on tak na mnie działał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.zbuntowane.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin