Forum www.zbuntowane.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Eliza

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.zbuntowane.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Mam pisać dalej?
Tak
0%
 0%  [ 0 ]
Nie
0%
 0%  [ 0 ]
Nie interesuje mnie to. I tak nie będę czytać dalej.
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 0

Autor Wiadomość
Millis




Dołączył: 29 Lip 2014
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:21, 29 Lip 2014    Temat postu: Eliza

Za nim to przeczytacie chciałabym Was prosić o szczerą krytykę. Pragnę wiedzieć co dokładnie się Wam nie podoba, by to zmienić i się poprawić. By nie popełniać dalej tych samych błędów. Może też moglibyście mi dać jakieś wskazówki by ulepszyć moje wypociny? :) Byłabym Wam bardzo wdzięczna. Przecież kilka słów w komentarzu nic nie kosztuje.
Z góry dziękuję za szczere opinie w komentarzach, no i oczywiście poświęconą mi chwilę uwagi :)


ELIZA



PROLOG
- Przestań! – Eliza obudziła się z krzykiem. To już kolejna noc gdy ze snu budzi ją ten sam sen. Koszmar, który wraca co pewien czas od kilku miesięcy.
To wszystko zaczęło się po ich rozstaniu. Po jej wyjeździe. W końcu się od niego uwolniła, ale On przecież nie mógł jej odpuścić. Musiał ją męczyć. Choćby przez sen. Czemu nie potrafił pogodzić się z jej odejściem? Przecież to Jego wina. Gdyby nie on, to wszystko byłoby inaczej. Być może jak dawniej.
- Koniec z tym! – Stanowczo walnęła w łóżko rękoma. Przecież nie mogła tak dalej żyć. Musiała pozbyć się poczucia winy. Przecież to nie ona… To nie przez nią.
W jej głowie pojawił się plan. Pomysł na pozbycie się Jego. Sposób na zemstę.
- Nie skrzywdzisz mnie już nigdy więcej. – Powiedziała patrząc w lustro, a przez jej twarz przemknął chytry uśmiech.



Rozdział I
Nazywam się Eliza Santhes


Eliza była nadzwyczaj rozchwytywaną dziewczyną. Jej długie do pasa blond włosy z pasemkami w kolorze miodowego brązu i uwodzicielskie spojrzenie błękitnych oczu niesamowicie podniecały mężczyzn. A ona potrafiła to wykorzystać. Uwielbiała towarzystwo uległych facetów. Wiedziała jak sprawić by oni zrobili dla niej wszystko.
Eli nie przebierała w środkach. Pragnęła wszystkiego o czym tylko pomyślała nie zważając na uczucia biednych kochanków. Dostawała od nich wszystko – począwszy od biżuterii i drogich perfumach, a kończąc nawet na nieprzyjemnych sytuacjach, w których znajdowały się nielubiane przez nią osoby.
Ta dziewczyna była bezlitosna i całkowicie zapatrzona w siebie. Cieszyła się złą opinią i dużą popularnością w miasteczku, w którym mieszkała. Nie obchodziło jej co ludzie o niej mówią – ważne, że cokolwiek mówiono. Eliza bardzo uwielbiała rozgłos.
Oprócz flirtu i wykorzystywania biednych mężczyzn, ta dziewczyna kochała również taniec. Gdy tańczyła nic się nie liczyło, wszystko znikało. Pląsy na parkiecie były jej odskocznią od rzeczywistości – jej prywatnym światem, w którym była sama bez żadnych niepożądanych gości, bez niepotrzebnych trosk i bez… Niego… to było najważniejsze.
Mimo swego nieprzyjemnego stylu bycia, który odstraszał od niej wszystkich porządnych i bogobojnych ludzi, Eliza miała kogoś na kim zawsze mogła polegać. Była to Claudia – dziewczyna bardzo spokojna, grzeczna i zupełnie niepodobna to Eli – istny aniołek. Mimo to, ta panna, była gotowa wskoczyć za swą przyjaciółką w ogień, a nawet pójść z nią na imprezę, choć była naprawdę wstydliwą, skromną i ciut cnotliwą panienką z dobrego domu. Ale czego się nie robi dla przyjaciół?

Elizę i Claudię łączył tylko taniec, jednak mimo to były praktycznie nierozłączne, nie potrafiły bez siebie żyć. Wspólne wakacje, telefony w środku nocy, rozmowy o wszystkim i o niczym – to wszystko i jeszcze więcej umacniało je w ich przyjaźni. Tylko one we dwie wiedziały o sobie to czego nie wiedział nikt inny. Tylko przy Claudii Eli była prawdziwą sobą, sobą sprzed kilku lat.
Jednak różnice między nimi prowadziły do częstych kłótni, których tematem było przede wszystkim zachowanie Elizy. Tak było i tym razem…
***
Eliza siedziała w swojej niewielkiej kuchni jedząc śniadanie. Był to spokojny piątkowy ranek, kolejny który był tak zwaną „ciszą przed burzą”, czyli chwilą spokoju przed wielką imprezą.
Eli nie śpieszyła się do pracy tak jak inni. Nie lubiła pracować, a dzięki domie odziedziczonym po rodzicach i sporej sumce, która wpłynęła na jej konto po ich śmierci oraz spadkowi po dziadkach i dalekiej ciotce z Europy, miała zapewniony dobrobyt do końca życia i nie musiała tego robić. Dlatego każdego dnia mogła delektować się z rana filiżanką kawy, gazetą o modzie i dźwiękami przyrody dochodzącymi tuż zza okna.
Kolejnym z jej piątkowych rytuałów był telefon do Claudii. Wystukała na klawiszach komórki numer przyjaciółki i spokojnie czekała aż ta odbierze.
- Jeden… dwa… trzy… - liczyła każdy sygnał, aż w końcu włączyła się automatyczna sekretarka. – No cóż, pewnie jeszcze śpi. W końcu jest dopiero 9. – Powiedziała czochrając Josha, swego czworonożnego przyjaciela i odłożyła telefon na blat kuchenny z zamiarem zadzwonienia później.
Zmierzając do garderoby usłyszała samochód na podjeździe. Wyjrzała przez otwarte okno i ujrzała Claudię wysiadającą ze swojego porsche.
- Dzwoniłam do ciebie. – wykrzyknęła, gdy dziewczyna zmierzała do frontowych drzwi.
- Mam wyciszony telefon. Nawet nie uwierzysz kto się do mnie odezwał. – mina Claudii zrobiła się mocno skwaszona. – Zaraz Ci wszystko opowiem.
Eliza bez pośpiechu wybrała ubrania i poszła pod prysznic. Wiedziała, że jej gość bez żadnych skrupułów sam się rozgości.
Gdy się ubrała, zeszła w końcu do salonu gdzie czekała na nią zajadająca się herbatnikami Claudia z kubkiem herbaty w ręku.
- No więc….??? – Zachęciła przyjaciółkę do zwierzeń. – Kto taki się odezwał, że aż musiałaś wyciszyć telefon?
- Nie będziesz zadowolona. Ale przyrzekam, że z nim nie gadałam, ani mu nie odpisywałam. – dziewczyna była wyraźnie poddenerwowana, a twarz Elizy stała się bez wyrazu. Była wpatrzona przed siebie, nieobecna. – To był Ma…
- Nawet nie kończ! – przerwała przyjaciółce. – Nie wypowiadaj Jego imienia! Go już nie ma! Rozumiesz?! On nie istnieje! Nie chcę o Nim słyszeć… - stanowczo zakryła usta koleżanki dłonią.
Podeszła do komody, na której stało wiele porcelanowych figurek i kilka ramek ze zdjęciami jej rodziców i niej samej. Wzięła do ręki leżące tam zaproszenie i otworzyła je. Przez chwilę się w nie wpatrywała.
- Co mam ubrać na imprezę do Carmen? – spytała jak gdyby nigdy nic i ruszyła po schodach na piętro.
Claudia popędziła za nią.
- Przecież ty nie jesteś zaproszona. Skąd masz zaproszenie?
- Idę z Tomem, jako osoba towarzysząca. Wiesz, że i tak bym się tam dostała. Nie odpuszczę jej. Nie po tym co zrobiła tobie. Zobaczy do czego jestem zdolna – popamięta mnie.
- Przestań. Nie chcę mieć z nią nic do czynienia . Toby po prostu nie był mnie wart i tyle. Nie chcę abyś przeze mnie wykorzystała Toma. To taki fajny chłopak.
- Słodki, co nie? Już od kilku dni miałam na niego chęć. No i oto pojawiła się okazja na dobrą zabawę z tym przystojniakiem, a dodatkowo za jednym razem odegram się na tej zdzirze.
- Dlaczego to robisz?
- Żeby już więcej cię nie skrzywdziła.
- Nie o to chodzi. Dlaczego chcesz wykorzystać Toma Temprensona?
- Wiesz dlaczego. Wolałabyś aby to on wykorzystał mnie? Faceci są tacy sami i nie wolno oszczędzać żadnego.
- Mylisz się. Nie wszyscy są tacy jak On. A przynajmniej nie Tom. Znam go, to dobry chłopak.
- A co ty tam wiesz? Nie wiesz co się kryje w tych niepozornych główkach. Miałaś przecież tylko jednego chłopaka, a i on nie był taki wspaniały. W końcu puścił się z pierwszą lepszą lafiryndą.
- Dlaczego taka jesteś? Nie możesz być taka jak dawniej? Naprawdę tęsknię za tamtą Elizą. – Claudia była wyraźnie smutna.
Widząc przygnębioną twarz przyjaciółki w głowie Eli pojawiło się zwątpienie co do swojego postępowania. Czy słusznie stawiała wszystkich facetów na jednej półce? Czy to wszystko ma sens? Czy nie ma innego sposobu na zemstę? Niestety jak na zawołanie powróciła myśl o Nim… o Nim i Jego obrzydliwych kumplach. Zwątpienie wyparowało a jego miejsce zajął błędny osąd.
- Znam tylko dwóch naprawdę dobrych mężczyzn. – jej spojrzenie było zamglone, oddalone. – Mojego ojca i ojca mojej matki. Oni byli wspaniali, ale cała reszta … - gestem wyraziła swoje obrzydzenie. – Nigdy więcej mi nie mów, że źle ich oceniam. Znam się na nich lepiej od ciebie!



-------------------------------------------


Dalsze rozdziały zostaną napisane i opublikowane gdy wyrazicie chęć dalszego czytania tego opowiadania.
Jeżeli nikt nie będzie tego czytał, to nie będę miała pretensji i po prostu usunę to i postaram się napisać coś w innym stylu. Coś co być może Wam się spodoba.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Millis dnia Wto 14:23, 29 Lip 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.zbuntowane.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin